Po odejściu Nezumiego siedziałam w grocie rozglądając się i oswajając z nowym miejscem. Po jakiś dwóch godzinach postanowiłam przejść się po okolicy. Rozglądałam się, żeby się nie zgubić i jednocześnie starałam się zapamiętać drogę... Jednak mi się nie udało i się zgubiłam. Uważnie patrzyłam wkoło czy nie widać nigdzie członków innych watah, ponieważ nie chciałam wejść na ich teren. Robiło się szaro, a ja nadal błądziłam po lesie... Pomyślałam, że chyba było by lepiej zostać tu i z rana ponownie wyruszyć szukać swojej watahy. Leżałam na liściach, i starałam się choć trochę zdrzemnąć, lecz nie mogłam usnąć. W całkowitej ciszy przyglądałam się księżycowi, gdy usłyszałam jakiś szelest.
Zaniepokoiłam się i od razu wstałam. Rozglądałam się, ale nikogo nie widziałam. Dalej stałam i się rozglądałam, nagle dostrzegłam jakiś cień w świetle księżyca.
(ktokolwiek?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz