niedziela, 23 marca 2014

(Wataha Ognia) od Victora

-Victor?  - spytała,  drżącym od płaczu głosem.  Spodziewałem się, ze mnie obejmie, ale następnym co poczułem był straszny ból. Otworzyłem oczy  i zorientowałem się że siedzę na podłodze. Vince zawsze potrafiła nieźle przywalić.
- Czy tak powinno się witać  brata? – uśmiechnąłem się, pocierając obolały policzek.
- Jak śmiesz się tu zjawiać, po tym jak mnie zostawiłeś, ty nic niewarty śmieciu?! – krzyknęła. Teraz już nie płakała. Miałem przeczucie że zaraz mnie zabije. Właściwie wcale by mnie to nie zdziwiło… Podniosłem się z podłogi, wytrzepując podarte spodnie. Próbowałem do niej podejść, ale ona się odsunęła.
- Ech Vince,  przecież wiesz że nie zrobiłem tego celowo. Cały czas byłem z tobą – zdałem sobie sprawę z tego, że moja siostra, tak łatwo mi nie uwierzy – Przecież nie zostawiłbym cię samej…
Jej czerwone oczy, takie same jak moje, znowu napełniły się łzami. Chciałem ją przytulić, jak zawsze, ale wiedziałem że tym razem mi na to nie pozwoli.
- Dlaczego nie dałeś mi żadnego znaku? – warknęła, wiedziałem jak stara się teraz nie rozpłakać.
- Po tym wszystkim,  byłem zbyt osłabiony by cokolwiek zrobić, ale nie opuściłem cię. Przecież zawsze mieliśmy być razem, zapomniałaś... ?-  chciałem dodać coś jeszcze, ale moja mała siostrzyczka rzuciła się w moim kierunku, po czym oboje runęliśmy na podłogę. Objęła mnie w pasie i ponownie wybuchła płaczem. Tylko przy mnie dawała się ponieść emocjom.  Objąłem ją i zanurzyłem twarz w jej włosach.
- Tak tęskniłam braciszku – wyszlochała, wciąż pociągając nosem.
- Ja też, ale już jest dobrze  - szepnąłem, głaszcząc ją po głowie. Siedzieliśmy tak kilka minut, dopóki  Vince się nie uspokoiła.
- Jak myślisz ile pozwolą nam tu zostać? – zapytała, bawiąc się moim rękawem.
- Nie mam pojęcia – westchnąłem, całkiem szczerze – A chciałabyś tu zostać?
- Bardzo – ziewnęła i zamknęła oczy. Po jakimś czasie mnie też pochłonął sen.

***
Obudził mnie blask poranka. Vince dalej leżała w tej samej pozie  w której zasnęła, tamtej nocy. Wydawała się być taka mała, aż żal było mi jej budzić.
- Vince, jest już ranek – szepnąłem delikatnie. Otworzyła zaspane oczy i spojrzała na mnie przyjaźnie.
- Nie chcę jeszcze wstawać – mruknęła, wycierając oczy. Cała Vince, gdyby mogła przespałaby  cały dzień. Nagle  rozległo się pukanie do drzwi.  Vince, wytrzeszczyła oczy i szybko podniosła się na własne nogi.
- Kto to? – zapytałem dość idiotycznie, bo skąd mogłaby to wiedzieć.
- Szybko, schowaj się gdzieś. Nikt nie może wiedzieć że tu jesteś – moja siostra w jednej chwili, z małej dziewczynki zmieniła się w chłodną i obojętną  dziewczynę z dobrego domu.
- Niech ci będzie – westchnąłem, przewracając  oczami. Nie lubiłem kiedy Vince, mi rozkazywała, nawet jeśli miała trochę racji. Poprawiła ubranie i wyszła na zewnątrz. Jedyne co potem usłyszałem to jej  niezwykle  znudzony głos.
- Coś się stało Mici?
(Mici? ^.^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz