poniedziałek, 31 marca 2014

(Wataha Wody) od Faith

A więc jej na nim zależy..Wiedziałam. Czułam to w jej aurze od samego początku. Być może sama próbowała sobie wmówić, że nic ją nie ciągnie do Rena, ale ja dobrze wiedziałam, że to kłamstwo. Zabawne...Jesteśmy nawet do siebie podobne. Nie. Ja jestem gorsza. Ona chce tylko go chronić. Chronić przede mną. Ja go po prostu wodzę za nos, sama nie wiedząc czego chcę. Wiem za to co muszę. Muszę za niego wyjść.
Ren zniknął gdzieś w tłumie, podczas gdy ja nareszcie mogłam swobodnie podejść do Sol, sączącej powoli trunek i śledzącej nie spojrzeniem hipnotyzujących, zielonych oczu.
-Co ty u diabła wyprawiasz, Sol?!-Warknęłam, zbliżając twarz do jej twarzy.
-Nie wiesz? Więc cię olśnię. Próbuję cię ostrzec.
-Ostrzec przed kim?-Uniosłam brew, zirytowana.
-Przede mną. Wiem o twoich uczuciach do Hoax'a i wiem, że całkiem dobrze macie się ku sobie od jakiegoś czasu, podczas gdy Ren...
-Skąd możesz to wiedzieć, mała szelmo?!-syknęłam, zaskoczona jej śmiałością.
-Bliskość Rena...-powiedziała tak, jakby nie mogła wypluć tego z gardła.-Zaburzyła twoją tarczę ochronną. Każdy mógł przeczytać twoje myśli.
-Z tego co widzę, Ren też całkiem dobrze się bawił.-zmrużyłam oczy. Za Renem zawsze ciągnął się sznur dziewczyn, które były gotowe paść przed nim na kolana i to ja zawsze musiałam na to patrzeć. Myślałam, że się opamiętał, ale widocznie się pomyliłam. Ta mała walczyła o niego jak lwica. Tyle, że jej chyba bardziej zależało na nim, jako na OSOBIE, a nie na tym, żeby móc cieszyć się jego pociągającym wyglądem.
-Przestań! Nic nie wiesz...-teraz oczy Sol płonęły gniewem.-Nie zasługujesz na niego. On nigdy nie próbował cię zdradzać.
-Czyżby?-mruknęłam.-A miał do tego pełne prawo. I będzie je miał też po ślubie. To ty nic nie wiesz. Jako samiec Alfa będzie mógł robić co tylko mu się żywnie podoba. Może nawet uczyni ci ten zaszczyt i pozwoli ci zostać jego kochanką?-dodałam zjadliwie. Sol otworzyła szeroko oczy. Chyba powiedziałam za dużo...- Nie wiesz jaki jest jego ojciec. Ren będzie taki sam.-Powiedziałam cicho i zostawiłam ją z szokowaną, ale lekko sceptyczną miną na kanapie, a sama ruszyłam szukać Nivry.
*
-Wszystko teraz się schrzaniło.-Mruknęłam, przytulając się do przyjaciółki.-Wiesz...Czasami myślę, że gdybyśmy zostali w Arkadii wszystko byłoby znacznie prostsze...
-Tego nigdy się już nie dowiemy..-uśmiechnęła się delikatnie i odsunęła mnie, żeby móc spojrzeć mi w twarz.- Chcesz o czymś pogadać? O Renie...?-Zaczęła nieśmiało.
-Nie.-pokręciłam głową.-Nie chcę ci psuć zabawy, Niv. Sama muszę sobie z tym wszystkim poradzić. 
-Co chcesz przez to powiedzieć?-zaniepokoiła się.
-Jeszcze nie wiem.-powiedziałam.-Jak na razie cieszę się, że tutaj jesteś.
-Ja też.-Uśmiechnęła się szeroko.
"Spotkajmy się jutro pod wodospadem"-Wysłałam telepatycznie do Sol i próbując zapomnieć o wszystkim co mnie gnębiło, z powrotem włączyłam się do zabawy.

(Wataha Wody) od Ice'a

Byłem pod wrażeniem tego jak udała się impreza. Co prawda wysłałem wszystkim telepatycznie zaproszenia, ale nie spodziewałem się, że przyjdą praktycznie wszyscy. Siedziałem spokojnie na kanapie, popijając drinka i obserwując cały czas tańczących ludzi. Przez większość wieczoru bawiłem się nawet całkiem nieźle. Zresztą alkohol zrobił swoje... W każdym razie, ani na chwilę nie przestawałem lustrować otoczenia w poszukiwaniu Belli. Hebi miała rację. Nie powinienem był się tak wściekać. Miała prawo być zła. Wreszcie ją zobaczyłem. Przyszła z jakimś chłopakiem w czarnych ciuchach i z wcale nie małą ilością kolczyków i tatuaży na ciele. Wyglądał na miłego, ale i tak nie podobało mi się, że z nim przyszła.
Podniosłem się powoli i niespiesznie podszedłem do dziewczyny, siląc się na uśmiech.
-Zatańczymy?-Skrzywiła się lekko, ale podała mi rękę i spojrzała znacząco na chłopaka.
Kiedy byliśmy już na parkiecie i bujaliśmy się w rytm jakiejś ckliwej piosenki, wziąłem głęboki oddech i powiedziałem:
-Jest zła.-to było raczej stwierdzenie.
-Tak-nie patrzyła mi w oczy, a wyraz twarzy miała poważny.
-Bella...Nie musimy się kłócić o takie pierdoły. Zrozum...Hebi to TYLKO przyjaciółka.
-Ale chciałbyś, żeby była kimś więcej, mam rację?-W jej brązowych oczach płynął gniew.
-Nie. Mówiłem ci.-jęknąłem i objąłem ją mocniej.-Skończmy to, proszę cię. Nie chcę zniszczyć sobie takiego fajnego wieczoru jakąś głupią kłótnią.
-Ja też nie.-poddała się, a jej spojrzenie złagodniało.
-Widzisz jacy jesteśmy zgodni?-Uśmiechnąłem się, na co Bella zaśmiała się cicho.-Czyli rozejm?
-Rozejm.
Zadowolony wycisnąłem na jej czole buziaka i przytuliłem ciaśniej do piersi.
-No to może teraz mi powiesz co to za koleś?-Wskazałem brodą na chłopaka, z którym przyszła.
-To Dark. Jest całkiem miły, może potem ci go przedstawię...-Podniosła głowę, żeby spojrzeć w jego stronę.
-Byłbym zachwycony.-Burknąłem sarkastycznie.
-Czyżby zazdrość?-Bella uśmiechnęła się słodko.
-Możliwe, że nie podoba mi się to, że moja partnerka łazi z innymi facetami na imprezy.
Wywróciła oczami.
-Nie przesadzaj, Ice. Ty też jesteś na tej imprezie, a poza tym on jest w tej samej watasze co ja. Nie chciałam iść sama, zwłaszcza, że byliśmy pokłóceni.
-Wybaczam.-Pochyliłem się i delikatnie pocałowałem ją w usta, czując jak uśmiecha się przez pocałunek.
(Bella, kochanie?)

(Wataha Wody) od Ivalio

-Hej, Nezi… - Po tym jak wczoraj razem polowaliśmy czułem się tak … inaczej. Było mi lekko i tak ciepło tam w środku. To się nazywa zauroczenie, jeśli już nie podchodzi pod miłość…
 - Ivo… - Znowu zostałem przez niego przytulony… Znowu skamieniałem. Chyba trochę.. bałem się własnych uczuć..
Granatowowłosy miał na sobie ciemny garnitur i białą koszulę, no w sumie ja też. Razem ruszyliśmy do domu Faith i Rena. Słyszałem przyśpieszony oddech mojego aniołka.. Mh.. O czym ja myślę… Nasze dłonie przypadkiem się spotkały… Jego ręka była taka ciepła… Wstrzymałem oddech. Nezi rzucił mi długie, pełne "tego czegoś" spojrzenie… Dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie.
 - Ivo, aż tak się mnie … boisz?- spytał mrużąc lekko oczy.
 - Nie o to chodzi… - Wyszeptałem, patrząc na drzewa, niedługo tam dotrzemy.
 - A o co? Powiedz mi… o co chodzi? – Nezi przyparł mnie do najbliższego drzewa patrząc na mnie płonącym wzrokiem. Mam się go … bać?
 - O … Chodzi tylko o to, że… - Nie mogłem pozbierać myśli… - Podobasz się mi… i tyle.. – wyznałem, wyplątując się spod jego ramion.
Przez resztę drogi Nezi milczał. Czy znowu coś zrobiłem źle…?
 - Ty mi też… Pięknie dzisiaj wyglądasz, dobrze ci w tych dopasowanych spodniach, podkreślają twoje długie nogi… - Te słowa, wypowiedziane z taką swobodą przez granatowowłosego wybiły mnie z pantałyku. Zarumieniłem się intensywnie.- Jedyne, co mi przeszkadza to … - I zamilkł.
 - To co? – Wydusiłem, zarumieniony. Temperatura dookoła nas się obniżyła. Mój obiekt uczuć, chyba to zauważył bo uśmiechnął się podstępnie.
 - o To… - Podszedł i odpiął mi kilka guzików pod szyją… - Zakrywały twoje piękne obojczyki… -Przesunął po nich dłonią. Te słowa sprawiły, że obaj spąsowieliśmy    
***
Siedzieliśmy w tym nowym pomieszczeniu na kanapach. Nezi przyniósł nam coś do picia. Piliśmy już jakiś czas. Czułem się już trochę podpity.  Nastrojowa muzyka otulała mnie swoimi dźwiękami… Pozwalała na chwile zapomnienia…Granatowowłosy ciągle się we mnie wpatrywał. Zastanawiałem się czemu… No bo… to, że mi odpiął trochę tę.. koszulę… to nic nie znaczy, prawda? Z resztą ja go też pożerałem wzrokiem. Podobał mi się i to aż za bardzo…
- Uroczy jesteś, Ivo… - uśmiechnął się wesoło… Czyli zauważył, że się w niego wpatruję.. ojć.. – Zatańczysz?
Znowu wbił mnie w ziemię. Mamy tańczyć? Tak przy wszystkich? Ale on jest chłopakiem no … ale …
Nezi, nie czekając na moją odpowiedź, złapał mnie za dłoń i pociągnął na parkiet. Nasze spojrzenia się spotkały. Alkohol pomagał zapomnieć o innych.
- Nie martw się… są zbyt zajęci sobą, by załapać, że coś nas ze sobą wiąże.. zawsze możesz robić za dziewczynkę… - Mrugnął wesoło, a widząc moją reakcje, to znaczy rumieńce, znowu powiedział to magiczne słowo – Uroczy jesteś…
Położył mi dłoń na talii, przyciągnął mocniej do siebie. Byliśmy mocno podpici, inaczej byśmy tego nie zrobili. Zaczęliśmy tańczyć. Cały świat zawęził się do tego jednego uczucia. Płynęliśmy po parkiecie… On prowadził. Wtuliłem się w niego, pierwszy raz bez skrępowania. Alkohol to naprawdę mocne lekarstwo na wstyd…W pewnym momencie nasze usta się zetknęły. Ani ja, ani on się nie odsuneliśmy. Nezi mocno mnie całował… A ja pozwalałem by to przyjemne ciepło mnie ogarnęło.. Kit z tym, że wszyscy się na nas patrzą. Na razie najważniejszy jest pocałunek. Dopiero potem, po imprezie przyjdzie czas na wstyd i odsunięcie się od siebie… Tak mi na nim zależy…


( Co robimy dalej, Nezi? )

niedziela, 30 marca 2014

(Wataha Powietrza) od Devona

Impreza była zadziwiająco udana,a po upływie ledwo trzech godzin zatańczyłem już prawie ze wszystkimi obecnymi dziewczynami przynajmniej dwukrotnie. Została mi tylko jedna. Z przylepionym do twarzy głupkowatym uśmiechem ruszyłem w stronę stojącej z założonymi rękami Katniss. Widząc, że się do niej zbliżam, uniosła oczy do nieba i rzuciła mi sceptyczne spojrzenie.
-Czego chcesz tym razem?-Zapytała, uśmiechając się ironicznie.
-Ciebie.-Wymruczałem z szerokim uśmiechem i złapałem ją za rękę.-A konkretnie to chciałbym z tobą zatańczyć, kochanie.
Pociągnąłem ją za sobą na parkiet i zacząłem tańczyć w rytmie muzyki biegnącej z głośników. Katniss wahała się przez chwilę, ale już po kilku chwilach bujała się razem ze mną, uśmiechając się. Jest! Udało mi się namówić "Panią wyniosłą" na taniec! Właściwie to nie dopuszczałem do siebie innego rozwiązania.
-Więc powiedz mi, kochanie..-Zacząłem, obracając ją.-Dlaczego tak skrzętnie mnie unikasz?
-Nie unikam cię, idioto.-Uśmiechnęła się słodko.-Nie lubię  po prostu twojego towarzystwa.
-Nie wierzę ci, ślicznotko.-Wymruczałem.-Oboje wiemy, że mnie lubisz.
Uniosła brew.
-Urozmaicasz mi jedynie życie swoją głupotą. To wszystko i nie spodziewaj się więcej, chłopczyku.
-Nie spodziewam się. Myślę tylko, że moglibyśmy się razem bardzo dobrze bawić...Jeśli wiesz co mam na myśli, kochanie.-Ukrywając uśmiech, obserwowałem jej reakcję. Nie speszyła się.
-A ja nie.
-Mógłbym cię przekonać...
-Nie ma takiej potrzeby, chłopczyku.
-Jesteś pewna? Bylibyśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Założę się, że w łóżku też jesteś taka zaborcza.-Parsknąłem śmiechem, nie mogąc się dłużej hamować. Katniss spiorunowała mnie wzrokiem i wymierzyła mi siarczysty policzek.
-Ty chamie!-Wrzasnęła, próbując się odsunąć.
-Daj spokój, Kat. Podejrzewałbym cię o wszystko, ale nie o brak poczucia humoru.-Rozmasowałem pulsujący bólem policzek i objąłem ją mocniej w pasie.

(Katniss?)

(Wataha Powietrza) od Sol

Ooo nie, tym razem nie wywieszę białej flagi, Faith nie licz na to- powiedziałam sobie w myślach, gdy Devon i Ren odbili partnerki, i gdy zdarzyło się to co zdarzyło.
Śmiało tańczyłam z Devonem. Osoba wybierająca muzykę,widząc Faith i Rena na parkiecie zmieniła kawałek na przytulanego. Devon objął mnie w talii, a ja zawiesiłam ręce na jego szyi, kołysaliśmy się przytuleni w rytm muzyki, co jakiś czas urozmaicając taniec obrotem, przyciągnięciem i innymi krokami.
Po pierwszej piosence podziękowałam przyjacielowi za zapewnienie mi rozrywki, w czasie gdy Ren... Każdy widział co zrobił. Usiadłam przy stoliku, większość osób tańczyła,więc byłam praktycznie sama. Znalazłam mój kieliszek i napełniłam go winem.
Sącząc powoli półsłodkie wino, przyglądałam się Faith, która zafascynowana Renem nie zauważyła, że czytam w jej głowie, nawet gdyby się na tym skupiła- zablokowałam wszelkie możliwości wykrycia mojej ingerencji.
Zdecydowałam się jednak przypomnieć jej o swojej obecności.
'Faith, czyżby podwinęła Ci się noga?'
Słysząc w głowie mój głos, potknęła się o własną nogę, a ja uśmiechnęłam się do siebie.
Faith błyskawicznie odwróciła ku mnie głowę i rzuciła mi groźne spojrzenie złotych oczu, ale nic nie dała po sobie poznać, wciąż wirując w objęciach Rena.
'Chyba zapominasz, że jestem tutaj najsilniejszą telepatką, Sol...' Dostałam odpowiedź.
'Najwyraźniej pora to zmienić.' przesłałam i uderzyłam w jej umysł falą.. właściwie nie wiem czego, swego rodzaju energii. Zatrzymała się w pół kroku, a jej usta wykrzywił grymas. Ktoś spytał czy nic jej nie jest, ale zaprzeczyła i wróciła do tańca. Ren wyglądał na zdezorientowanego.
'Nieźle, Mała...' dotarło do mnie po chwili.
'To tylko przedsmak...' Jej spojrzenie rzucało w moją stronę błyskawice, a ja dalej spokojnie sączyłam trunek.

(Faith, zaryzykujesz? )

(Wataha Ziemi) od Nivry

Stałam oparta o ścianę i przyglądałam się tańczącym parom. W ręku trzymałam szklankę wypełnioną po brzegi orzeźwiającym napojem i sączyłam go powoli przez słomkę. Tak długo byłam już w Arkadii, a prawie nikogo nie znałam - teraz dało mi się to boleśnie we znaki. Wszyscy tańczyli, śmiali się i rozmawiali, a ja... Westchnęłam. Tak bardzo chciałam tańczyć, tak dawno tego nie robiłam! Patrzyłam spod oka na radosną Katniss tańczącą z jakimś chłopakiem. Oni to mieli szczęście. Nagle obok mnie wyrosła nagle jakaś postać i odezwała się tak niespodziewanie, że upuściłam szklankę, która rozbiła się na tysiąc kawałków.
- Przepraszam. - Powiedział jasnowłosy chłopak. - Przestraszyłem cię?
- Nie, nie, jasne że nie. - Powiedziałam, schylając się po rozbite kawałki szkła.
- Czekaj, pomogę ci. - Powiedział wesoło. Dopiero teraz zobaczyłam, że to Ice. 
- Dzięki.- Rzekłam nieco machinalnie. Odgarnęłam włosy do tyłu i popatrzyłam na niego spod oka. "Jak zwykle sympatyczny" - przemknęło mi przez myśl.
- A dlaczego to stoisz tak sama i nie tańczysz? Nie lubisz...?
- Nie mam Z KIM tańczyć. - Mruknęłam cicho.
- Jak to? Przecież tylu tu miłych chłopców. - Naigrawał się.
Zmarszczyłam brwi.
- Nikogo tu nie znam. - Wyznałam cicho, na co chłopak się roześmiał,
- To zatańcz ze mną. -Popatrzyłam na niego okrągłymi oczami. Znów sobie kpił?... Mówił poważnie?...
Ciężko było to określić. Zdobyłam się jednak na odwagę i powiedziałam:
- Trzymam za słowo. Już się nie wykręcisz.
Roześmiał się znowu.
- Nawet nie zamierzam. Tylko napiję się czegoś mocniejszego i zaraz do ciebie wracam.
Czekałam więc sama i wygładzałam sukienkę. Za chwilę znów będę tańczyć! Moje szpilki zaczęły same stukać w rytm granej melodii. Byłam znowu Nivrą - Nivrą tancerką. Jednak Ice długo nie wracał. Siedział przy stoliku i gadał jak najęty z Faith. Troszkę poddenerwowana podeszłam do stolika.
- Ktoś mi obiecał taniec. - I uśmiechnęłam się do Ice'a, Fai i Rena i... Sol? Dlaczego wszyscy mieli takie miny jak gdyby przyszli na ścięcie? Ice rozładował trochę atmosferę.
- A, tak. Wybaczy pani zwłokę. - Uśmiechnął się do mnie łobuzersko, ale gdy chwycił mnie za rękę spojrzał jeszcze w stronę Faith jakby zatroskany.
- Co jest? - Zapytałam, ale on nie odpowiedział. Położył rękę na mojej talii i zaczęliśmy tańczyć. Tańczył nieźle - byłoby całkiem przyjemne tak wirować z nim w kółko, gdyby nie to, że jego spojrzenie w stronę Fai zupełnie wytrącało mnie z równowagi.
- Możesz się odrobinkę uśmiechnąć? - Zapytałam, a on nieco sztucznie spełnił polecenie.
- Powiesz mi wreszcie, o co chodzi?
- O nic. - Mruknął. - Po prostu mamy... e... mały problem. - Powiedział, ale to mnie nie zadowoliło.
- Nie chcesz to nie mów. - Obruszyłam się.
Uniósł mnie lekko do góry podczas obrotu.
- Po prostu nie chcę o tym gadać. Nie wiem czy Fai by chciała, żebym tak mówił o tym na prawo i lewo.
Popatrzył na mnie.
- Chyba rozumiesz mnie?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Rozumiem. - I mocniej ścisnęłam jego ramię. Uroczy był z niego braciszek. Tak oddany Faith. Też chciałabym mieć takiego brata...
Nagle dostrzegłam obok nas parę. I to nie byle jaką. Był tam Ren. Spodziewałam się, że postać w szeleszczącej spódniczce, którą obejmował, to Fai. Jakie było moje zdziwienie, gdy...
- Sol...? - Szepnęłam trochę do siebie, trochę do Ice'a.
- Właśnie. - Odpowiedział i zmierzył Rena wrogim spojrzeniem.
A to co? Nagle dostrzegłam Faith tańczącą z Devonem.
Mój świat nagle zawirował. O co chodzi? Popatrzyłam na Fai i uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się cierpkawo. Zmieszałam się. Może powinnam być bardziej taktowna. Może ona nie życzy sobie spojrzeń? Utkwiłam wzrok gdzieś w punkcie nad głową Ice'a.
- Teraz widzisz... - Zaczął Ice, ale nie patrzyłam na niego. Myślałam o tym wszystkim, co zobaczyłam. Miałam wielką ochotę pogadać z Faith, ale... może ona uzna mnie za ciekawską plotkarę?
Może nie chce ze mną rozmawiać?
- Świetnie tańczysz Sol. - Usłyszałam nad uchem głos Rena.
- Wiesz co... - Zaczął Ice i trochę oddalił mnie od siebie. - Dzięki za taniec, naprawdę było miło, ale ja już chyba mam dość.
- Rozumiem. - Rzekłam niewyraźnie. Ja chyba też miałam już tego wszystkiego dość.
I znów stałam oparta o ścianę, ale tym razem nie marzyłam już o tańcu.
Zastanawiałam się, o co chodzi między Fai i Renem. Przecież tak ich do siebie ciągnęło....Obok mnie pojawił się nagle Devon.
- Cześć, zatańczysz?
- Eeee... - Zaczęłam, bo nie miałam najmniejszej ochoty już z nikim tańczyć. Miałam kompletnie dość.
Nagle rozległ się zdecydowany acz spokojny głos Fai.
- Wybacz Devon, ale ja muszę z Nivrą pogadać.
Odprowadziło mnie trochę zawiedzione spojrzenie Devona. Fai pociągnęła mnie za rękaw sukienki do najbliższego, pustego stolika. Wszyscy tańczyli...
- Więc?... - Zaczęłam tak cicho, że ledwo usłyszałam swój głos.
- Widzisz, ja... - Zaczęła. - Ja... dawno cię nie widziałam, Niv. Objęła mnie ramieniem.
- Fai... - Znowu zaczęłam, ale w końcu zmieniłam ton. Nieśmiałość zwyciężyła. - Tęskniłam.
Miałam wrażenie, że Fai nie chce zupełnie gadać na akurat ten temat. Ale... może mi się tylko wydaje?... Może ona nie chce, by ktoś wtrącał się w jej sprawy?...

(Fai - chcesz czy nie chcesz? )

(Wataha Burzy) od Hebi

Znajomy zapach uderzył moje nozdrza.
- Witaj w domu, braciszku! - powitałam Hoax'a odwracając się.
Na twarzy czarnowłosego chłopaka widać było zmęczenie jednak oczy płonęły ciekawością. Początkowo nie wiedziałam co może go tak interesować, ale w końcu przewidziałam jego pytanie...
- Co ty masz na sobie?
Wiedziałam...
- Bikini - postawiłam na szczerość.
- A mogę wiedzieć dlaczego?
- Bo byłam w Watasze Wody. Są tam gorące źródła, wiedziałeś?
Hoax coraz bardziej się irytował. Robiło się coraz zabawniej.
- A mogę wiedzieć, droga siostro, gdzie idziesz w takim ubraniu?
- Do groty...
- Tylko, że Wataha Burzy jest w drugą stronę.
- Eee...Boże, Hoax, nie masz własnego życia? - wystrzeliłam - Pod dupę mam twoich zasranych pytań.
Hoax był zmęczony i to było bardzo wyraźnie widać. Był gotowy odpuścić sobie to przesłuchanie. BYŁ. Ale los stwierdził, że dawno się z kimś nie widziałam...
- Pięknie wyglądasz, Księżniczko - usłyszałam za plecami znajomy głos. Hoax spiorunował Mac'a spojrzeniem - Co to za koleś? - zirytował się Macabre.
- Hoax, mój brat...Nie znacie się? - zdziwiłam się.
- Znamy - stwierdził sucho Hoax.
- Poważnie? - Mac zmrużył oczy - Nie przypominam sobie ciebie...
- Co to za kretyn? - Hoax zadał to pytanie bardziej sobie niż mi.
- Przymknij się cioto - warknął czerwonooki chłopak - Nie mam pamięci do twarzy, ale taki ryj bym zapamiętał.
Hoax'owi zadrgała powieka. Przez chwilę toczyła się między nimi walka na spojrzenia. Biorąc pod uwagę to jacy są uparci postanowiłam ją przerwać. Nie miałam zamiaru sterczeć tu do następnej zimy.
- Ej, Ice urządza przyjęcie dla Faith i Rena. Może tam wpadniemy ? - zasugerowałam.
- Z tobą? Bardzo chętnie - uśmiechnął się Mac.
- Też pójdę - Hoax zmierzył Alfę Ognia ostrym spojrzeniem.
- To idziemy we trójkę... - mruknęłam.
*
Nigdy nie przebierałam się tak szybko.
Wróciliśmy na chwilę do jaskini Watahy Burzy, żebym mogła założyć coś mniej...mokrego. Nie wiem jakim cudem ci dwaj nie pozabijali się nawzajem podczas tych 2 minut mojej nieobecności. Kiedy wróciłam okazało się, że nawet oczy mają na miejscu.
- Wow - tak Mac skomentował mój strój.
Naprawdę dawno nie nosiłam tych ubrań. Miałam na sobie czarną, dopasowaną sukienkę, szyję zdobył srebrny łańcuszek, nogi jeszcze przyzwyczajały się do czarnych szpilek. Nie miałam dużo czasu na włosy, więc spięłam je w niechlujny koczek. 
Hoax wywrócił oczami. Mac objął mnie ramieniem.
- Chyba nie było mnie tu dużej niż myślałem... - mruknął Hoax.
Kiedy nasza trójka dotarła na miejsce, większość już dawno się bawiła.
(Mac? Hoax?)

sobota, 29 marca 2014

(Wataha Wody) od Faith

A niech to! Wiedziałam, że lepiej nie zakładać tego gorsetu..., przeklęłam się w myślach, napotykając lekko zirytowane spojrzenie czarnych oczu Rena. Serce, jak zwykle na jego widok zaczęło mi szybciej bić, a krok, który zrobiłam w jego stronę był zdecydowanie za mało pewny. Użyłam całego swojego opanowania, żeby przejść przez obściskujące się w tańcu pary i podejść do stolika przy którym siedział.
-Cześć.-Ren posłał mi niewymuszony uśmiech.-Wróciliście cali i zdrowi z Hoax'em?-Udałam, że nie widzę, jak Renowi nagle wyostrzyły się rysy twarzy; miał minę wilka na patrolu.
-Tak. Ice miał ci przekazać wiadomość.-Usiadłam obok i zaczęłam nerwowo błądzić palcem po szklance whisky. Dopiero teraz zobaczyłam ładną blondynkę, siedzącą blisko niego, która w tym momencie taksowała mnie nieprzeniknionym spojrzeniem zielonych oczu.
-Przekazał.-mruknął, upił łyk ze swojej szklanki i rzucił Ice'owi chmurne spojrzenie. Wyczuwałam, że nie był w wybitnym humorze.-Powinienem ci kogoś przedstawić. To jest Sol.
Dziewczyna uśmiechnęła się cierpko, a jej całe ciało całe się spięło.
-Miło mi-uśmiechnęłam się.-Jestem Faith. Jeśli nie masz nic przeciwko...chciałabym zamienić z tobą potem dwa słowa. Ice miał cię uprzedzić, że przydasz się do pewnego zadania.
-Jasne.-Bąknęła i upiła dwa łyki napoju, który wyglądał na wino. Ren zmarszczył brwi.
-Myślałem, że nie chcesz pić.
-Zmieniłam zdanie...-mruknęła, a ręka Rena zacisnęła się na oparciu mojego fotela.
-Ktoś mi obiecał taniec.-Nagle przy naszym stole pojawiła się Nivra i uśmiechnęła się do Ice'a.
-A, tak. Wybaczy pani za zwłokę.-Wstał i chwycił ją za rękę. Nivra zawsze lubiła tańczyć i mniej więcej tylko to łączyło ją z Ice'm. Chwilę później wirowali już wśród innych tancerzy. 
-Cóż, tańczy przyzwoicie.-Na twarz Rena wypełzł łobuzerski uśmiech.-Ale chyba powinniśmy mu pokazać jak to się robi.-wskazał na śmiejącego się Ice'a.
Zdrętwiałam, ale szczęka mi opadła ze zdumienia, kiedy zwrócił się do Sol:
-Masz ochotę zatańczyć?
Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, ale kiwnęła głową. Ren złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Poczułam, że ktoś szarpie mnie za łokieć i też pociąga do tańca. Stanęłam twarzą w twarz z Devonem.
-To było dziwne-stwierdził, zerkając na Rena tańczącego z Sol.-Wszystko w porządku?
-Tak-wykrztusiłam, usiłując ignorować własną irytację zachowaniem Rena. To tak będzie po ceremonii? Będzie chodził z innymi dziewczynami, kiedy tylko mu się zachce?
-Nie przejmuj się, Faith. Hoax jest jak cierń na jego łapie i Ren próbuje udawać przed tobą, że mu nie zależy.-Devon zaczął obrać mnie w rytm muzyki.
-Nieważne. Nie muszę tańczyć z Renem.-powiedziałam i natychmiast zesztywniałam, kiedy zobaczyłam siedzącego przy barze Hoax'a. Zmrużył oczy i popatrzył w innym kierunku.
-Zawsze masz mnie.-Devon uśmiechnął się.-Jak romantycznie.
Roześmiałam się i poddałam się muzyce, gdy dłonie Devona nagle puściły moją talię i zupełnie inne dłonie powędrowały w górę po moich biodrach.
-Moja kolej, Devon.-powiedział Ren zza moich pleców. Devon uśmiechnął się i mrugnął do mnie, zostawiając nas samych. Ren obrócił mnie w ramionach.
-Mogłeś poczekać.-stwierdziłam, wkurzona jego zachowaniem.
-Nie. Chciałem z tobą zatańczyć.
-Świetnie. Tańczymy. Szczęśliwy?
-Prawie.-Musnął wargami mój policzek i oparł czoło o moje. Serce zaczęło mi szybciej bić i wtedy mnie pocałował. Zmięły mi kolana, gdy na początku lekko, a potem stopniowo mocniej napierał ustami na moje wargi. Zatonęłam w jego pocałunku, w jego cieple, zaczęłam lekko poruszać biodrami, wiedząc, że gdy tylko to poczuje przyciśnie mnie mocniej do siebie. Trzask tłuczonego szkła przywołał mnie do rzeczywistości. Do diabła. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego co robię, a mój wzrok padł na Hoax'a, który z płonącymi oczami wpatrywał się teraz we mnie i w Rena z szklanką w ręku, zatrzymaną w połowie drogi do ust.

(Ren?)

(Wataha Powietrza) od Rena

Na widok Sol wryło mnie w ziemię na tyle, żebym wykazał choć odrobinę przyzwoitości i przestał się na nią gapić.
-Ślicznie wyglądasz.-wymamrotałem szybko. Chyba wypadało to powiedzieć. Zwłaszcza, że to była cholerna prawda. Sol uśmiechnęła się lekko i stanęła obok mnie. W szpilkach była wyższa conajmniej o kilkanaście centymetrów, ale i tak ledwo sięgała mi do brody.
-Idziemy?-Spytała, lekko zawstydzona moją reakcją. Na widok jej rumieńców krew zawrzała mi w żyłach, a ja zacząłem się zastanawiać jak wyglądałaby w moim łóżku. Jezu, pomóż mi trzymać się od niej z daleka.
-Zniszczysz sobie te swoje urocze buciki...-Wskazałem brodą na jej stopy.-Wskakuj.
Spojrzała na mnie oszołomiona i pokręciła głową.
-Ren...Poradzę sobie.
-To nie była propozycja. To był rozkaz.-odwróciłem się do niej plecami, kiedy usłyszałem za sobą ciche westchnięcie porażki. Chwilę później Sol przyciskała się do moich wilczych pleców całym ciałem i kurczowo trzymała futra na moim karku. Uśmiechnąłem się do siebie triumfalnie.
"Grzeczna dziewczynka.-Wymruczałem telepatycznie.-Trzymaj się, mała."- Puściłem się biegiem w kierunku, gdzie prawdopodobnie miał stać dom dla mnie i Faith. Na myśl o waderze coś przewróciło mi się w żołądku. Nie byłem pewien co zrobię, kiedy już ją zobaczę, choć prawdopodobnie będę zły. Albo całkiem odwrotnie. Mój tok myśli przerwał nieznaczny ruch Sol, od którego na moim ciele rozbiegły się dreszcze. Kurwa, jak to jest w ogóle możliwe, że ona tak na mnie działa?! Przyspieszyłem, kiedy zobaczyłem przed sobą średnich rozmiarów drewniany budynek, w którego wszystkich oknach paliły się światła. Zmieniłem postać i delikatnie opuściłem Sol ze swoich pleców.
-Chodźmy.-objąłem ją ramieniem, bo zaczęła lekko dygotać z zimna i poprowadziłem, jak sądziłem, do drzwi wejściowych. W środku było lepiej niż się spodziewałem. Dom był całkiem duży, urządzony wygodnie i ciepło. Mój wzrok padł na duży bar w kuchni, w tej chwili cały zastawiony butelkami whisky, brandy, wódki, piwem, drinkami i wszystkimi możliwymi trunkami. W pomieszczeniu, który zapewne był salonem, na brązowych kanapach siedziało już kilka osób, w tym Ice i gadało z ożywieniem. Nigdzie nie widziałem Faith.
-Cześć.-Podałem Ice'owi rękę. Nieźle to wszystko urządziłeś.-Rozglądnąłem się jeszcze raz po mieszkaniu. Przyznaję, że Ice przeszedł moje oczekiwania...Dopiero teraz dotarło do mnie, że JA miałem tu mieszkać. Razem z Faith. Do końca mojego usranego życia... Sam nie wiem czy się cieszyłem czy nie. Może wcześniej skakałbym z radości, ale teraz..kiedy obok mnie stała Sol, nie byłem już niczego pewien.
-Tak myślałem, że ci się spodoba.-Ice uśmiechnął się szeroko.-Siadajcie. Właśnie zrobiłem kilka dobrych drinków. Sol, co pijesz?
-Na razie nic.-Ledwo udało jej się przekrzyczeć muzykę.
-A dla mnie coś mocnego.-Mruknąłem i usiadłem na jednym z foteli. Poklepałem miejsce obok siebie, dając Sol znak, żeby usiadła.
*
Po kilku głębszych poczułem się znacznie lepiej. Przede wszystkim nie wkurwiała mnie aż tak bardzo reakcja mojego ciała na obecność Sol, która siedziała zaledwie kilka centymetrów dalej. W całym domu zebrała się chyba większość mieszkańców, a kilka par tańczyło na środku salonu w rytm pobudzającej muzyki. Wciąż nie było Faith. Rozejrzałem się z irytacją i wtedy ją zobaczyłem. Prawie upuściłem kieliszek, który trzymałem w ręku. Ciemny gorset opinał jej zgrabne ciało, a jasne włosy okalały swobodnie jej twarz i podkreślały złote, czujne oczy. Patrzyła prosto na mnie i wyglądała na zdenerwowaną...Pewnie jak ja. Chociaż nie. Ja chyba bardziej. Bo ja miałem misję. Musiałem sprawdzić, czy między nami jest to samo, co czuję z Sol.

(Wataha Burzy) od Dark'a

- Nie nic. - Odpowiedziałem uśmiechając się. Podszedłem i ponownie usiadłem na łóżku. - Tylko nie spodziewałem się, że dostaniesz takiego powera, ze względu na "mały" bałagan - Zaśmiałem się.
Dziewczyna również wyglądała na rozbawioną. Usiadła obok mnie. - Widzę, że humor ci się poprawił. To chyba znaczy, że wszystko już dobrze, prawda?
- Można tak powiedzieć - Odpowiedziała. Ale nie bardzo chciało mi się w to wierzyć.
- Ale jesteś tego pewna? Bo wiesz ja mam MNÓSTWO wolnego czasu, więc chętnie posłucham co się gryzie, ewentualnie kto. - Szczerze mówiąc to nie bardzo miałem na to ochotę, ale lepsze to niż zastanawianie się nad tym co było w zawartości SMSa. Bella spojrzała na mnie. Wydawało mi się, że próbuję używać mocy, czy to możliwe, że moja chujowa bariera w końcu zaczęła mi wychodzić tak jak powinna? Jeśli tak to znaczy, że nie trafiłem tu na darmo. A to znaczy, że niedługo, być może, wrócę do domu i znowu zacznie się zabawa. Uśmiechnąłem się na myśl o powrocie. Widząc minę Dziewczyny zdałem sobie sprawę, że muszę wyglądać jak debil.

(Bella? To jak, co (kto) cię gryzie?)

Ogłoszenia parafialne!

Dzień dobry/Dobry wieczór/Cześć ;)
Pierwsza informacja jaką chciałybyśmy Wam ogłosić jest skierowana głównie do piszących opowiadania. Od dziś istnieje możliwość dołączania do nich, co jakiś czas, utworu lub obrazka nawiązującego do wydarzeń, które miały tam miejsce bądź po prostu opisujące waszą postać i jej uczucia ;) Prosimy tego jednak nie nadużywać.

Druga sprawa dotyczy wszystkich odwiedzających i czytających blog - jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za to, że z nami jesteście ;3 Przepraszamy za ewentualne opóźnienia w dodawaniu opowiadań.

Po trzecie - Ice bardzo gorąco zaprasza na imprezę. Prosimy o napisanie opowiadania albo choćby krótką wzmiankę o przyjęciu w nowym domu Faith i Rena (jeżeli ktoś nie wie o co chodzi odwołujemy do ostatniego opowiadania Ice'a).

Wasze administratorki ;)


(Wataha Powietrza) od Nezumiego

Przechadzałem się po całym terenie Niemych Gór. Na szczęście przez cały czas nikogo nie spotykałem. Czy ja wiem czy na szczęście… możliwe. Nagle usłyszałem jakiś szmer.
- Hej! – krzyknął wesoło Ivo… zaraz.. co on tu robi? 
-Ivo?! C..co ty tu.. - byłem taki szczęśliwy, pobiegłem w jego kierunku.
Zarumieniony patrzył na mnie - Ja.. ten tego.. .spaceruje..
-Ech.. nieważne.. cieszę się że cię widzę. - Bez większego namysłu go przytuliłem.
Stał w bezruchu.
 -Też się cieszę. – odparł. 
nagle się od niego odsunąłem
 -Um... przepraszam - lekko się zarumieniłem i patrzyłem w ziemię.
-Nie no.. spoko.. - mruknął cicho.. - Ech, Nezumi? Może... popolujemy.. razem.. – zapytał nagle.
-Dobrze, chętnie - uśmiechnąłem się... byłem szczęśliwy.
Zmienił się w lawendowo-błękitnego wilka "to chodźmy!"
-Dobrze - zmieniłem się w czarnego, skrzydlatego wilka.. szkoda że nie umiałem posługiwać się telepatią. 
Popędził do przodu.. Wyglądał na szczęśliwego "Goń mnie!' posłał mi mentalny śmiech...
A ja… Cały czas biegłem za nim.
śmigał przez las.. śnieg prószył wesoło. Obejrzał się za siebie... 
Biegłem tuż za nim... dawno nie byłem tak szczęśliwy jak teraz... brakowało mi go... tego światła w moim sercu.
Zaczął się skradać.. chyba wyczuł zwierzynę. 
Również ją poczułem...  szedłem tuż za nim starając się być jak najciszej.
"Ty z lewej. Ja z prawej" wyskoczył z zarośli i pognał za jeleniem.
Ruszyłem za jeleniem od lewej strony.
 Dogonił ssaka i na niego skoczył. 
Podbiegłem do jelenia od drugiej strony i wbiłem kły w jego gardło. 
Patrzył na mnie i pomógł mi wgryzając się obok... Jeleń się chwile miotał aż znieruchomiał.
Po pewnym czasie puściłem  Zlizał krew z pyska..
Zrobiłem to samo po czym usiadłem.
Spojrzał w moją stronę "Zaczniesz pierwszy?"
Nachyliłem się nad zwierzyną i wgryzłem w jego skórę. Rozrywałem. Gry dostałem się do mięsa zacząłem jeść.

(Ivo?)

piątek, 28 marca 2014

(Wataha Powietrza) od Sol

M-mam współpracować z Faith...
Jednak czego się nie robi dla ukochan... dla Przyjaciół.
-Sol, nie podoba mi się to...
-To, że się zgodziłam przysłużyć dla Niemych Gór?
-Narażasz się...A jeśli powtórzy się to co wtedy, po nadużyciu Mocy Ducha?
-Przeżyłam. Chcę to zrobić, mimo zagrożenia.. nawet śmierci- nie spodobało mu się to co powiedziałam, dodałam więc- będę uważać.
Uśmiechnęłam się, ale to go nie zaspokoiło. Dziwne. Myślałam, że teraz jego głowę będzie zaprzątała Faith i jej powrót.
-Chcę być wtedy przy Tobie, wolę mieć pewność.
-Co tylko rozkażesz.
Zaśmiał się.
-Po takiej wypowiedzi mógłbym kazać Ci z wszystkiego zrezygnować-spoważniał- w końcu muszę dbać o Watahę. 
-Teraz chyba powinieneś zadbać o swój nowy dom.
Rzuciłam mu klucze, które upuścił.
-Z tego co wiem Ice wszystkim się zajął.
Znowu się do mnie uśmiechnął, o Bogini, jego uśmiech jest wspaniały... Przeszedł mnie dreszcz.
-Mam tam dzisiaj przyjść? Na tę 'parapetówkę' ?
-Oczywiście- odpowiedział szybko- jeśli masz ochotę.-dodał lekko speszony.
-Więc chyba powinnam iść się przygotować.
-Spotkajmy się o dziesiątej w głównej grocie, zgoda?
-Zgoda. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia...
Wyszłam z jego 'pokoju' i poszłam do siebie. Odświeżyłam się, uczesałam i przebrałam. Niezbyt wiedząc co ubrać na taką okazję, założyłam białą, delikatną, koronkową sukienkę, bez ramiączek, średniej długości, na szyi zawiesiłam różyczkę od Ivalio. Najciekawsze było to, że pierwszy raz miałam na sobie szpilki, a chodzenie w nich szło mi dobrze. Szpileczki również białe, z kokardkami i odkrytymi palcami.
Poszłam do głównej groty, nie mając pojęcia, która godzina. Ren już czekał.

(To jak Ren, idziemy? )

(Wataha Burzy) od Hoax'a

Dłuższą część drogi powrotnej milczeliśmy. Faith była bardzo głęboko zamyślona, a i ja nie miałem nastroju do rozmów. Nie mogłem mieć pewności, że ten cały Alexius zna prawdę o moim ojcu i właśnie to miał na myśli, mogło mu chodzić o coś zupełnie innego, jednak nie dawało mi to spokoju. Gdyby rzeczywiście tak było nie byłaby to najlepsza sytuacja dla mnie i dla Hebi. Co gorsza - nie moglibyśmy dłużej zostać w Niemych Górach.
- Hoax? - usłyszałem głos Faith. Musiałem się zamyślić, bo nie słyszałem co mówiła wcześniej.
- Hm?
- Wiesz co Alexius miał na myśli?
- Eh, myślałem, że od ciebie się dowiem... - spróbowałem wybrnąć.
Pokręciłem głową.
- Wiesz...Jesteś kiepskim kłamcą.
Mogłem się domyślić, że Fai tego nie łyknie. Faktycznie, nigdy nie byłam dobrym aktorem. Poza tym - jak można oszukać kogoś kto czyta w myślach?
- Wiem - westchnąłem. Spojrzałem w piękne oczy Faith - I chyba wiem o co mu chodziło.
- Więc?
- Pamiętasz jeszcze jak opowiadałem ci, że nasz ojciec odszedł?
Dziewczyna się zastanowiła.
- On nie umarł...prawda? - domyśliła się.
- Nigdy tak nie mówiłem - uśmiechnąłem się gorzko - Nie, to nie było takie "odejście". On dosłownie odszedł - Faith wydawała się być zainteresowana więc zacząłem historię - Miałem w tedy chyba 12 lat, Hebi miała 8. Nasz ojciec był...Nie wiem jak to nazwać, ale słowo "egzorcysta" będzie tu chyba najodpowiedniejsze. Należał do jakieś dziwnej organizacji, której głównym celem było pozbycie się całego "zła" z tego świata poprzez "oczyszczenie". Nie do końca wiem na czym ono polegało. W każdy razie, Hebi od urodzenia posiadała dziwną moc. Oprócz własnej siły posiada też demoniczną postać. Widziałem to może 2 razy w życiu... Pierwszy, kiedy straciła nad sobą kontrolę, bo...No zezłościłem ją - nie wiedziałem jak nazwać "przypadkowe" obcięcie jej włosów i kawałka ucha podczas zabawy - A drugi raz kiedy ojciec próbował wyrwać z niej to coś.
- Próbował pomóc, nie mógł być zły...Prawda? - zapytała niepewnie Faith.
- Nie do końca. Nie wiem czy mogę nazwać go złym człowiekiem. Po prostu miał trochę inną definicję dobra niż my. Uważał, że "wypędzając demona" z Hebi ratuje jej dusze, nie patrząc nawet na to, że w ten sposób odbiera swojej córce życie...
Zamilkłem na chwilę. Próbowałem wrócić do tego zdarzenia. To było bardzo dawno i starałem się wymazać je z pamięci.
- Demon przedstawiał się, przynajmniej według Hebi, jako Inferno. Prawdopodobnie posiada własną wolę, a nawet dusze. Nie jestem pewien na jakiej zasadzie wybiera sobie nowe pojemniki, czyli ciała, ani czy w ogóle ma możliwość wyboru. Wracając do mojego ojca - pewnego wieczoru bawiliśmy się z Hebi. Ojciec wszedł do pokoju, zabrał ją i kazał mi iść spać. Nie mogłem wytrzymać z ciekawości i podkradłem się żeby zobaczyć co robi. W tedy drugi raz zobaczyłem Inferno. Nastąpił wybuch i zrobiło się biało. Kiedy się ocknąłem ojca już nie było. Hebi była nieprzytomna. Ludzie przychodzili z wioski, patrzyli. Zdecydowaliśmy się opuścić dom. Nigdy nie szukaliśmy ojca.
- Teraz rozumiem... - powiedziała cicho Faith - Ale...Co w takim razie twój ojciec ma wspólnego z Radą?
- Nie mam pojęcia - zamyśliłem się chwilę - Chociaż domyślam się czegoś. Organizacja, której był członkiem był tak jakby "do wynajęcia". Wykonywali różne zlecenia, jak na przykład zabójstwa i brali za to wynagrodzenie. Mogli kiedyś współpracować z Radą... - stwierdziłem, ale widząc spojrzenie Fai dodałem - To tylko przypuszczenia.
Znaleźliśmy się na terenie Niemych Gór. Pożegnaliśmy się i każde ruszyło w swoją stronę.
Byłem tak cholernie zmęczony, że najlepiej od razu poszedłbym przespać się do swojej groty, ale spotkałem na drodze Hebi. Dałbym jej spokój, ale jej dość niecodzienny ubiór nie pozwalał mi na to.

(Hebi, tłumacz się z bikini ;))

(Wataha Wody) od Ice'a

-Czym sobie zasłużyliśmy na twoją arcymiłą wizytę, Ice?- Zza pleców dobiegł mnie przesycony sarkazmem głos Rena.
-Ciebie też miło widzieć, Stary.-Klepnąłem go w ramię z diabelskim uśmieszkiem.-Dobrze, że ją przyprowadziłeś.-Wskazałem na czającą się z boku Sol i wyciągnąłem do niej rękę.-Cześć, jestem Ice.
-Cześć...-nieśmiało ścisnęła moją dłoń.
-Więc? Co było na tyle pilne, że musieliśmy się tutaj tak szybko zjawić?-Ren uniósł brew ze zniecierpliwieniem i zerknął dyskretnie na Sol z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Faith kazała mi cię poinformować o wprowadzenia patrolów.
-To znaczy, że wróciła?-Ren nagle się ożywił.-Kiedy?
-Wczoraj wieczorem. Kazała mi też znaleźć dobrą wyrocznię i kogoś kto potrafi odbywać podróże astralne, więc pomyślałem, że ona będzie odpowiednia.-Tu skinąłem na Sol, która nagle posmutniała.
Ren przesunął się nieznacznie w jej stronę i zasłonił ją przed moim wzrokiem. Uniosłem brew pytająco.
-Nie ma mowy.-Warknął z rozdrażnieniem.
-Ale...-Zacząłem.
-Ren, myślę, że mogłabym się w ten sposób przydać...-Odezwała się cicho Sol, wychylając się, żeby spojrzeć mu w oczy. Między nimi wyczuwalne było napięcie i coś czego nie potrafiłem do końca zidentyfikować. Coś, czego zdecydowanie nie powinno być. Zwłaszcza, że dziewczyna na którą teraz patrzył była niezaprzeczalnie intrygująca, a Ren miał niedługo zostać stałym partnerem mojej siostry.
-Ehmm.-Odchrząknąłem, przerywając im ten "intymny" moment.-Niezmiernie mi przykro, że muszę was sprowadzić na ziemię, ale to nie była prośba. Sol nie ma za bardzo innego wyjścia.
-Ma.-warknął Ren.
-Ren, uspokój się.-Mruknęła jasnowłosa dziewczyna i uśmiechnęła się do mnie delikatnie.-Co dokładnie miałabym zobaczyć?
-Faith będzie chciała porozmawiać o tym z tobą sam na sam. Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko.-Uśmiechnąłem się przyjaźnie, czekając na jej odpowiedź. Chmurne spojrzenie obsydianowych oczu basiora obserwowało ją z irytacją. Chyba była jedną z niewielu dziewczyn, które potrafiły mu się sprzeciwić. Zdecydowana większość wręcz czołgała się u jego stóp i kleiła się do niego niczym rzep.
Przez twarz Sol przemknęło coś na kształt niezdecydowania.
-Nie mam. Kiedy miałabym się z nią spotkać?-Determinacja w jej zielonych oczach zapaliła w mojej głowie żółte światło. Mogło mi się wydawać lub nie, ale...W jej głosie słyszałem niechęć. Niechęć do Faith.
-I właśnie to jest kolejna sprawa. Mam coś dla ciebie i Fai z okazji ślubu.-Zwróciłem się do Rena, który mrużył teraz nieufnie oczy.-Chciałem dać wam to później, ale cóż...-Podałem mu klucze do ich nowego domu.
-Co to jest, do cholery?
-Klucze do waszego domu. Dziś o 23:00 zjawią się tam wszyscy mieszkańcy. No wiesz..Coś w stylu imprezy. Będzie muzyka, tańce, drinki...Na uczczenie naszego zadomowienia się w Niemych Górach. Faith ma drugi komplet.
-Dajesz na dom?-Wykrztusił Ren, otwierając szeroko oczy.
-Nie ma za co.-Mrugnąłem i podszedłem do drzwi.-Widzimy się wieczorem.

(KAŻDY PRZYCHODZI NA IMPREZĘ!)

(Wataha Powietrza) od Rena

-Ciii...uspokajałem Sol, gładząc delikatnie jej plecy.-Błagam cię, Sol. Nie płacz.-jęknąłem. Już samo to, że była tak blisko mnie, sprawiało mi kurewski ból, to jeszcze widok jej łez...Doprowadzał mnie do szału.
-Nigdy nie będziesz musiała stąd uciekać, Sol. Jestem tutaj po to, żeby cię chronić i gówno mnie obchodzi to co chce od ciebie Rada. Już dawno przestaliśmy respektować ich zasady, a moim priorytetem jest teraz obrona mojej watahy. A ty jesteś na szczycie mojej listy osób objętych ochroną.
-Nie chodzi tutaj o mnie...To przede mną powinieneś ich wszystkich chronić. - Skuliła się w moich ramionach.
-Niby czemu?! Bo twierdzisz, że jesteś niebezpieczna?!-Z mojego gardła wydobył się  mimowolny warkot.-Sol, zrozum - powiedziałem łagodniej, widząc jej przestraszony wzrok. - Jesteś wyjątkowa i umiesz nad sobą panować. Nikomu nic nie grozi, jasne?
Prawie niezauważalnie kiwnęła głową i odsunęła się lekko.
-Ale ty...Nie musisz mnie chronić.-wybełkotała, kiedy otarłem spływającą po jej policzku łzę.
-Ale chcę.
-Zamoczyłam ci całą koszulkę..-Sol zmarszczyła brwi, wyraźnie nieprzekonana moimi słowami i wyciągnęła rękę, żeby złapać za mokry materiał i delikatnie oderwać go od mojej skóry.
-To nic...-starałem się, żeby mój głos zabrzmiał w miarę normalnie. Chociaż nic nie było normalne. Zwłaszcza kiedy Sol błądziła palcami po przesiąkniętym łzami materiale przylepionym do mojej skóry. Wstrzymałem oddech, a moje ciało przeszył dreszcz podniecenia. Kurwa.
-Daj mi ją. Powinna za chwilę wyschnąć.
Sol zawahała się przez moment i spojrzała mi głęboko w oczy. Serce waliło mi jak młotem i miałem wrażenie, ze zaraz wyskoczy na zewnątrz. Palce Sol przesunęły się delikatnie ku skrajowi mojego T-shirta, zostawiając po sobie mrowiący ślad na moim torsie pod cienkim materiałem ubrania. Przerażony, zdałem sobie sprawę z tego, że mój oddech stał się szybszy i bardziej urywany, a wszystkie mięśnie na moim ciele boleśnie się napięły. Zdusiłem w sobie jęk, gdy Sol delikatnie ściągnęła mi koszulkę przez głowę i rzuciła ją na jakąś gałąź. Pochyliła się i niepewnie powiodła ciepłą dłonią po mięśniach mojego brzucha, torsu, obserwując moją reakcję, zafascynowana. Dla każdego innego człowieka, to co właśnie robiła wyglądałoby na zwykłe, niewinne zachowanie, ale ja prawie dostałem szału. Krew w moich żyłach zaczęła płynąć trzy razy szybciej, gdy moje oczy napotkały jej nieśmiałe spojrzenie, a potem przesunęły się na kształtne usta.
"Ren, co ty wyprawiasz, do kurwy nędzy?!"-Warczała moja podświadomość. Miała rację.
Przełknąłem nerwowo ślinę i użyłem całej siły woli, żeby odsunąć się od pięknej wadery.
-Sol...Myślę, że powinniśmy wracać. Wydaje mi się, że ktoś nas szuka.- Chrypka w moim głosie zdradzała całe pożądanie, które z trudem udało mi się stłumić. Miałem tylko nadzieję, że Sol nic nie zauważyła. Niech to szlag! To co czułem będąc tak blisko niej było bardziej niż niebezpieczne.
-Nas?-Sol była najwyraźniej speszona swoim zachowaniem, a na jej policzek wypłynął delikatny rumieniec. Boże, daj mi siłę jakoś to przetrwać.
-Tak. Chyba nawet wiem kto.-Zmarszczyłem czoło i odnalazłem dłonią T-shirt, który zdążył już wyschnąć. Naciągnąłem go szybko przez głowę i podniosłem się z ziemi, z zamysłem stając jak najdalej od Sol.- Ice chyba ma jakąś sprawę...-Przeczesałem niesforne włosy dłonią i posłałem jej ciepły uśmiech, sam przed sobą udając obojętność.

(Ice?Sol?)

(Wataha Powietrza) od Sol

Buszując po terenach Watahy Powietrza w końcu spotkałam naszego Przywódcę.
-Cześć, przeszkadzam Ci, Ren?
Splotłam palce obu dłoni za plecami i patrzyłam na jego przystojną twarz, słońce idealnie go oświetlało, podkreślając męskie, acz nie ostre rysy twarzy, wspaniałą karnację i wyraz... onieśmielenia, a może zakłopotania? Widocznie chciał go ukryć.
-Sol... Nie, w niczym mi nie przeszkadzasz.
Nie bardzo wiedziałam od czego zacząć, Ren nieco mi to ułatwił.
-Niedaleko jest dobry kąt do rozmowy, co Ty na to?
-Alfie się nie odmawia- uśmiechnęliśmy się do siebie i ruszyliśmy.
Po paru minutach spaceru byliśmy na miejscu. Maleńka polana, otoczona skałami, przeszywana różnorodnym i wielobarwnym kwieciem, usiedliśmy na trawie, dość blisko, choć przyzwoicie daleko od siebie. Zaczęłam bawić się źdźbłem trawy, byłam nadzwyczaj spokojna.
-A więc mieliśmy dokończyć naszą rozmowę...-wyczułam nutę napięcia w jego głosie.
-Tak, mieliśmy.
-A więc uważasz...Ehh...-wziął głęboki wdech-Powiesz mi dlaczego chcesz odejść z Watahy Powietrza?
-Wcale nie chcę z niej odejść!- spokój, który w sobie miałam, momentalnie mnie opuścił- Nie chcę z niej odejść, jasne? Ja po prostu się tego boję... Spotkałeś kiedyś kogoś władającego Duchem, mającego kontrolę nad umysłami jak i ciałami innych, kogoś kto umiałby rzucać ogniem, wywoływać deszcz, trzęsienia ziemi, kogoś kto myślą może pozbawić życia? Ja też nie. Rada zapewne także. Jestem czymś innym nieznajomym... A gdy ludzie ich pokroju czegoś nie znają, gdy jest silniejsze od nich wszystkich razem wziętych... W strachu chcą się tego pozbyć... Nie chcę narazić mieszkańców Niemych Gór, i nie chcę stąd odejść, odejść od Ciebie ... Ale boję się, cholernie się boję, że będę musiała...
Nie wiedziałam kiedy się rozpłakałam. Czułam tylko bezpieczeństwo jakie dawały mi obejmujące moje roztrzęsione ciało ramiona Rena...

(Ren, co dalej?)

czwartek, 27 marca 2014

(Wataha Powietrza) od Levi

Położyłam się i myślałam... 
"Ciekawe ile jest watah w tym lesie" Nie mogłam zmrużyć oka całą noc... Jakoś jak zaczynało się robić jasno postanowiłam cicho ulotnić się. W sumie ciekawiło mnie co to za wataha, ale nie chciałam już zawracać jej głowy, widać było że nie była zadowolona moim towarzystwem...
 "eh ..." Weszłam w głąb lasu aż znalazłam znajomy mi zapach. Szłam w stronę tego zapachu i zaraz ujrzałam moją watahę. Czuwałam, że ten zapach należy do mojego stada. Powędrowałam do jaskini, w której wszyscy mieszkaliśmy i położyłam się u siebie w grocie, cały czas rozmyślałam... Po głowie tłukły mu się różne myśli. Chyba zachowałam się trochę niegrzecznie i obojętnie.
"Mogłam chociaż podziękować za schronienie ..." Miałam wyrzuty sumienia przez to, że od tak nawiałam. "Ehh... trudno ..." Westchnęłam z rezygnacją, przewróciłam się na bok i zasnęłam...

środa, 26 marca 2014

(Wataha Wody) od Faith

Ice rozwalił się leniwie na kanapie i patrzył na mnie pytającym wzrokiem, unosząc brew. Stanęłam po przeciwnej stronie pomieszczenia i podparłam się o ścianę z cichym westchnieniem.
-Mamy problem.-Mruknęłam.
-Wiedzą?-Ice nie wydawał się zbyt zaskoczony.-Wiedzą o Watasze Burzy? I o tym, że zabiliśmy ich ciamajdowatych zwiadowców?
-A byli jeszcze jacyś oprócz Dimitriego?-Otworzyłam szeroko oczy, przerażona.
-Nawet trzech. Zaatakowali Ivalio i mnie. Nie mieliśmy innego wyjścia i zrzuciliśmy ich ze skał. Inaczej to oni zabiliby nas.-Spokój Ice'a zdecydowanie działał mi na nerwy.
-Niech to szlag.-Warknęłam, przykładając czoło do zimnej ściany.-Coś jeszcze mnie ominęło?
-Nie powiedziałaś mi wkońcu, czy wiedzą.-Zauważył Ice.
-Nie wiedzą. Chyba. Teraz już nie jestem pewna. Mama mogła zatuszować jakoś zniknięcie jednego Radnego, ale nie czterech.
-Zamieszałaś w to mamę?!-Ice chyba stracił swoje zwykłe opanowanie.-Nie taki był plan.
-Nie było żadnego planu, Ice! Nie chciałam, ale wiesz jaka ona jest...Chciała pomóc.
-To trzeba ją było jakoś ustawić do pionu!-Wrzasnął Ice.-Nie chcę jej w to mieszać. Na litość boską, Faith! To jest NASZA matka! Nie darowałbym sobie, gdyby coś jej zrobili.
-Nie drzyj się, wiem.-Wyrzuciłam. Ice wiedział jak wzbudzić we mnie poczucie winy.-Poradzi sobie.
Ice milczał, a w jego niebieskich oczach płonął gniew.-Póki co musimy być ostrożni. Wydaje mi się, że Rada coś podejrzewa i w najbliższym czasie musimy być przygotowani na to, że naślą na nas szpiegów. Będą to robić dopóki nie upewnią się na własne oczy, że wszystko jest zgodnie z ich zasadami.
-Dopóki sami się tutaj nie zjawią.-Dokończył za mnie brat.-Czyli czekają nas dwa tygodnie w bardzo napiętej atmosferze...Co chcesz zrobić?
-Niewiele.-wzruszyłam ramionami.-Napewno trzeba będzie ustalić patrole. Mniej więcej dwu, albo trzyosobowe grupy. Dobrze by też było znaleźć jakiegoś dobrego jasnowidza, albo kogoś kto potrafi odbywać podróże astralne. W ten sposób będziemy wiedzieć czy rodzice są bezpieczni. Może przy odrobinie szczęścia uda nam się znaleźć jakąś lukę w tarczy mentalnej Rady...Zajmiesz się tym?
-Nie mam innego wyjścia.-Mruknął Ice, a jego twarz momentalnie sposępniała.
-Jest coś co chcesz mi powiedzieć?-Usiadłam obok niego.
-Nie...Dobra, tak.-Potarł oczy wierzchem dłoni.-Coś być powiedziała, gdybym sam przydzielił sobie partnerkę?-Zapytał powoli, mierząc mnie ostrożnym spojrzeniem niebieskich oczu.
-To zależy..
-Od czego?
-Od tego kim ona jest i dlaczego tak nagle podjąłeś taką decyzję.
-To Bella. Jeszcze się nie znacie, ale na pewno byś ją polubiła. Ja..sam nie wiem dlaczego. Chcę tylko żebyś mnie poparła.
-To twoja decyzja, Bracie. Zawsze będę cię popierać.-Przytuliłam go, w ogóle nie zaskoczona tym co mi powiedział.-Dziwię się tylko, że to nie o Hebi teraz rozmawiamy.
-Hebi to przyjaciółka.-Powiedział i uśmiechnął się cierpko.-Pójdę już, skoro mam to wszystko załatwić.
-Jasne. Dzięki.-Posłałam bu buziaka i przekręciłam się na plecy.
Ice już miał wychodzić kiedy coś sobie przypomniał.
-Czekaj. Nie powiedziałaś mi dlaczego poszedł z tobą Hoax.
-Tak...Później.
-Trzymam za słowo, Siostruniu.-Uśmiechnął się czarująco i wyszedł z jaskini.


(Wataha Powietrze) od Sol

Toczyłam walkę sama ze sobą. Z jednej strony... To było wspaniałe...
Ale z drugiej... mogłam mu zbyt wiele pokazać.
Koniec z tym... tylko spaliśmy...
Odkąd wyszłam z groty Rena nie myślałam o tym, gdzie zmierzam, teraz uświadomiłam sobie,że jestem na zupełnie obcym terytorium. Na szczęście moja podświadomość pokierowała mnie na terytorium Watahy Wody. Teraz wystarczyło tylko namierzyć Braciszka. Większość wilków zapewne użyłaby wyostrzonego węchu, jednak ja wolę metody mentalne. Nastawiłam się na odbiór fal z podobnej częstotliwości co moje. Braciszek był niedaleko. Zmieniłam postać i biegiem ruszyłam w jego stronę.
Po krótkiej chwili ujrzałam wilka, o maści... coś między purpurowym a szarym. Skoczyłam na basiora, przeturlaliśmy się po wzgórzu, po zatrzymaniu się zmieniliśmy formy i wybuchnęliśmy życzliwym śmiechem.
-Przerwałaś mi polowanie, Mała- zagadnął wreszcie Ivo.
Przyglądałam się ptakom szybującym po błękitnej tafli nieba, przerywanej śnieżnobiałymi obłokami, dopiero po następnej fali śmiechu zorientowałam się,że Ivo mówił do mnie.
-Przepraszam, na prawdę nie chciałam- przyznałam szczerze, wydaje mi się czy Ivo jest przy mnie znacznie śmielszy niż przy innych?
-To nic- poczochrał moje włosy.
-No pięknie, od rana nie mogę nad nimi zapanować!- zaśmiałam się z własnej fryzury.
-Wyglądasz uroczo- zapewnił mnie Władca Mrozu, jak to nazywałam go w myślach, a na moje-jak teraz zauważyłam- blade policzki wpłynął rumieniec.
-Co powiesz na wspólne śniadanie? Wydaje mi się, że w pobliżu jest młoda sarna, idealna na dwa dania- zmienił temat, widząc moje zakłopotanie.
-Twoja mała siostrzyczka nie je mięsa-uśmiechnęłam się przepraszająco- jednak Ty się nie krępuj.
Zaburczało mi w brzuchu na myśl o jedzeniu, uświadomiłam sobie, że moim ostatnim posiłkiem były owoce z sadu, do którego zaprowadziła mnie Bella.
-Jesteś waderą, jak to nie jesz mięsa?-był widocznie zaskoczony.
-Nie wyznaję zasady: zgiń, abym ja przeżyła.
-Wow... To jak to rozegramy?
-Mam coś do załatwienia, idź na polowanie, a ja zrobię co muszę i zobaczymy sie później.
Wstałam z ziemi i ruszyłam w stronę Watahy Powietrza.
Usłyszałam za sobą coś w rodzaju 'do zobaczenia'.
Wparowałam do swojej groty i dorwałam torby z ubraniami, przebrałam się, opanowałam niesforne loki i zaczęłam szukać Alfy.

wtorek, 25 marca 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

-Nie chciałem cię obudzić.-Odwróciłem się do zaskoczonej Sol, starając się nie zwracać uwagi na sposób w jaki nieuczesane włosy okalają jej twarz, budząc ostry ból w moich lędźwiach.
-Zastanawiam się tylko co ja robię w twoim łóżku...-Na jej blade policzki wypłynął delikatny rumieniec.
-Spokojnie, wiem jak to wygląda...-Posłałem jej lekko wymuszony, i dość nieśmiały jak na mnie uśmiech.-Zasnęłaś, a ja nie wiedziałem gdzie jest twoja grota, więc pomyślałem..Pomyślałem, że będzie ci tu wygodnie.-Wskazałem na sporych rozmiarów łóżko i uderzyła mnie żenująca strona tej sytuacji.
-Spałeś...ze mną w jednym łóżku?-Zapytała bardzo powoli przeciągając sylaby.-Spaliśmy..hm...Razem?-jej zielone oczy zrobiły się wielkie jak spodki od filiżanek. Wyglądała na przestraszoną. Właściwie to jeszcze żadna dziewczyna nie narzekała z tego powodu. Nie jestem przyzwyczajony to takich reakcji...
-Tak.-powiedziałem, wzruszając ramionami i starając się przybrać obojętna minę.-Podłoga nie jest jakoś szczególnie wygodna.-Uniosłem brew, wyczekując jej reakcji. Kurwa, co ja sobie myślałem?! Ona nie jest taka jak inne. Nie wskoczyłaby do łóżka pierwszemu lepszemu chłopakowi, nawet jeśli chodziło tutaj TYLKO o spanie.
-Nie bałeś się, że mogę ci coś zrobić?
-Bez przesady, Sol. Nie rozpychałaś się aż tak bardzo.-zdobyłem się na żartobliwy uśmiech.
Pokręciła głową i spuściła wzrok na podłogę.
-Miałam raczej na myśli to, że nie potrafię jeszcze do końca panować nad swoimi mocami, Ren. Mogłam cię nawet zabić...
-Ale nie zabiłaś, Mała.-Uśmiechnąłem się smutno.-Na szczęście jakoś udało mi się przeżyć. Chociaż przyznaję, że było...ciężko. Zwłaszcza kiedy zaczęłaś chrapać.
-Co?!-Sol natychmiast uniosła głowę.-Ja nie chrapię.-Powiedziała lekko zirytowana.
Parsknąłem śmiechem.
-Prawda. Nie chrapiesz.-Przyznałem, unosząc ręce.-Właściwie to było nawet całkiem miło.-BARDZO miło, pomyślałem. Oprócz momentu, kiedy musiałem się obudzić i jakoś od niej odkleić, co było cholernie trudne.
Sol uśmiechnęła się, próbując nieskutecznie ukryć rumieniec. Nie wiedziałem tylko czy to z irytacji czy z zażenowania. Wszystko jedno. Ważne, że wyglądała ślicznie. Błąd. Nie powinienem o niej w ten sposób myśleć, do kurwy nędzy! Znów ból w lędźwiach. Walczyłem z przemożną chęcią, że rzucić ją z powrotem na łóżko i już jej stamtąd nie wypuścić.
-Chyba powinnam już iść...Dzięki za...Przenocowanie. Myślę, że pójdę teraz do Ivalio...-Podniosła się.
-A tak. Twój "brat".-Ostatnie słowo wypowiedziałem z nieskrywaną niechęcią. Jeszcze nie dopuściłem do siebie myśli, że ten młotem może być z nią spokrewniony. Odwróciłem się do niej plecami.-Wrócisz?
-Pewnie tak...Na razie wciąż jestem częścią twojej watahy.
-Co to znaczy "na razie"?!-odwróciłem się gwałtownie i założyłem ramiona na piersi.
-Jeszcze nie wiem...Po prostu Powietrze nie jest moim żywiołem, Ren. Jest nim Duch.-Wymamrotała, nie patrząc na mnie, tylko na ścianę obok.
-To nie ma znaczenia.-Warknąłem zaskoczony.-Nie tworzymy watah pod względem mocy, choć to może mieć też znaczenie. Tutaj liczą się raczej więzi i chęć przynależenia. No chyba, że...Ty nie chcesz tu być.
Ta myśl uderzyła mnie, wywołując ból w klatce piersiowej.-Nie mogę cię do niczego zmuszać. Możesz odejść, jeśli tego właśnie chcesz.-Powiedziałem krzywiąc się.
-Nie chcę teraz o tym rozmawiać.-dalej nie patrzyła mi w oczy.
-Dobra. Dokończymy jak wrócisz.-Syknąłem przez zaciśnięte zęby. Sol wyszła bez słowa i zamknęła za sobą drzwi, a kiedy tylko to zrobiła złapałem pierwszy lepszy badziew, który miałem akurat pod ręką i rzuciłem nim o ścianę z wściekłością.
Ta mała nigdy się nie dowie, że zabija mnie każdego dnia. Nie jestem pewien, czy jestem gotowy na to żeby ją stracić. Kurwa mać. Na pewno nie jestem gotowy!

(Wataha Ognia) od Vince

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i osunęłam się na podłogę ciężko dysząc. Nie chciałam by tak to się potoczyło. Tutaj miało być inaczej, całkiem inaczej. Gdybym tylko umiała nad sobą zapanować. Dalej czułam zapach Mici za moimi drzwiami. Chciałam wyjść do niej i ją przeprosić, ale nie mogłam. Zadawała by więcej pytań, a nikt nie mógł się dowiedzieć o Victorze.
- Widzę że, masz już pierwszych znajomych – dopiero teraz podniosłam na niego wzrok.  Czujnie mi się przyglądał.
- Zamknij się. Znowu podsłuchiwałeś – bardziej stwierdziłam niż spytałam.
- Od razu podsłuchiwałem – wzruszył beztrosko ramionami – usłyszałem to i owo.
Wstałam z podłogi i podeszłam do komody. Otworzyłam szufladę, oczywiście niczego tam nie było.  Victor  z ciekawością podążał za mną wzrokiem.
- Szukasz czegoś? – spytał, rozciągając się na łóżku.
- Musimy się stąd wynieść  - odpowiedziałam beznamiętnie, szukając czegoś co mogłoby się nam przydać.
- Co? Nawet jeszcze się nie zadomowiłem, a my już wyjeżdżamy? – wyglądał na nieco niezadowolonego – A co z tym co mówiłaś w nocy? Powiedziałaś że, chcesz tu zostać, czyż nie?
- Zmieniłam zdanie, jasne? – wybuchłam – Nie pasujemy tu! Nie pasujemy nigdzie, prędzej czy później i tak się o nas dowiedzą, co za tym idzie Rada też się dowie że tu jesteśmy! – ukryłam twarz w dłoniach, byłam tym już zmęczona.  Chciałam zasnąć i nigdy się nie obudzić. Kiedy otworzyłam oczy, stał przy mnie Victor.
-Niech będzie – westchnął – ale ja nie wyjdę stąd niezauważony. Znowu musimy to zrobić – pogłaskał mnie po policzku.
- Masz na to dość energii? – wiedziałam o czym mówi i nie uważałam tego za dobry pomysł.
- Zaraz się przekonamy – uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Moje ciało przeszył straszny ból, chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle. Ocknęłam się na podłodze i rozejrzałam się wokoło. Victora nigdzie nie było.
-„ Victor, jesteś tam?” – pomyślałam.
- „ Tak, jestem” – usłyszałam w głowie głos brata. Czyli tym razem połączenie się udało.  Wyszłam z pokoju i cicho zatrzasnęłam drzwi. Kiedy udało mi się wyjść z jaskini nie czekając , zmieniłam się w wilka i pobiegłam przed siebie, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak wielkie są tereny należące do Watahy Ognia. Wyczuwałam, że zbliżam się do ich granicy, przyśpieszyłam. Nagle usłyszałam warknięcie, niestety zbyt późno.  Następnym co poczułam był straszny ucisk w klatce piersiowej.  Podniosłam  głowę by spojrzeć w twarz osobnikowi, który od tak udaremnił moją ucieczkę.

(Ktoś? :3)

poniedziałek, 24 marca 2014

(Wataha Wody) od Ice'a

Niechętnie wyszedłem z ciepłej wody i odnalazłem swoje ciuchy rzucone gdzieś w kąt. Niestety domyślałem się, że powodem bezceremonialnej "ucieczki:" Hebi była jedna, konkretna osoba- Macabre. Właściwie to mógłbym być nawet zły. Zły, że Hebi w ogóle mnie nie posłuchała, że narażała się na ból, który bez wątpienia ją czekał. Macabre nie należał nigdy do ludzi, którzy potrafią kochać. Powiedziałbym raczej, że słowa "miłość" nie ma nawet w jego słowniku. W sumie to mu nawet współczułem. To cud, że w ogóle jest jakimś tam człowiekiem, biorąc pod uwagę to jakie dzieciństwo zapewnił mu jego psychopatyczny ojciec.
Pokręciłem głową w zamyśleniu i sięgnąłem po suche ubranie.
A może jednak się mylę? Może jest zdolny kochać? Może jej skrzywdzi?
Zdecydowanie ZA często powtarza się tutaj słowa "może". Ale nie mogę się wtrącać.I nie zrobię nic dopóki Hebi sama mnie nie poprosi. Jeśli teraz jest szczęśliwa, to ja ty bardziej. Bez względu na to jak cholernie boli mnie jej widok z Mac'iem. Szczęśliwej. Mam nadzieję, że nie chwilowo.
No i jest jeszcze Bella...Przyznaję, że ma wyjątkowy talent do wyprowadzania mnie z równowagi, a normalnie rzadko komu się to udaje. Nie wiem czemu się tak wkurzyłem...Może chodzi o tą jej zazdrość? Nigdy nie zrozumie, że Hebi jest dla mnie ważna. A może boli ją właśnie fakt, że Hebi liczy się dla mnie tak samo jak ona? Sam nie wiem....Zupełnie nie rozumiem jej toku myślenia. W jednej chwili jest słodka jak miód, a w drugiej prawie przegryza mi gardło. Ciekawa mieszanka...
-Ice?-Z zamyślenia wyrwał mnie znajomy, damski głos.
-Faith?-Objąłem siostrę ramionami i mocno przytuliłem.-Kiedy wróciłaś? Nic ci nie jest? Dlaczego mi nie powiedziałaś?-Na usta cisnęło mi się więcej niż 1000 pytań.
-Spokojnie, Ice.-Uśmiechnęła się.-Wszystko okey. Przepraszam, że nic nie powiedziałam, ale nie chciałam żeby ktokolwiek mnie zatrzymywał. Byłam pewna, że zrozumiesz.
-Pewnie.-Mruknąłem i objąłem ją ramieniem.-Więc..? Spotkałaś się z rodzicami? 
Pokiwała głową, a na jej twarzy pojawił się lekki smutek.
-Wszystko z nimi dobrze?-Zaniepokoiłem się.
-Tak...Żałowali, że nie mogli cię zobaczyć.-Westchnęła i oparła się o ścianę. Coś było nie tak.
-Faith, widzę, że coś się stało. Powiesz mi wkońcu?-Uniosłem pytająco brew.
-Chyba nie jestem dobrą Alfą, Ice.-Przymknęła oczy i pokręciła głową.-Ostatnio chrzanię wszystko, czego tylko się dotknę. 
-Nie mów tak.-Warknąłem.-Co takiego się stało, że wysnuwasz takie wnioski?
-Opowiem ci...Na górze.-Kiwnęła na mnie i ruszyła schodami ku górze.

(Faith?)

(Wataha Ognia) od Mici

- Coś się stało Mici? - Zapytała Vince
- W sumie to nie, ale no wiesz, zniknęłaś tak nagle. Coś się stało? - Zapytałam
- Nie nic się stało - Odpowiedziała mi z obojętnością w głosie, odwróciła się do drzwi.
- Hej Vince ktoś u ciebie jest? - Poczułam czyjś zapach przy jej obrocie, nie znałam tego zapachu. Było czuć go wyraźnie. Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie. Ale nie odwróciła się z powrotem do mnie.
- Nikogo tam nie ma, tylko ci się wydaje Mici - Odpowiedziała
- Jesteś tego pewna, wydawało mi się, że kogoś wyczułam. Na pewno wszystko dobrze? - Nalegałam, żeby powiedziała mi coś, niestety chyba bezskutecznie.
- To nie twój interes! - Krzyknęła zdenerwowana Vince, wzięła głęboki oddech. - Proszę zostaw mnie w spokoju.
- A-Ale.... - Nie wiedziałam co powiedzieć. Najwidoczniej dziewczyna nie miała zamiaru rozmawiać ze mną. Spojrzałam na nią. Ona natomiast otworzyła drzwi od pokoju i zamykając je szczelinie za sobą zostawiła mnie samą. Świetnie! Po prostu cudownie! Pierwsza osoba którą tu poznałam, nie chce ze mną rozmawiać. Myślałam, że może chociaż ona ale się myliłam. Ciekawi mnie jednak ten zapach. Co prawda nie był tak bardzo intensywny, zupełnie jakby była blisko spokrewniona z tą osobą. Chwile jeszcze stałam przed jej drzwiami. Nie wiem na co liczyłam. Może na to, że je otworzy i powie mi wszystko, tak jak się to mówi bliskiej ci osobie. Niestety ta chwila nie nadeszła. Wyszłam na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Znowu poczułam się odrzucona przez społeczeństwo. Przemieniłam się i ruszyłam biegiem przez siebie, nie myślałam dokąd biegnę. Chciałam zwyczajnie znaleźć się gdzieś indziej, dalej od tego wszystkiego. Zmęczona tym wszystkim położyłam się pod pierwszym, lepszym drzewem i zasnęłam z wycieńczenia.

( Ktoś chce kontynuować? )

(Wataha Burzy) od Hebi

Jak odmówić półnagiemu mężczyźnie, który zaprasza cię do gorących źródeł? Mojemu przyjacielowi trzeba było to przyznać - potrafi przekonywać. Co prawda, na początku strzeliłam parę uwag, ale ostatecznie musiałam przyznać, że chętnie zobaczyłabym te źródła. Do Watahy Burzy wróciłam tylko po strój kąpielowy. Czarne bikini w szare, indiańskie wzory leżało na samym dnie kufra z ubraniami. Hoax uważał to za dziwną metodę przechowywania ubrań, ale ja nie komentuję jego uwielbienia do papierosów. Chociaż w sumie...Nie. Jednak komentuję.
Ice czekał na mnie przed wejściem do Jaskini Watahy Wody. W ręce trzymał coś niedbale zwiniętego, pewnie jakieś spodenki do kąpieli.
- Już? - upewnił się chłopak.
- Yhym - ziewnęłam - Pokażesz mi w końcu te źródła, Loczku?
- Co tylko wasza wysokość rozkaże! - chłopak wykonał głęboki ukłon po czym wskazał mi długi korytarz w jaskini. W pewnym momencie było zupełnie ciemno, nie widziałam gdzie idę i czy zaraz nie wpadnę na ścianę. W pewnej chwili jednak zobaczyłam błękitne światło. Parę kroków dalej było widać już wejście,a za nim ukazała się wielka grota tylko w niektórych miejscach nie wypełniona krystalicznie czystą, błękitną wodą. Słońce nie dochodziło tu z żadnej strony, mimo to grota była oświetlona. Białe obłoczki pary unosiły się na wysokości mojej twarzy.
Widok był przepiękny, ciężko było mi oderwać oczy. W pewnej chwili wyczułam na sobie wzrok Ice'a. Była w nim duma, ale głównie satysfakcja.
- Idziesz? - rzuciłam starając się przybrać obojętny ton.
- Panie przodem - zachęcił mnie.
- Nie wydurniaj się - śmiejąc się popchnęłam blondyna do wody. Parę sekund później dwie ręce wynurzyły się z niej, złapały mnie za kostki i pociągnęły za sobą.
- Super, przy okazji wyprałam ciuchy! - stwierdziłam rozbawionym tonem.
Ice niemal kulił się ze śmiechu patrząc jak nieudolnie wywracam się w wodzie próbując wstać.
- A ty, z czego się śmiejesz, hę? - chlapnęłam chłopaka wodą.
- Najpierw atakujesz mnie farbą, teraz wodą, Hebi, słowo, że noże są skuteczniejsze! - blondyn nie pozostawał dłużny i chlapiąc mnie nadal się śmiał. Wojna trwałaby jeszcze długo, jednak Ice w końcu ją przerwał - Dobra, poddaje się! Chyba mieliśmy odpoczywać, nie?
- Racja...- spojrzałam na Ice'a, potem na siebie - Wyglądamy gorzej niż przed kąpielą - stwierdziłam.
- Chyba nie opłaca nam się już nawet rozbierać - zażartował chłopak.
- Mów za siebie, ja przyszłam tu odpocząć, a nie moczyć się w jeansach! - mówiąc to stałam już za filarem ściągając ubrania i zakładając bikini.
Wychyliłam głowę zza filaru. Ice już siedział w gorącej wodzie z głową odrzuconą do tyłu. Nie mogłam się powstrzymać od ochlapania go.
- Bardzo zabawna jesteś...- mruknął przecierając oczy.
- Wybacz, nie mogłam się powstrzymać... - zachichotałam - No i co Romeo? - zapytałam siadając obok - Co zamierzasz zrobić?
- Z czym? - zdziwił się.
- Z Bellą!
Ice się zamyślił, a ja przez ten czas wpatrywałam się w niego próbując odgadnąć jego myśli. Może jest zły, że mu przypomniałam? Albo po prostu się zastanawia? Zamiast tego udało mi się ustalić inną rzecz - miał całkiem imponującą klatę.
- Zobaczymy... - powiedział powoli.
- Rozumiem...
Miejsce było naprawdę piękne, woda przyjemna i dobrze rozmawiało mi się z Ice'em. Nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że robię coś złego. Nie jestem pewna czy były to wyrzuty sumienia czy nerwy. Z drugiej strony nie miałam się czym denerwować. Co prawda, Hoax'a nie było już dość długo, ale to przecież dorosły mężczyzna! Nie ważne co to było, nie mogłam wytrzymać. Wstałam ze swojego miejsca.
- Już wychodzisz? - zdziwił się Ice.
- Tak, przypomniałam sobie, że mam coś do zrobienia - skłamałam - Trzymaj się!
Po tych słowach opuściłam gorące źródła kierując się w stronę Watahy Ognia.
(Mac? Albo Hoax?

niedziela, 23 marca 2014

(Wataha Ognia) od Victora

-Victor?  - spytała,  drżącym od płaczu głosem.  Spodziewałem się, ze mnie obejmie, ale następnym co poczułem był straszny ból. Otworzyłem oczy  i zorientowałem się że siedzę na podłodze. Vince zawsze potrafiła nieźle przywalić.
- Czy tak powinno się witać  brata? – uśmiechnąłem się, pocierając obolały policzek.
- Jak śmiesz się tu zjawiać, po tym jak mnie zostawiłeś, ty nic niewarty śmieciu?! – krzyknęła. Teraz już nie płakała. Miałem przeczucie że zaraz mnie zabije. Właściwie wcale by mnie to nie zdziwiło… Podniosłem się z podłogi, wytrzepując podarte spodnie. Próbowałem do niej podejść, ale ona się odsunęła.
- Ech Vince,  przecież wiesz że nie zrobiłem tego celowo. Cały czas byłem z tobą – zdałem sobie sprawę z tego, że moja siostra, tak łatwo mi nie uwierzy – Przecież nie zostawiłbym cię samej…
Jej czerwone oczy, takie same jak moje, znowu napełniły się łzami. Chciałem ją przytulić, jak zawsze, ale wiedziałem że tym razem mi na to nie pozwoli.
- Dlaczego nie dałeś mi żadnego znaku? – warknęła, wiedziałem jak stara się teraz nie rozpłakać.
- Po tym wszystkim,  byłem zbyt osłabiony by cokolwiek zrobić, ale nie opuściłem cię. Przecież zawsze mieliśmy być razem, zapomniałaś... ?-  chciałem dodać coś jeszcze, ale moja mała siostrzyczka rzuciła się w moim kierunku, po czym oboje runęliśmy na podłogę. Objęła mnie w pasie i ponownie wybuchła płaczem. Tylko przy mnie dawała się ponieść emocjom.  Objąłem ją i zanurzyłem twarz w jej włosach.
- Tak tęskniłam braciszku – wyszlochała, wciąż pociągając nosem.
- Ja też, ale już jest dobrze  - szepnąłem, głaszcząc ją po głowie. Siedzieliśmy tak kilka minut, dopóki  Vince się nie uspokoiła.
- Jak myślisz ile pozwolą nam tu zostać? – zapytała, bawiąc się moim rękawem.
- Nie mam pojęcia – westchnąłem, całkiem szczerze – A chciałabyś tu zostać?
- Bardzo – ziewnęła i zamknęła oczy. Po jakimś czasie mnie też pochłonął sen.

***
Obudził mnie blask poranka. Vince dalej leżała w tej samej pozie  w której zasnęła, tamtej nocy. Wydawała się być taka mała, aż żal było mi jej budzić.
- Vince, jest już ranek – szepnąłem delikatnie. Otworzyła zaspane oczy i spojrzała na mnie przyjaźnie.
- Nie chcę jeszcze wstawać – mruknęła, wycierając oczy. Cała Vince, gdyby mogła przespałaby  cały dzień. Nagle  rozległo się pukanie do drzwi.  Vince, wytrzeszczyła oczy i szybko podniosła się na własne nogi.
- Kto to? – zapytałem dość idiotycznie, bo skąd mogłaby to wiedzieć.
- Szybko, schowaj się gdzieś. Nikt nie może wiedzieć że tu jesteś – moja siostra w jednej chwili, z małej dziewczynki zmieniła się w chłodną i obojętną  dziewczynę z dobrego domu.
- Niech ci będzie – westchnąłem, przewracając  oczami. Nie lubiłem kiedy Vince, mi rozkazywała, nawet jeśli miała trochę racji. Poprawiła ubranie i wyszła na zewnątrz. Jedyne co potem usłyszałem to jej  niezwykle  znudzony głos.
- Coś się stało Mici?
(Mici? ^.^)

(Wataha Ognia) od Vince

Po opuszczeniu sypialni Macabre, byłam nieco zbita z tropu. Zdawałam sobie sprawę z tego że jest nieco… ekscentryczny, ale żeby trzymać na swoim terytorium mordercę? Sam mówił ze mi nie ufa, więc  po tym wszystkim powinien się mnie pozbyć, ale nie zrobił tego..  Zamyślona, prawie nie zauważyłam Mici, którą właśnie minęłam.  Przeszłam jeszcze parę metrów, otworzyłam pierwsze lepsze drzwi i weszłam do środka.  Nawet się nie rozglądając, wskoczyłam na łóżko i zaczęłam się po nim wić  dziko chichocząc.
- Kto by pomyślał Mac, ze będziesz tak naiwny,  by pozwolić mi tu zostać? – dusiłam się  ze śmiechu, już dawno tak się nie czułam. Jeśli będę dalej trzymać go po swojej stronie, nikt nawet nie weźmie mnie za sprawcę, jak długo bym to robiła… z nagłego ataku radości wyrwał mnie cichy dźwięk. Czułam czyjąś obecność. Dopiero teraz poczułam  zapach tak mi znajomy, że aż niezauważalny. Szybko zerwałam się z łóżka, by spojrzeć na postać wysuwającą się z cienia.
- Rzeczywiście, nieźle to rozegrałaś Vince – rozległ się lekko zachrypły szept, który rozpoznałabym wszędzie.  Przede mną stał młody chłopak, o białych włosach w szarej, poszarpanej koszuli. Uśmiechał się, patrząc na mnie szkarłatnymi oczami. Poczułam jak  po moich policzkach spływają łzy.
- Victor?
(Victor?)

sobota, 22 marca 2014

Victor - Wataha Ognia

Postać ludzka:


Postać wilcza:


Po połączeniu z siostrą:



Imię: Victor
Płeć: samiec
Żywioł: ogień
Moce: sprawianie bólu bez dotykania, przejmowanie ciała, narzucanie swojej woli innym.
Rodzina: siostra Vince, reszty oboje nie pamietają
Partner/Partnerka: brak
Charakter: mocno psychiczny, czerpie przyjemność z zadawaniu bólu innym, bezczelny, opiekuńczy wobec siostry

piątek, 21 marca 2014

(Wataha Wody) od Ice'a

-Widzę, słowa "tajemnica" nie ma ich w słowniku.- Skrzywiłem się, zamaczając pędzel w kremowej farbie.-Mówiłem tym pacanom, żeby nikomu o tym nie mówili.
-A mówią, że to baby lubią plotki.-Hebi wyszczerzyła zęby w uśmiechu i zaczęła sunąć swoim pędzlem po ścianie. Dość krzywo, ale uroczo.
-Oczywiście, że lubią. Wszystkie kobiety to paple.-Parsknąłem, rzucając Hebi rozbawione spojrzenie.
-Wszystkie?!-Syknęła, mrużąc oczy, a pędzel w jej dłoni niebezpiecznie zbliżył się do mojej twarzy.
Z trudem powstrzymywałem śmiech, więc patrzyłem jej tylko wyzywająco w oczy i zaciskałem usta.
-Tak. Wszystkie.-powiedziałem z naciskiem na "wszystkie" i wtedy mokry od farby pędzel wylądował na mojej twarzy. Oczywiście nie pozostałem dłużny i zostawiłem dość sporą plamę farby na nosie Hebi, a ta aż pisnęła ze sprzeciwem.
-Fuj!!! Ice, ty świnio, zabieraj ode mnie ten cholerny pędzel!-Wrzasnęła, odpychając moją rękę. Nie mogłem już dłużej wytrzymać i wybuchłem niepohamowanym śmiechem.
Jedną dłonią złapałem ją za ręce, skutecznie ją tym unieruchamiając, a drugą zamoczyłem w puszcze z farbą.
-Ice? Co ty chcesz zrobić?!-Hebi chyba zrozumiała moje zamiary, bo zaczęła się szarpać jak opętana.
-To ty zaczęłaś, Hebi.-Uśmiechnąłem się diabolicznie i zacząłem sunąć dłonią z farby po twarzy dziewczyny.
-Nie! Nie! Niech cię szlag!-Krzyczała, kiedy rozsmarowywałem farbę na jej policzkach, czole i nosie.
Puściłem ją i omiotłem spojrzeniem jej śliczną twarz, teraz całą pokrytą farbą.
-Jesteś bezdennie głupi, Ice!-Warknęła, dotykając policzków.-Na twoje nieszczęście ja nigdy nie przegrywam.-Nim zdążyłem się zorientować trzymała już w dłoniach puszkę, a po chwili cała jej zawartość spływała po mojej głowie, brodzie i ramionach.
Zamrugałem kilka razy, całkowicie skonsternowany i otarłem oczy z cieczy.
-Uroczo wyglądasz, kiedy pokazujesz te swoje pazurki.- Na moją twarz wypłynął łobuzerski uśmiech.
-Zamknij się, jeśli nie chcesz dostać w łeb.-Też się uśmiechała.-Nawet nie wiesz jak bardzo mi żal, że zniszczyłam te twoje śliczniutkie, złote loczki.-W jej głosie słychać było rozbawienie i zgryźliwość.
-Ej, ej! Myślałem, że podobają ci się moje...Jak ty to ujęłaś? A, tak. Złote loczki.
-Pomyliłeś się.-Pacnęła mnie w ramię i rozglądnęła się po pokoju.
-Masz tu jakiś ręcznik, czy coś?
Pokręciłem głową przecząco i bez słowa ściągnąłem swoją koszulkę, którą następnie rzuciłem do dziewczyny. Hebi na widok mojej gołej klatki piersiowej nieznacznie otworzyła szerzej oczy, ale szybko odwróciła wzrok.
-Może być?-Obserwowałem chwilę jak wyciera twarz, a potem rzuca mi spowrotem bluzkę. Kiedy się nią wycierałem czułem na niej zapach Hebi. Zapach, który za bardzo mnie rozpraszał.
-Dzisiaj już raczej tego nie skończymy.-Omiotłem wzrokiem na wpół pomalowany pokój.-Jeśli masz ochotę się wykąpać, to u nas są całkiem fajne i o dziwo całkiem ciepłe źródełka.-Uniosłem pytająco brew, czekając na jej odpowiedź.

(Hebi?)

(Wataha Ognia) od Mici

Kiedy Dark wyszedł z mojej groty to poczułam dziwną pustkę. Musiałam zająć się czymś czasochłonnym. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było tu za wiele rzeczy. Był tu tylko stary niewygodny materac, jakaś stara szafa i moja walizka. Przydałoby się tu jakoś urządzić. Tylko czy opłaca mi się? Nawet jeśli nie, to i tak wolę przez ten czas mieszkać w lepszych warunkach, niż obecne. Poszłam poszukać Mac'a w nadziei, że powie mi gdzie powinnam się udać. Po drodze minęłam się z Vince. Wyglądała na zdenerwowaną. Trochę przypominała Rena przy naszym pierwszym spotkaniu, z tym, że ona się na mnie nie rzuca. Zajrzałam do groty z której wyszła, był tam Mac. W odróżnieniu od niej był w lepszym humorze. " Ciekawe o co chodzi? ", pomyślałam
- Hej - Odezwałam się - Sorki jeśli przeszkadzam, ale chciałabym się dowiedzieć, skąd mogę ogarnąć sobie meble i innego typu " pierdołki " do pokoju. - Uśmiechnęłam się. Chłopak spojrzał na mnie.
- Niedaleko stąd jest niewielkie miasteczko, tam powinnaś znaleźć wszystko co będzie ci potrzebne. - Odpowiedział i odwrócił się do mnie plecami.
- Dzięki - Chciałam już wyjść, ale zwróciłam uwagę na panujący w pokoju bałagan. Mac zaczął przebierać w górze ciuchów, które były rozrzucone po całym pomieszczeniu. - Jeśli chcesz to mogłabym tu kiedyś posprzątać - Ponownie uśmiech zagościł na moich ustach. - Chciałabym po prostu się do czegoś tutaj przydać. - Mac się odwrócił i chyba uśmiechnął. Z resztą który facet by się nie cieszył z faktu, że jakaś dziewczyna chce posprzątać jego pokój dobrowolnie?
- Będę wdzięczny - Powiedział.
- Zajmę się tym od razu jak wrócę - Ucieszyłam się, że przyjął moja ofertę. Odwróciłam się i ruszyłam szukać tego miasteczka. W postaci wilka dotarłam tam szybciej niż myślałam. Zakupiłam potrzebne mi rzeczy, w tym środki czystości (w razie co). Kiedy wróciłam Mac'a już nie było. Może to i lepiej. Sprzątanie tego bałaganu zajęło mi trochę więcej czasu niż przewidywałam, ale po skończonej pracy byłam z siebie dumna. Urządzanie mojego pokoju zajęło mi znacznie mniej czasu. Po skończonej pracy miałam ochotę na trochę " przyjemności ". Niestety problemem może być brak drzwi. Wolałabym żeby nikt tego nie widział. Myślałam o tym aby powiesić na wejściu koc. Plan był niezły, z wykonaniem trochę gorzej. Zrezygnowałam. Usiadłam na łóżku i ominęłam się końcem jak kokonem. Chwilę później już spałam. Obudziłam się coś koło południa, ale nie miałam ochoty wychodzić. Czułam się jakby uleciała ze mnie cała energia. " Ciekawe co tam u Vince? " - pomyślałam - " Może powinnam z nią pogadać, ale nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. A co mi tam? Najwyżej powie mi, że mam spierdalać. " - Uśmiechnęłam się i mimo braku siły, w podskokach ruszyłam w poszukiwaniu Vince.

(To jak Vince chcesz pogadać?:

czwartek, 20 marca 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

-Skoro już wszystko wiemy, możesz mnie przeprosić.-Warknąłem do Ivalio.
-Przeprosić?-Uniósł brew.-Chyba jej nie uwierzyłeś?-W tym samym momencie spojrzeliśmy na Sol, która sennie osuwała się właśnie na ziemię.
-Kurwa.-Złapałem ją w pasie i wciągnąłem w ramiona, żeby nie pozwolić jej położyć się na ziemi, co najwyraźniej zamierzała zrobić.-Dlaczego miałbym jej nie wierzyć?-Kiedy Sol była już bezpieczna w moim uścisku, spowrotem zwróciłem twarz do obserwującego nas Ivalio, a z mojego gardła wydobył się warkot.
-Bo ona kłamie, żeby cię chronić.-Przechylił głowę.-Ty na serio tego nie widzisz?
-Dobra, zamknij się, bo za raz skończy się ten Dzień Dziecka.-Obnażyłem zęby. Ten kutas nie zrobił się aby za cwany, czy mi się tylko wydaje?-Radziłbym ci wracać do domciu, bo mamusia już się pewnie martwi.-Syknąłem, mrużąc oczy.
Wzruszył ramionami i zrobił krok na przód.
-Dobrze, ale ona idzie ze mną.
-Po moim trupie.-Warknąłem i podniosłem ją z ziemi.-ONA idzie ze mną, Chłopczyku.
Odwróciłem się do chłystka plecami i zacząłem iść w kierunku swojej watahy, uśmiechając się drwiąco.
-Nie pozwolę ci jej ranić, Ren.-Burknął. Przystanąłem na chwilę i parsknąłem.
-Nie zamierzam. A teraz spadaj, dopóki jeszcze jestem miły.-Zignorowałem go. Zaniepokoiła mnie myśl, że faktycznie byłbym nawet bardzo zdolny pokazać mu gdzie jest jego miejsce, nawet jeśli oznaczałoby to wkurwienie Sol. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale jakoś udało mu się stać się numerem drugim na mojej Czarnej Liście. 
W jaskini zdałem sobie sprawę z tego, że za cholerę nie wiem gdzie jest grota Sol. Cóż, chyba powinienem bardziej interesować się swoim stadem...Rzuciłem okiem na śpiącą dziewczynę i serce odrobinę zmiękło mi na widok jej pogrążonej w śnie, ślicznej twarzy. Niech to szlag, chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego jak ona teraz wygląda. 
Nie zaprzątałem sobie głowy szukaniem jej groty i położyłem ją na swoim łóżku. Spała tak mocno, że musiała być cholernie zmęczona. Niedziwne. Miała raczej dzień pełen wrażeń. Mój problem polegał raczej na tym, że teraz to ja nie miałem gdzie spać. Zdjąłem koszulkę przez głowę i wślizgnąłem się pod kołdrę po drugiej stronie dużego łóżka, uważając, żeby nie obudzić Sol. Wpatrywałem się jeszcze chwilę w jej spokojną, idealną twarz, aż wkońcu ja też zapadłem w sen.

*
Kiedy się obudziłem, było mi stanowczo za ciepło. Chciałem się podnieść, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że ręce Sol oplatają mnie niczym bluszcz. Wstrzymałem oddech. Jeszcze spała i chyba nie była świadoma tego, że jest całkowicie przyciśnięta do mojego ciała. Była tak blisko, że czułem na skórze jej miarowy oddech, a w nosie łaskotał mnie słodki zapach jej włosów, rozsypanych na moim ramieniu. Kurwa mać. Uniosłem się powoli na łokciach, próbując zignorować uczucie, kiedy jej skóra jest na mojej skórze i delikatnie wyplątałem się z otaczających mnie rąk. Przeczesałem dłonią włosy, sterczące w różne strony świata i usiadłem na skraju łóżka, jednocześnie wciągając przez głowę czysty T-shirt. Wstałem szybko i nie patrząc na Sol, podszedłem do okna, kiedy usłyszałem za sobą cichy, zaspany głos.
-Ren?

(Sol?)