Zatrzasnęłam za sobą drzwi i osunęłam się na podłogę ciężko dysząc. Nie chciałam by tak to się potoczyło. Tutaj miało być inaczej, całkiem inaczej. Gdybym tylko umiała nad sobą zapanować. Dalej czułam zapach Mici za moimi drzwiami. Chciałam wyjść do niej i ją przeprosić, ale nie mogłam. Zadawała by więcej pytań, a nikt nie mógł się dowiedzieć o Victorze.
- Widzę że, masz już pierwszych znajomych – dopiero teraz podniosłam na niego wzrok. Czujnie mi się przyglądał.
- Zamknij się. Znowu podsłuchiwałeś – bardziej stwierdziłam niż spytałam.
- Od razu podsłuchiwałem – wzruszył beztrosko ramionami – usłyszałem to i owo.
Wstałam z podłogi i podeszłam do komody. Otworzyłam szufladę, oczywiście niczego tam nie było. Victor z ciekawością podążał za mną wzrokiem.
- Szukasz czegoś? – spytał, rozciągając się na łóżku.
- Musimy się stąd wynieść - odpowiedziałam beznamiętnie, szukając czegoś co mogłoby się nam przydać.
- Co? Nawet jeszcze się nie zadomowiłem, a my już wyjeżdżamy? – wyglądał na nieco niezadowolonego – A co z tym co mówiłaś w nocy? Powiedziałaś że, chcesz tu zostać, czyż nie?
- Zmieniłam zdanie, jasne? – wybuchłam – Nie pasujemy tu! Nie pasujemy nigdzie, prędzej czy później i tak się o nas dowiedzą, co za tym idzie Rada też się dowie że tu jesteśmy! – ukryłam twarz w dłoniach, byłam tym już zmęczona. Chciałam zasnąć i nigdy się nie obudzić. Kiedy otworzyłam oczy, stał przy mnie Victor.
-Niech będzie – westchnął – ale ja nie wyjdę stąd niezauważony. Znowu musimy to zrobić – pogłaskał mnie po policzku.
- Masz na to dość energii? – wiedziałam o czym mówi i nie uważałam tego za dobry pomysł.
- Zaraz się przekonamy – uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Moje ciało przeszył straszny ból, chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle. Ocknęłam się na podłodze i rozejrzałam się wokoło. Victora nigdzie nie było.
-„ Victor, jesteś tam?” – pomyślałam.
- „ Tak, jestem” – usłyszałam w głowie głos brata. Czyli tym razem połączenie się udało. Wyszłam z pokoju i cicho zatrzasnęłam drzwi. Kiedy udało mi się wyjść z jaskini nie czekając , zmieniłam się w wilka i pobiegłam przed siebie, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak wielkie są tereny należące do Watahy Ognia. Wyczuwałam, że zbliżam się do ich granicy, przyśpieszyłam. Nagle usłyszałam warknięcie, niestety zbyt późno. Następnym co poczułam był straszny ucisk w klatce piersiowej. Podniosłam głowę by spojrzeć w twarz osobnikowi, który od tak udaremnił moją ucieczkę.
(Ktoś? :3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz