Spojrzałem na odchodzącego Ica’a, a potem na Ivo.. co on narobił… głuptas…
-Dobra chłopaki.. ja już idę, Nezu, idziesz ze mną? – Zapytał Devon
-Em.. zaraz pójdę. – uśmiechnąłem się delikatnie, a on odszedł.
-Ivo… już lepiej? – spojrzałem smutno na Ivo.. cały czas się martwiłem.
-Tak.. jest już lepiej… - uśmiechnął się.
-Wiesz… powinieneś wracać.. bo sam zaraz zamarzniesz.. – patrzyłem na niego z troską.
-D..dobrze… pójdę. – odpowiedział cicho.. nie wiem czy chciał wracać ale.. cóż.
-Ale.. obiecaj mi jedną rzecz… - spojrzałem mu głęboko w oczy.. były takie piękne…
-Jaką?
-Spotkamy się jeszcze.. prawda? – powiedziałem lekko się rumieniąc.
-Oczywiście że tak, Nezi. – na jego twarzy zapanował radosny uśmiech.. miło się patrzyło.
-A więc… idę. – Wstałem i pomachałem mu delikatnie ręką. Ruszyłem z powrotem na tereny naszej watahy.
***
W końcu.. doszedłem na nasze tereny.. jak zwykle było tu spokojnie.. ale to nawet dobrze. Nagle.. zauważyłem innego wilka.. to nie był nikt z naszej watahy.. na pewno nie. Ruszyłem w pogoń za nią. Skorzystałem z okazji gdy się potknęła i stanąłem przed nią zadając szybkie pytanie:
-Czego szukasz w naszej watasze?
-J-ja szukam przyjaciół, nawet nie pamiętam kiedy ich zgubiłam. –powiedziała dość przestraszonym głosem. Hm.. ciekawe co ją tu sprowadza…
-Jak to? Nie pamiętasz kim w ogóle jesteś?
-Jestem Levi. – przedstawiła się.
-Hmm… nie pamiętam żeby widział tutaj kiedy ktokolwiek jakiegoś Leviego. – powiedziałem, zastanawiając się.
-Jak nie? Przecież wszyscy się znają z niebiańskiego wzgórza. – powiedziała z dużym zdziwieniem.. chyba nie wiedziała nawet gdzie była.
-My nie jesteśmy na niebiańskim wzgórzu tylko w Niemych Górach… co ci się stało? – widać że naprawdę była zdezorientowana…
-Gdzie? Ała… Nie mam pojęcia? – dotknęła swojej głowy a na jej ręce była krew.
-Chyba już wiem co się stało, to wzgórze, o którym mówisz jest jakieś 1000 km stąd.
-J-jak to?! Skąd to wiesz?
-Bo tutaj mieszkam, prawdopodobnie ktoś cię ogłuszył i wywiózł własnie tutaj – Widać było że nieźle się przestraszyła….
-C-co ja teraz zrobię… Tutaj nikogo nie mam… To koniec… - Zrozpaczona mówiła sama do siebie, złapałem ją za ramię.
-Nie martw się, zaprowadzę cię do mojej watahy, być może Cię przyjmą. Chodź ze mną. – Delikatnie się uśmiechnąłem.. ona z resztą też.
-Dz..dziękuję. – Wstała i poszła za mną – Jeśli mogę zapytać… jak Ci na imię?
- Nezumi, ty jeśli dobrze zapamiętałem Levi? – pokiwała lekko głową. – Miło mi Cię poznać Levi. – Ciepło się do niej uśmiechnąłem.. w końcu trzeba wywołać dobre wrażenie..
-I tak w nawiasie… Może nie wyglądam, ale jestem dziewczyną. – powiedziała.. wyglądała na dość zawstydzoną.
-Hmm… właśnie coś czułem że jednak nie jesteś chłopakiem. – znowu lekko się uśmiechnąłem – Chodźmy już.
-Dobrze. – radośnie aczkolwiek niepewnie się uśmiechnęła.
-A więc… potrafisz zmieniać postać? – zapytałem niepewnie.
-T..tak.. potrafię. – odpowiedziała dość cicho. Szliśmy tak jeszcze kilka minut. Całą drogę myślałem o Ivo.. czy spotkamy się jeszcze.. mam nadzieję że tak.. że dotrzyma obietnicy.. trochę się zamyśliłem.
-C…coś się stało? – zapytała mnie.
-Nie.. nic.. tylko się zamyśliłem. – nerwowo się uśmiechnąłem.. ech.. myślę tylko o nim…
-O! Jesteśmy! – wszedłem z nią do jaskini.. było ciemno.. nagle z mroku wyłonił się Ren.
-Nezumi? Kogo tu przyprowadziłeś? – zapytał dość poważnym tonem.
-Em.. to jest Levi.. znalazłem ją jak błąkała się po terenach.. prosiła o przyjęcie do watahy… - odpowiedziałem niepewnie.
- Levi? Tak? – spojrzał na nią.
-M..mhm… - pokiwała głową. – B..będę mogła dołączyć?
(Ren? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz