-Cóż...Masz najpotężniejszą moc, jaką do tej pory spotkałem, a jesteś tylko 12-letnią dziewczynką, która nie potrafi jeszcze zmienić swojej postaci na zawołanie.-Potarłem się po karku.-Myślę, że nie powinnaś używać magii tak często jak do tej pory. Przynajmniej na razie.
To co powiedziałem chyba nie przypadło jej do gustu, bo zmarszczyła nos z niezadowolenia.
-Nie zabraniaj mi tego, Ren...Proszę.
Coś ukuło mnie w samym środku mojego zapewne zatwardziałego serca. Jej oczy były takie..smutne?
-Dobra.-Ze świstem wypuściłem powietrze.-Niech będzie, ale musisz nauczyć się przemieniać. Jak najszybciej.-Sam nie wiem dlaczego tak łatwo jej uległem. Jeszcze przed chwilą leżała niemal martwa w moich ramionach! Może umrzeć w każdym momencie, jeśli znów nadużyje swojej cholernej, niszczycielskiej mocy, a ja nie mogę na to pozwolić. Czuję się za nią odpowiedzialny. Chyba. Tak, to chyba to. Odpowiedzialność. A może troska? Co ze mną, u diaska?!
Mała kiwnęła milcząco głową i podniosła na mnie swoje szkliste oczy.-Śniło mi się...-Zaczęła nieśmiało, ale zamilkła.
-Co ci się śniło, Sol? Coś złego?-Zaniepokoiłem się. Jej sny w dużej mierze mogły być niebezpieczne.
-Nie..Śniło mi się, że płaczesz...-Wpatrywałem się w nią zaskoczony. Czy to oznaczało, że to wydarzy się w przyszłości? Nie sądzę...Z tego co wiem, na łzy jestem bardziej niż odporny. Na szczęście.
-To nic. Nie martw się, sny pokazują nam często różne rzeczy.-Objąłem ją ramieniem jak młodszą siostrę.
Nie wiem, co ja odwalam, ale nie znam innego sposobu w jaki mógłbym jej pomóc.-Miałem zamiar poprosić Devona, żeby nauczył cię przemiany, ale jeśli chcesz ja mogę to zrobić.
-Tak. Dziękuję...Za wszystko..-Powiedziała cicho. Pochyliłem się, żeby zbadać wyraz jej twarzy. Uśmiechała się. Tak jakby wiedziała coś czego nie wiem ja. A powinienem.
-Jest jeszcze coś co chcesz mi powiedzieć?-Uniosłem brew.
-Nie.-Powiedziała trochę za szybko. Nie miałem zamiaru naciskać.
-No to możemy zacząć naukę.-Wstałem, podając jej rękę i poprowadziłem ją na zewnątrz. Słońce znikało już za górami, dając nam najlepsze warunki do ćwiczeń. Stanąłem twarzą do Sol, kiedy nagle uderzyła we mnie pewna myśl. Miała 12 lat i przemieniła się tylko raz. Ale przecież wilkołacze dzieci rosną o wiele szybciej niż normalni śmiertelnicy. Ze względu na swoją krew powinna wyglądać na co najmniej kilka lat starszą niż jest w rzeczywistości. Wilkołaki osiągają 12-letnią posturę i dojrzałość już po 6 latach swojego życia. Starzejemy się dwa razy szybciej od ludzi do czasu kiedy nie osiągniemy pełnoletności. Wtedy z kolei starzejemy się dwa, a nawet trzy razy wolniej. Sol nie powinna być już dwunastolatką. Chyba, że...Ona nie chce dorosnąć...Przecież ma wystarczająco dużo mocy, by sprzeciwić się naturalnym mechanizmom..
O co w tym wszystkim chodzi do kurwy nędzy?! Co jeszcze przede mną ukrywa? Dobra. Na razie nie będę o to pytać. Może niedługo...Kiedy wymyślę jak się do tego zabrać. Delikatność nigdy nie była moją mocną stroną, a nie chcę jej wystraszyć. Ani speszyć.
-Do przemiany potrzebne jest skupienie.-Zacząłem, ignorując lawinę myśli, napływających do mojej głowy.-Skup się. Wyobraź sobie siebie jako wilka. Wyobraź sobie, że porzucasz swoje ludzkie ciało. Że jesteś wolna.-Mówiłem najspokojniej jak umiałem.-Zamknij oczy. I zrób to, co powiedziałem.
Kiedy wykonała moje polecenie miałem chwilę, żeby przyjrzeć się jej ubraniom. Jak mogłem dopuścić, żeby chodziła w takich potarganych szmatach?!
-Muszę kupić ci nową sukienkę. Albo wiesz co? Nie jedną...Tyle ile zechcesz.-Mruknąłem.-Wierzę w ciebie, Mała. Dasz radę. Wiem to.-Dodałem.
(Sol?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz