-Nie chciałem cię obudzić.-Odwróciłem się do zaskoczonej Sol, starając się nie zwracać uwagi na sposób w jaki nieuczesane włosy okalają jej twarz, budząc ostry ból w moich lędźwiach.
-Zastanawiam się tylko co ja robię w twoim łóżku...-Na jej blade policzki wypłynął delikatny rumieniec.
-Spokojnie, wiem jak to wygląda...-Posłałem jej lekko wymuszony, i dość nieśmiały jak na mnie uśmiech.-Zasnęłaś, a ja nie wiedziałem gdzie jest twoja grota, więc pomyślałem..Pomyślałem, że będzie ci tu wygodnie.-Wskazałem na sporych rozmiarów łóżko i uderzyła mnie żenująca strona tej sytuacji.
-Spałeś...ze mną w jednym łóżku?-Zapytała bardzo powoli przeciągając sylaby.-Spaliśmy..hm...Razem?-jej zielone oczy zrobiły się wielkie jak spodki od filiżanek. Wyglądała na przestraszoną. Właściwie to jeszcze żadna dziewczyna nie narzekała z tego powodu. Nie jestem przyzwyczajony to takich reakcji...
-Tak.-powiedziałem, wzruszając ramionami i starając się przybrać obojętna minę.-Podłoga nie jest jakoś szczególnie wygodna.-Uniosłem brew, wyczekując jej reakcji. Kurwa, co ja sobie myślałem?! Ona nie jest taka jak inne. Nie wskoczyłaby do łóżka pierwszemu lepszemu chłopakowi, nawet jeśli chodziło tutaj TYLKO o spanie.
-Nie bałeś się, że mogę ci coś zrobić?
-Bez przesady, Sol. Nie rozpychałaś się aż tak bardzo.-zdobyłem się na żartobliwy uśmiech.
Pokręciła głową i spuściła wzrok na podłogę.
-Miałam raczej na myśli to, że nie potrafię jeszcze do końca panować nad swoimi mocami, Ren. Mogłam cię nawet zabić...
-Ale nie zabiłaś, Mała.-Uśmiechnąłem się smutno.-Na szczęście jakoś udało mi się przeżyć. Chociaż przyznaję, że było...ciężko. Zwłaszcza kiedy zaczęłaś chrapać.
-Co?!-Sol natychmiast uniosła głowę.-Ja nie chrapię.-Powiedziała lekko zirytowana.
Parsknąłem śmiechem.
-Prawda. Nie chrapiesz.-Przyznałem, unosząc ręce.-Właściwie to było nawet całkiem miło.-BARDZO miło, pomyślałem. Oprócz momentu, kiedy musiałem się obudzić i jakoś od niej odkleić, co było cholernie trudne.
Sol uśmiechnęła się, próbując nieskutecznie ukryć rumieniec. Nie wiedziałem tylko czy to z irytacji czy z zażenowania. Wszystko jedno. Ważne, że wyglądała ślicznie. Błąd. Nie powinienem o niej w ten sposób myśleć, do kurwy nędzy! Znów ból w lędźwiach. Walczyłem z przemożną chęcią, że rzucić ją z powrotem na łóżko i już jej stamtąd nie wypuścić.
-Chyba powinnam już iść...Dzięki za...Przenocowanie. Myślę, że pójdę teraz do Ivalio...-Podniosła się.
-A tak. Twój "brat".-Ostatnie słowo wypowiedziałem z nieskrywaną niechęcią. Jeszcze nie dopuściłem do siebie myśli, że ten młotem może być z nią spokrewniony. Odwróciłem się do niej plecami.-Wrócisz?
-Pewnie tak...Na razie wciąż jestem częścią twojej watahy.
-Co to znaczy "na razie"?!-odwróciłem się gwałtownie i założyłem ramiona na piersi.
-Jeszcze nie wiem...Po prostu Powietrze nie jest moim żywiołem, Ren. Jest nim Duch.-Wymamrotała, nie patrząc na mnie, tylko na ścianę obok.
-To nie ma znaczenia.-Warknąłem zaskoczony.-Nie tworzymy watah pod względem mocy, choć to może mieć też znaczenie. Tutaj liczą się raczej więzi i chęć przynależenia. No chyba, że...Ty nie chcesz tu być.
Ta myśl uderzyła mnie, wywołując ból w klatce piersiowej.-Nie mogę cię do niczego zmuszać. Możesz odejść, jeśli tego właśnie chcesz.-Powiedziałem krzywiąc się.
-Nie chcę teraz o tym rozmawiać.-dalej nie patrzyła mi w oczy.
-Dobra. Dokończymy jak wrócisz.-Syknąłem przez zaciśnięte zęby. Sol wyszła bez słowa i zamknęła za sobą drzwi, a kiedy tylko to zrobiła złapałem pierwszy lepszy badziew, który miałem akurat pod ręką i rzuciłem nim o ścianę z wściekłością.
Ta mała nigdy się nie dowie, że zabija mnie każdego dnia. Nie jestem pewien, czy jestem gotowy na to żeby ją stracić. Kurwa mać. Na pewno nie jestem gotowy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz