piątek, 7 marca 2014

(Wataha Wody) od Faith

-Idziemy?- Odchrząknęłam, żeby zwrócić na siebie uwagę Hoax'a. Spojrzał na mnie zaskoczony i szybko wstał z łóżka.
-Tak...Jasne...-Podszedł i musnął ustami mój policzek.- Ładnie wyglądasz.
-Twoje komplementy mnie nie ruszają.-Mruknęłam. Oczywiście to było kłamstwo. Ruszały. I to bardzo.
-Oczywiście.Wybacz, zapomniałem.-Uśmiechnął się szelmowsko i złapał mnie za rękę. Pociągnął mnie za sobą po schodach i dopiero u ich podnóża wyrwałam rękę z uścisku.
-Opanuj się!-Warknęłam.- Mogą nas zobaczyć..-Zbył moją uwagę wzruszeniem ramion i wszedł za mną do jadalni. Zmierzyłam go krytycznym wzrokiem. Chyba nie ma zasad, których by przestrzegał.
-Faith, córeczko!-Wpadłam prosto w ramiona taty, który czyhał na mnie przy drzwiach. Spojrzałam w jego złote oczy. Dokładnie takie same jak moje i uśmiechnęłam się szczerze.
-Cześć, Tato. Też za tobą tęskniłam...-Zerknęłam na Hoax'a, który znów został gdzieś na uboczu.
-Witam. Ty pewnie jesteś Hoax?- Tata uścisnął dłoń chłopaka, a jego wyraz twarzy gwałtownie się zmienił. Teraz wyglądał tak jakby coś go zaniepokoiło. A może zaciekawiło?
-Taa, proszę Pana.-Burknął Hoax.
-Ehm.-Zza pleców ojca odezwał się męski głos.-A ze mną się nie przywitasz?
Wychyliłam się, żeby spojrzeć na właściciela głosu i omal nie krzyknęłam, kiedy moje spojrzenie powędrowało do wysokiego blondyna o stalowoszarych, zimnych oczach. Postrach Rady, ojciec Macabre. Ciarki przebiegły mi po karku. Czyżby wiedzieli? Czy mama by nas wydała?!
-Jaka szkoda, że nie zabrałaś ze sobą Macabre...-na jego twarzy odmalował się fałszywy żal. Dobrze wiedziałam, że zawsze nie cierpiał syna. Co więcej. Przeprowadzał na Mac'u swoje plugawe eksperymenty, które rzekomo miały uczynić z niego jego prywatną maszynę do zabijania. Niestety. Nie udało mu się.
-Tak. Szkoda.-Burknęłam, podając mu rękę ze wstrętem, którego nie dałam po sobie poznać.
Alexius zupełnie nie przypominał swojego syna. Ojciec-jasnowłosy i blady, syn-czarnowłosy i groźny. Nigdy nie widziałam matki Macabre'a, bo umarła przy jego porodzie, ale ponoć to do niej Mac jest podobny. Pod każdym względem.
-Ehm, kolacja jest już na stole.-Odezwała się mama. Po raz pierwszy tego wieczoru.-Alexius zje dzisiaj z nami.-Wymieniła ze mną znaczące spojrzenia, a ja wyczytałam z jej myśli, że nie miała nic wspólnego z wizytą przewodniczącego Rady. Kamień spadł mi z serca i dopiero teraz zauważyłam, że Alexius całkowicie ignoruje obecność Hoax'a. Dziwne, ale bardzo dla mnie wygodne.
Ku mojej irytacji członek Rady usiadł po mojej prawej stronie. Posłałam Hoax'owi błagalne spojrzenie. Zrozumiał i usiadł po drugiej stronie. "To Przewodniczący Rady. Ojciec Macabre'a" Wysłałam mu myśl.
Uniósł czarne brwi ze zdziwienia i zaczął dłubać widelcem po swoim steku, co jakiś czas zerkając na mnie i pozostałych." Uciekamy?" Zapytał telepatycznie.
"Nie. Nie możemy."
Już miałam się zająć swoim talerzem, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Jezu. Następny członek Rady?!
-Spodziewacie się kogoś?-Zapytałam, a mama pokręciła przecząco głową i wstała, żeby otworzyć.
-Helene! Jak miło cię widzieć...-Z korytarza dobiegło mruczenie męskiego głosu. Akurat ten głos był mi aż za dobrze znany. Skuliłam się na swoim krześle, czując na sobie badawcze spojrzenie stalowoszarych oczu Alexiusa. Zwróciłam do niego twarz i dostrzegłam cień rozbawienia na jego ustach.
-Cain...-Mama była wyraźnie zirytowana.- Wejdź. Jesteśmy w jadalni.
Wstrzymałam oddech, gdy w drzwiach pojawiła się czarnowłosa głowa mężczyzny z zarostem i zielonymi oczami.
-A kogo my tutaj mamy? Nie macie chyba nic przeciwko, jeśli z wami trochę posiedzę?-Odezwał się ochrypłym głosem, rzucając mi rozognione spojrzenie.
-Oczywiście...Nie mamy tylko wolnego miejsca.-Powiedziała mama.
-Możesz usiąść mi na kolanach, Kochanie.-Wymruczał jej do ucha. Skrzywiła się. Rzuciłam okiem w stronę taty, który posyłał piorunujące spojrzenia w stronę mężczyzny.
"A kto to jest, u diabła?!"-Usłyszałam w głowie warkot Hoax'a.
"To? To jest ojciec Rena..."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz