- Ivalio, Wataha Wody. Miło poznać. – powiedziałem cicho.
Byłem w lekkim szoku. Przed chwilą wykrwawiałem się, a teraz… żyję.
- Devon, Wataha
Powietrza … - spojrzałem na niego. Uratowali mnie. Ale ze mnie ciamajda.
Rzuciłem się sam na starszych, bardziej doświadczonych… przeciwników. Ups.
- Nezumi, Wataha
Powietrza. – Czułem jego zaniepokojony wzrok na plecach. Nie dziwię się mu.
Czułem się o wiele lepiej gdy tak tu koło mnie stał. Naszła mnie ochota
przytulenia się do niego. Ale nie byłoby to za bardzo na miejscu. I…
praktycznie się nie znamy. Choć ten zapach Neziego… Ta szarlotka z dodatkiem
jagód… i szaleństwa… hmm… takie kremowe ciasto z owocami. To strasznie kusiło.
Wystarczyłoby się odwrócić. I i i … nie, ja o tym nie myślę.
- Ice, Wataha Wody.
Skoro już wszyscy się znamy, Ivo … Co ci kurcze ODBIŁO?! – Ice znowu się
wściekł. Już wolałem jak leżałem sam na tej ziemi.. we krwi.. No dobra. Nie. To
bolało. Poczerwieniałem. Temperatura opadła. Śnieg się pojawił. Wiosna. A ja ją
zapaskudzam zimnem.
- Instynkt. –
Burknąłem. – Trochę mnie poniosło …
- Trochę?! Zabić się
chciałeś?! Przecież nawet nad sobą nie panujesz!- Ice nie odpuszczał. No co mam
powiedzieć. Nudziło mi się? No tego nie powiem. Za nic w świecie.
- Ej, ej… Uspokójcie
się… - Devon spróbował załagodzić sytuację. Em… dziękuję? – Może i... – wskazał
tu na mnie. Nie pamięta mojego imienia czy co? – się wygłupił. Ważniejszy jest
raczej fakt. Co tu robili ci zwiadowcy …
Och. No racja. Już Ice
się na mnie nie wyżyje? Czy nadal jestem na linii ostrzału? Aaaaa.. Nie wiem.
Nezi przysiadł obok mnie. Zerknąłem w jego kierunku. Nasze spojrzenia się
spotkały. Wpatrzyłem się w jego piękną twarz. Za cudowny…
- Tak. Racja …
( Ice? Devon? Nezumi? Mici? Co o tym myślicie?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz