piątek, 28 marca 2014

(Wataha Burzy) od Hoax'a

Dłuższą część drogi powrotnej milczeliśmy. Faith była bardzo głęboko zamyślona, a i ja nie miałem nastroju do rozmów. Nie mogłem mieć pewności, że ten cały Alexius zna prawdę o moim ojcu i właśnie to miał na myśli, mogło mu chodzić o coś zupełnie innego, jednak nie dawało mi to spokoju. Gdyby rzeczywiście tak było nie byłaby to najlepsza sytuacja dla mnie i dla Hebi. Co gorsza - nie moglibyśmy dłużej zostać w Niemych Górach.
- Hoax? - usłyszałem głos Faith. Musiałem się zamyślić, bo nie słyszałem co mówiła wcześniej.
- Hm?
- Wiesz co Alexius miał na myśli?
- Eh, myślałem, że od ciebie się dowiem... - spróbowałem wybrnąć.
Pokręciłem głową.
- Wiesz...Jesteś kiepskim kłamcą.
Mogłem się domyślić, że Fai tego nie łyknie. Faktycznie, nigdy nie byłam dobrym aktorem. Poza tym - jak można oszukać kogoś kto czyta w myślach?
- Wiem - westchnąłem. Spojrzałem w piękne oczy Faith - I chyba wiem o co mu chodziło.
- Więc?
- Pamiętasz jeszcze jak opowiadałem ci, że nasz ojciec odszedł?
Dziewczyna się zastanowiła.
- On nie umarł...prawda? - domyśliła się.
- Nigdy tak nie mówiłem - uśmiechnąłem się gorzko - Nie, to nie było takie "odejście". On dosłownie odszedł - Faith wydawała się być zainteresowana więc zacząłem historię - Miałem w tedy chyba 12 lat, Hebi miała 8. Nasz ojciec był...Nie wiem jak to nazwać, ale słowo "egzorcysta" będzie tu chyba najodpowiedniejsze. Należał do jakieś dziwnej organizacji, której głównym celem było pozbycie się całego "zła" z tego świata poprzez "oczyszczenie". Nie do końca wiem na czym ono polegało. W każdy razie, Hebi od urodzenia posiadała dziwną moc. Oprócz własnej siły posiada też demoniczną postać. Widziałem to może 2 razy w życiu... Pierwszy, kiedy straciła nad sobą kontrolę, bo...No zezłościłem ją - nie wiedziałem jak nazwać "przypadkowe" obcięcie jej włosów i kawałka ucha podczas zabawy - A drugi raz kiedy ojciec próbował wyrwać z niej to coś.
- Próbował pomóc, nie mógł być zły...Prawda? - zapytała niepewnie Faith.
- Nie do końca. Nie wiem czy mogę nazwać go złym człowiekiem. Po prostu miał trochę inną definicję dobra niż my. Uważał, że "wypędzając demona" z Hebi ratuje jej dusze, nie patrząc nawet na to, że w ten sposób odbiera swojej córce życie...
Zamilkłem na chwilę. Próbowałem wrócić do tego zdarzenia. To było bardzo dawno i starałem się wymazać je z pamięci.
- Demon przedstawiał się, przynajmniej według Hebi, jako Inferno. Prawdopodobnie posiada własną wolę, a nawet dusze. Nie jestem pewien na jakiej zasadzie wybiera sobie nowe pojemniki, czyli ciała, ani czy w ogóle ma możliwość wyboru. Wracając do mojego ojca - pewnego wieczoru bawiliśmy się z Hebi. Ojciec wszedł do pokoju, zabrał ją i kazał mi iść spać. Nie mogłem wytrzymać z ciekawości i podkradłem się żeby zobaczyć co robi. W tedy drugi raz zobaczyłem Inferno. Nastąpił wybuch i zrobiło się biało. Kiedy się ocknąłem ojca już nie było. Hebi była nieprzytomna. Ludzie przychodzili z wioski, patrzyli. Zdecydowaliśmy się opuścić dom. Nigdy nie szukaliśmy ojca.
- Teraz rozumiem... - powiedziała cicho Faith - Ale...Co w takim razie twój ojciec ma wspólnego z Radą?
- Nie mam pojęcia - zamyśliłem się chwilę - Chociaż domyślam się czegoś. Organizacja, której był członkiem był tak jakby "do wynajęcia". Wykonywali różne zlecenia, jak na przykład zabójstwa i brali za to wynagrodzenie. Mogli kiedyś współpracować z Radą... - stwierdziłem, ale widząc spojrzenie Fai dodałem - To tylko przypuszczenia.
Znaleźliśmy się na terenie Niemych Gór. Pożegnaliśmy się i każde ruszyło w swoją stronę.
Byłem tak cholernie zmęczony, że najlepiej od razu poszedłbym przespać się do swojej groty, ale spotkałem na drodze Hebi. Dałbym jej spokój, ale jej dość niecodzienny ubiór nie pozwalał mi na to.

(Hebi, tłumacz się z bikini ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz