sobota, 29 marca 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

Na widok Sol wryło mnie w ziemię na tyle, żebym wykazał choć odrobinę przyzwoitości i przestał się na nią gapić.
-Ślicznie wyglądasz.-wymamrotałem szybko. Chyba wypadało to powiedzieć. Zwłaszcza, że to była cholerna prawda. Sol uśmiechnęła się lekko i stanęła obok mnie. W szpilkach była wyższa conajmniej o kilkanaście centymetrów, ale i tak ledwo sięgała mi do brody.
-Idziemy?-Spytała, lekko zawstydzona moją reakcją. Na widok jej rumieńców krew zawrzała mi w żyłach, a ja zacząłem się zastanawiać jak wyglądałaby w moim łóżku. Jezu, pomóż mi trzymać się od niej z daleka.
-Zniszczysz sobie te swoje urocze buciki...-Wskazałem brodą na jej stopy.-Wskakuj.
Spojrzała na mnie oszołomiona i pokręciła głową.
-Ren...Poradzę sobie.
-To nie była propozycja. To był rozkaz.-odwróciłem się do niej plecami, kiedy usłyszałem za sobą ciche westchnięcie porażki. Chwilę później Sol przyciskała się do moich wilczych pleców całym ciałem i kurczowo trzymała futra na moim karku. Uśmiechnąłem się do siebie triumfalnie.
"Grzeczna dziewczynka.-Wymruczałem telepatycznie.-Trzymaj się, mała."- Puściłem się biegiem w kierunku, gdzie prawdopodobnie miał stać dom dla mnie i Faith. Na myśl o waderze coś przewróciło mi się w żołądku. Nie byłem pewien co zrobię, kiedy już ją zobaczę, choć prawdopodobnie będę zły. Albo całkiem odwrotnie. Mój tok myśli przerwał nieznaczny ruch Sol, od którego na moim ciele rozbiegły się dreszcze. Kurwa, jak to jest w ogóle możliwe, że ona tak na mnie działa?! Przyspieszyłem, kiedy zobaczyłem przed sobą średnich rozmiarów drewniany budynek, w którego wszystkich oknach paliły się światła. Zmieniłem postać i delikatnie opuściłem Sol ze swoich pleców.
-Chodźmy.-objąłem ją ramieniem, bo zaczęła lekko dygotać z zimna i poprowadziłem, jak sądziłem, do drzwi wejściowych. W środku było lepiej niż się spodziewałem. Dom był całkiem duży, urządzony wygodnie i ciepło. Mój wzrok padł na duży bar w kuchni, w tej chwili cały zastawiony butelkami whisky, brandy, wódki, piwem, drinkami i wszystkimi możliwymi trunkami. W pomieszczeniu, który zapewne był salonem, na brązowych kanapach siedziało już kilka osób, w tym Ice i gadało z ożywieniem. Nigdzie nie widziałem Faith.
-Cześć.-Podałem Ice'owi rękę. Nieźle to wszystko urządziłeś.-Rozglądnąłem się jeszcze raz po mieszkaniu. Przyznaję, że Ice przeszedł moje oczekiwania...Dopiero teraz dotarło do mnie, że JA miałem tu mieszkać. Razem z Faith. Do końca mojego usranego życia... Sam nie wiem czy się cieszyłem czy nie. Może wcześniej skakałbym z radości, ale teraz..kiedy obok mnie stała Sol, nie byłem już niczego pewien.
-Tak myślałem, że ci się spodoba.-Ice uśmiechnął się szeroko.-Siadajcie. Właśnie zrobiłem kilka dobrych drinków. Sol, co pijesz?
-Na razie nic.-Ledwo udało jej się przekrzyczeć muzykę.
-A dla mnie coś mocnego.-Mruknąłem i usiadłem na jednym z foteli. Poklepałem miejsce obok siebie, dając Sol znak, żeby usiadła.
*
Po kilku głębszych poczułem się znacznie lepiej. Przede wszystkim nie wkurwiała mnie aż tak bardzo reakcja mojego ciała na obecność Sol, która siedziała zaledwie kilka centymetrów dalej. W całym domu zebrała się chyba większość mieszkańców, a kilka par tańczyło na środku salonu w rytm pobudzającej muzyki. Wciąż nie było Faith. Rozejrzałem się z irytacją i wtedy ją zobaczyłem. Prawie upuściłem kieliszek, który trzymałem w ręku. Ciemny gorset opinał jej zgrabne ciało, a jasne włosy okalały swobodnie jej twarz i podkreślały złote, czujne oczy. Patrzyła prosto na mnie i wyglądała na zdenerwowaną...Pewnie jak ja. Chociaż nie. Ja chyba bardziej. Bo ja miałem misję. Musiałem sprawdzić, czy między nami jest to samo, co czuję z Sol.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz