-W czym, mamo?-Udałam, że nie mam zielonego pojęcia o czym mówi.
-Dobrze wiesz, Faith. Znam cię i wiem, że nigdy nie przyszłabyś zdać sprawozdania Radzie bez jej wyraźnego nakazu, a o ile wiem, takowy nie miał miejsca. Nie oszukasz mnie.
-Wiem...-Westchnęłam.- Masz rację, nie po to tutaj przyszłam.-Ostatecznie się poddałam.
-Więc po co?-Matka zmierzyła mnie swoimi akwamarynowymi oczami. Była wyraźnie zaniepokojona.
-Hoax nie należy do mojej watahy.-To zdanie wypowiedziałam na jednym oddechu odwracając wzrok.-Złamaliśmy zasady i pozwoliliśmy obcej Watasze na wydzielenie swojego terytorium na naszym terenie. Wbrew nakazom Rady.
-Faith..-Matka pokręciła głową w geście bezsilności.-To nie wszystko, prawda?
-Nie. Ren zabił Dimitriego.
Obserwowałam reakcję mamy, która zupełnie mnie zaskoczyła. Nie wydawała się być zła ani zaskoczona, ale raczej zmartwiona. Zupełnie jakby podejrzewała to od dawna.
-Domyślałam się.-Wyszeptała cicho.-Już dawno powinien był wrócić, ale myśleliśmy, mieliśmy nadzieję, że nie zebrał jeszcze wszystkich informacji i to dlatego jego nieobecność się tak przedłuża, ale...
-Przykro mi. Wiem, że się znaliście.-Objęłam się ciasno ramionami i spuściłam wzrok.
-Wiesz, że co może Wam grozić za zabicie członka Rady?
-Domyślam się...Niestety. Kary wymierzane przez Radę są zazwyczaj bardzo surowe.
-Właśnie. W najlepszym wypadku oddadzą was Czarnym Magom.
Wzdrygnęłam się na dźwięk tych słów. Czarni Magowie potrafili sprawiać ból potężniejszy od tego, który możemy sobie wyobrazić. Zaledwie kilka minut pod ich czarami w zupełności wystarczało żeby postradać zmysły, popełnić samobójstwo, albo umrzeć z bólu. W zależności od przewinienia kara miała różny wymiar.
-Dlatego tutaj jestem. Muszę dowiedzieć się ile jeszcze zostało nam czasu. Jeśli jeszcze się nie dowiedzieli, możemy jakoś z tego wybrnąć. Pomożesz nam?-Spojrzałam jej w oczy z nadzieją.
Zamyśliła się przez chwilę.
-Tak. Dla twojego dobra nie będę cię wtajemniczać w to co zamierzam zrobić. Na razie powinno wystarczyć ci to, że jestem po waszej stronie i nikomu nie zdradzę tego co mi powiedziałaś. Nawet tacie. Jedyne co musisz zrobić to dalej kłamać i udawać, że nic się nie stało.
Do oczu napłynęły mi łzy. Nie potrafiłam nawet wyrazić swojej wdzięczności dla tego, co dla mnie robiła. Ryzykowała życie, żeby nas chronić.
-Dziękuję, Mamo.-Wyszeptałam, wtulając się w jej bok.-Bardzo cię kocham, wiesz?
-Wiem, córeczko. Wiem...-powiedziała zamyślona.- Kocham ciebie i Ice'a nad życie. Zrobię dla was wszystko.-Przez chwilę w pomieszczeniu zapanowała cisza.-Ten Hoax....Kim on tak naprawdę jest?
Zaczerwieniłam się lekko. Nie chciałam jej już dłużej oszukiwać.
-Przyjacielem.-Powiedziałam po chwili zastanowienia.
-Nie jestem ślepa, Kochanie. Widziałam jak on na ciebie patrzy. Ty też zresztą...
-Możemy teraz o tym nie mówić?-Przerwałam jej. To nie był dobry temat do rozmowy.
-Jasne. Pamiętaj tylko, że jesteś damą. I pamiętaj o Renie. Za trzy tygodnie...
-Tak, pamiętam. Ceremonia zaślubin.-Podniosłam się z kanapy i podeszłam do drzwi.-O Renie raczej trudno jest zapomnieć...O to możesz być spokojna, Mamo....
-Mam nadzieję.
-Pójdę na górę się przebrać.-Dodałam.
-Pewnie. Zejdźcie potem na kolację.-Powiedziała, uśmiechając się lekko.-I zostawcie otwarte drzwi w sypialniach.
-Mamo!-Zmarszczyłam czoło, zawstydzona.
-Nie denerwuj się. Przecież sama wiesz, że w towarzystwie tego chłopaka nie możesz sobie ufać. Widziałam was razem przez kilka minut, ale zdążyłam zauważyć to i owo.
-Dobra...Niech będzie.-Rzuciłam.
-Pamiętaj o Rennierze.
-Pamiętam. Cały czas.-Westchnęłam cicho i ruszył po schodach do swojego dawnego pokoju.
(Hoax?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz