niedziela, 9 marca 2014

(Wataha Powietrza) od Sol

Odszedł z Devonem, patrzyłam za nimi chwilę, po czym zmieniłam postać i ślepo ruszyłam przed siebie. Chciałam po prostu być sama, daleko od wszystkich. Nie mam pojęcia na czyim terytorium byłam. Coś w sercu mnie ukłuło...
Weź się w garść dziewczyno. Zrób o co Cię poprosił i miej to już z głowy.
Pomyśl... Skup się.
Powędrowałam głęboko do swojego umysłu, w końcu znajdując z niego 'wyjście'.
Uwielbiam czuć moc ducha przenikającą przez moje ciało.
Ehh... Faith... Pokaż mi się, no dalej...
Telepatka. Dość silna, ale nie tak jak ja. Zablokowałam wszystkie możliwości, by mnie wyczuła. W postaci astralnej stałam tuż obok niej. Była w Arkadii, cokolwiek to jest. W rodzinnym domu, z przyjacielem. Zabawne. Nawet sobie chciała wmówić, że to tylko przyjaciel. Skoro już tak z niej czytam... Mhm... Alfa Watahy Wody...Jej aura jest bardzo jasna... Ma dobrą duszę... Co ją łączy z Renem? Czemu ona... czuje się w stosunku do niego winna? ZARĘCZYNY?! Straciłam nad sobą kontrolę na sekundkę... Mam nadzieję, że nie wysłałam do jej umysłu żadnego impulsu...
Jest cała. O to pytał Ren, czyż nie?
Wróciłam do własnego ciała.
Zaczęło padać. Przez dobre parę godzin spacerowałam w deszczu. Potem wróciłam do jaskini naszej watahy. Usiadłam na kanapie w głównej grocie. Z któregoś korytarza wyszli Ren i Devon. 'Nawrócony Sukkub' podszedł do mnie uśmiechnięty. Wydawało mi się, że Renowi się to nie podoba.
-Sol... zmieniłaś się. Może chciałabyś wybrać się ze mną na spacer, podobno opanowałaś przemianę. -zaproponował Devon.
Spojrzałam na niego całkiem tak, jakby spadł mi z nieba. Brakowałoby jeszcze, żeby Ren czegoś ode mnie chciał.
-Sol...-a jednak?- Mówiłaś, że mogłabyś spróbować...
Dostrzegłam w jego oczach zażenowanie z tak głupiej wymówki.
Devon złapał mnie pod rękę, mijając wyraźnie rozzłoszczonego Rena.
~Jest cała, nie martw się... W Arkadii.~ wysłałam mu w myślach.
Gdy tylko opuściliśmy jaskinię wyszarpałam rękę z mocnego uścisku Devona.
-Przepraszam..-szepnęłam. Zmieniłam się w wilka i pobiegłam przed siebie, obejrzałam się i ujrzałam biegnącego za mną Devona.
Kazałam mu zobaczyć, że zmieniam kierunek. Iluzja też szła mi całkiem nieźle.
Sama schowałam się w lesie. Nie umiałam niczym zająć myśli, niczego z sobą zrobić. Usiadłam pod drzewem i płakałam, po prostu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz