Zaniemówiłam. Przez moją głowę przemknęło tysiąc różnych myśli na raz. Czułam, że mam ochotę skakać z radości, jednocześnie musiałam się opanować. Wiedziałam, że Ice nie kocha mnie tak jak kocham go ja, ale to mi zupełnie wystarczało. Mijały minuty, a ja nadal nie odpowiedziałam na jego pytanie.
- Tak. – powiedziałam na bezdechu. Zapadła głucha cisza. Bałam się oddychać, żeby nie zakłócić tej cudownej chwili szczęścia, aczkolwiek coś we mnie drgnęło. Dopiero teraz dotarło to do mnie tak naprawdę. Przytuliłam go mocno, hm..może troszkę zbyt mocno, ale miałam do tego prawo. Bałam się tylko, że połamię mu żebra, cóż nie protestował, a więc nie miałam zamiaru go puszczać, przez dłuższą chwilę. Jest mój. Wiem, człowiek to nie przedmiot i nie może do nikogo należeć, ale nie o to mi chodzi. Po prostu ja go kocham i on mnie kocha. Czyż to nie cudowne?! Wreszcie mogę powiedzieć, że jestem w pełni szczęśliwa. Teraz miałam wrażenie, że nic tej mojej euforii szczęścia nie może zakłócić. Chciałam cieszyć się tą chwilą jak tylko mogłam najdłużej. Te słowa wciąż brzmiały mi w uszach. Po moich policzkach spłynęły łzy. I chyba po raz pierwszy łzy szczęścia. Jestem bardzo wrażliwa. Mogę spędzić resztę mojego życia z osobą, którą kocham bezgranicznie. Kocham Ice’a bardziej niż cokolwiek innego na świecie, kocham go nad życie i jakimś cudem on mnie równo mocno kocha. Oderwałam się od niego, aby spojrzeć mu w oczy. Widziałam odbicie mojego uśmiechu. Widząc moje zadowolenie Ice odwzajemnił uśmiech i pogłaskał mnie delikatnie po czole. Dopiero po chwili zauważył łzy na moich policzkach, które kilka minut temu płynęły strumieniami. Wytarł je szybko wierzchem dłoni. Na dworze było już całkiem ciemno. Eh.. Kiedy zamknęłam oczy widziałam dosłownie to samo co wtedy, kiedy patrzyłam na wyjście od jaskini. Ice objął mnie w tali i przyciągnął do siebie. Przed oczami znowu stanęła mi twarz tego mężczyzny. Akurat teraz! Automatycznie się poruszyłam.
- Cii..- Ice odgarnął mi włosy z czoła.- Wszystko będzie dobrze, jestem przy Tobie. – wyszeptał do mojego ucha. Faktycznie przy nim czułam się bezpieczna. I miałam się tak czuć już zawsze. To znaczy, przynajmniej taką miałam nadzieję. Poczułam, że jestem zmęczona ale nie chciałam zasypiać. Już dość dużo chwil spędzonych z Ice’m przespałam.
- Mam taką nadzieję. – pocałowałam go w policzek i przytuliłam go z powrotem. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
(Ice?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz