niedziela, 23 marca 2014

(Wataha Ognia) od Vince

Po opuszczeniu sypialni Macabre, byłam nieco zbita z tropu. Zdawałam sobie sprawę z tego że jest nieco… ekscentryczny, ale żeby trzymać na swoim terytorium mordercę? Sam mówił ze mi nie ufa, więc  po tym wszystkim powinien się mnie pozbyć, ale nie zrobił tego..  Zamyślona, prawie nie zauważyłam Mici, którą właśnie minęłam.  Przeszłam jeszcze parę metrów, otworzyłam pierwsze lepsze drzwi i weszłam do środka.  Nawet się nie rozglądając, wskoczyłam na łóżko i zaczęłam się po nim wić  dziko chichocząc.
- Kto by pomyślał Mac, ze będziesz tak naiwny,  by pozwolić mi tu zostać? – dusiłam się  ze śmiechu, już dawno tak się nie czułam. Jeśli będę dalej trzymać go po swojej stronie, nikt nawet nie weźmie mnie za sprawcę, jak długo bym to robiła… z nagłego ataku radości wyrwał mnie cichy dźwięk. Czułam czyjąś obecność. Dopiero teraz poczułam  zapach tak mi znajomy, że aż niezauważalny. Szybko zerwałam się z łóżka, by spojrzeć na postać wysuwającą się z cienia.
- Rzeczywiście, nieźle to rozegrałaś Vince – rozległ się lekko zachrypły szept, który rozpoznałabym wszędzie.  Przede mną stał młody chłopak, o białych włosach w szarej, poszarpanej koszuli. Uśmiechał się, patrząc na mnie szkarłatnymi oczami. Poczułam jak  po moich policzkach spływają łzy.
- Victor?
(Victor?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz