-Co się stało z rodzicami? Jestem podobna do mamy?-
zapytałam ciekawa- A tak nawiasem... Szkło powstaje w wyniku stopienia w
wysokiej temperaturze (ogień) piasku (ziemia). Więc nie jest to jeden z
głównych żywiołów, a jedno z ich rozgałęzień. To jak opowiesz mi coś więcej o
naszej rodzinie? – Ciągle ją obejmowałem. Nie mogłem uwierzyć. Znalazłem
siostrę. Ten wisiorek. Dałem jej go, gdy miałem 5 lat. Pamiętam, że wtedy po raz
pierwszy udało mi się stworzyć szklany kwiat…
- Wszystko ci opowiem.. – Uśmiechnąłem się wesoło. Mam
rodzinę. – To może zacznę od tego, że tak.. jesteś podobna do matki… ale ona
nie żyje.. chyba… miała na imię Jamriel. Dawno jej nie widziałem. Ojciec się
mnie wyparł po twojej … "śmierci". Nasi rodzice to Alfy Watahy
Przędzących Pieśni. Głos członków watahy może przekonać do wszystkiego. W końcu
to element Ducha. Potężni. Kiedyś należeli do Rady, ale z tego co wiem, odeszli
bo chcieli chronić NAS przed NIMI. Rada zabiła naszego najstarszego brata. Był
Wyrocznią. Potężny wilk. Naprawdę. – Zamilkłem na chwilę pamiętając starszego
brata.
< Ivo. Trzymaj się mały. Będzie dobrze.. – Patrzyłem na
promienny uśmiech białowłosego Zack’a.
- Bracisku… A ty jedzies tam z nami? – Patrzyłem w górę na brata wielkimi lawendowymi oczami.
-Nie… Nie mogę.. – Pusty wzrok Zack’a mnie przerażał.
- Dlaczego ? Ja bez ciebie nie jadę!- Tupnąłem butnie nóżką.
- Ivo… - Jego głos mnie otulił. – Musisz jechać. Tu jest
niebezpiecznie. A z resztą, czeka tam ktoś na ciebie… - Wpatrzyłem się w brata.
Ten patrzył na mnie. Kochałem go.
- Ale obiecaj że przyjedziesz! – Ciągnąłem go uparcie za
rękaw śnieżnobiałej koszuli.
- Obiecuje, mały, obiecuję…>
Wtedy nie miałem
jeszcze pojęcia o tym, że wszyscy "wujkowie" czają się na oryginalne
zdolności.. – westchnąłem. Sol się we mnie wtuliła, a może ja w nią? Nie wiem.
Potrzebowałem jej, a ona mnie.
- To nie była twoja wina, bracie.. – To słowo było takie
kojące. Sol odgarnęła jasne, długie włosy z twarzy.
- Może i masz racje. Ale … Ojciec… to inna bajka. Zimny,
chłodny, bez uczuć. Wierz mi straszny osobnik. Jego mocą było niesienie "paraliżu" ciała samym swym głosem. No i przędzenie sieci kłamstw… Matki moc
z kolei wiązała się z niesieniem nadziei. Kochała księżyc. I Zorzę. Tak jak ty
i ja…
- Już się nigdy nie rozdzielimy, prawda Ivo? – Jej oczy
wlepiły się w moje.
- Nigdy. Sol, siostro, myślę że … musimy się na nowo poznać.
I to jak najszybciej. – Splotłem swoją dłoń z jej. Widziałem światło szczęścia
w jej oczach. Przynajmniej zapomniała o tym, co ją smuciło.
- Tak. Jak najszybciej! – uśmiechnęła się szeroko, a ja jej
odpowiedziałem tym samym. Jesteśmy tacy
różni, ale i tacy podobni…
- To teraz twoja kolej na opowiadanie tego, co się z tobą
działo…
( Sol. Czekam na relacje o twoich losach. Potem ja o moich
;) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz