czwartek, 20 marca 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

-Skoro już wszystko wiemy, możesz mnie przeprosić.-Warknąłem do Ivalio.
-Przeprosić?-Uniósł brew.-Chyba jej nie uwierzyłeś?-W tym samym momencie spojrzeliśmy na Sol, która sennie osuwała się właśnie na ziemię.
-Kurwa.-Złapałem ją w pasie i wciągnąłem w ramiona, żeby nie pozwolić jej położyć się na ziemi, co najwyraźniej zamierzała zrobić.-Dlaczego miałbym jej nie wierzyć?-Kiedy Sol była już bezpieczna w moim uścisku, spowrotem zwróciłem twarz do obserwującego nas Ivalio, a z mojego gardła wydobył się warkot.
-Bo ona kłamie, żeby cię chronić.-Przechylił głowę.-Ty na serio tego nie widzisz?
-Dobra, zamknij się, bo za raz skończy się ten Dzień Dziecka.-Obnażyłem zęby. Ten kutas nie zrobił się aby za cwany, czy mi się tylko wydaje?-Radziłbym ci wracać do domciu, bo mamusia już się pewnie martwi.-Syknąłem, mrużąc oczy.
Wzruszył ramionami i zrobił krok na przód.
-Dobrze, ale ona idzie ze mną.
-Po moim trupie.-Warknąłem i podniosłem ją z ziemi.-ONA idzie ze mną, Chłopczyku.
Odwróciłem się do chłystka plecami i zacząłem iść w kierunku swojej watahy, uśmiechając się drwiąco.
-Nie pozwolę ci jej ranić, Ren.-Burknął. Przystanąłem na chwilę i parsknąłem.
-Nie zamierzam. A teraz spadaj, dopóki jeszcze jestem miły.-Zignorowałem go. Zaniepokoiła mnie myśl, że faktycznie byłbym nawet bardzo zdolny pokazać mu gdzie jest jego miejsce, nawet jeśli oznaczałoby to wkurwienie Sol. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale jakoś udało mu się stać się numerem drugim na mojej Czarnej Liście. 
W jaskini zdałem sobie sprawę z tego, że za cholerę nie wiem gdzie jest grota Sol. Cóż, chyba powinienem bardziej interesować się swoim stadem...Rzuciłem okiem na śpiącą dziewczynę i serce odrobinę zmiękło mi na widok jej pogrążonej w śnie, ślicznej twarzy. Niech to szlag, chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego jak ona teraz wygląda. 
Nie zaprzątałem sobie głowy szukaniem jej groty i położyłem ją na swoim łóżku. Spała tak mocno, że musiała być cholernie zmęczona. Niedziwne. Miała raczej dzień pełen wrażeń. Mój problem polegał raczej na tym, że teraz to ja nie miałem gdzie spać. Zdjąłem koszulkę przez głowę i wślizgnąłem się pod kołdrę po drugiej stronie dużego łóżka, uważając, żeby nie obudzić Sol. Wpatrywałem się jeszcze chwilę w jej spokojną, idealną twarz, aż wkońcu ja też zapadłem w sen.

*
Kiedy się obudziłem, było mi stanowczo za ciepło. Chciałem się podnieść, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że ręce Sol oplatają mnie niczym bluszcz. Wstrzymałem oddech. Jeszcze spała i chyba nie była świadoma tego, że jest całkowicie przyciśnięta do mojego ciała. Była tak blisko, że czułem na skórze jej miarowy oddech, a w nosie łaskotał mnie słodki zapach jej włosów, rozsypanych na moim ramieniu. Kurwa mać. Uniosłem się powoli na łokciach, próbując zignorować uczucie, kiedy jej skóra jest na mojej skórze i delikatnie wyplątałem się z otaczających mnie rąk. Przeczesałem dłonią włosy, sterczące w różne strony świata i usiadłem na skraju łóżka, jednocześnie wciągając przez głowę czysty T-shirt. Wstałem szybko i nie patrząc na Sol, podszedłem do okna, kiedy usłyszałem za sobą cichy, zaspany głos.
-Ren?

(Sol?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz