Patrzyłam na literę "V" na przedramieniu Vince. Początkowo nie chciało mi się wierzyć w jej historię.
Oparłem się o fotel i przeszedłem od uśmiechu do śmiechu psychopaty. Vince chyba nie takiej reakcji się spodziewała, ale nie da się wszystkich zadowolić.
- Co robisz takie oczy? - zapytałem kiedy się trochę uspokoiłem - Wierzę ci.
- To...Z czego rżysz?
- Ja? - spróbowałem przybrać poważny wyraz twarzy - Z niczego. Powiedzmy...że się cieszę.
Dziewczyna uniosła jedną brew.
- Wiem co myślisz - "Moja Alfa to idiota". To na prawdę słodkie i nikt nie zabrania ci myśleć tak nadal. Nie chce mi się udowadniać ci, że jest inaczej, "V" - posłałem jej uśmiech, ale zaraz spoważniałem - Nikt nie powinien wiedzieć kim jesteś. Szczególnie jeśli chodzi o inne Watahy.
Vince wiedziała i bez moich słów, widać to było po jej oczach.
- Dobra, idź - wstałem z miejsca.
- Nie chcesz wiedzieć nic więcej?
- Nie obchodzi mnie gdzie i kiedy się urodziłaś, kim byli twoi rodzice ani ilu ludzi zabiłaś. Gdyby chciał wysłuchać wszystkich historii z serii "Och, jakie miałem ciężkie dzieciństwo" już dawno sam rozjebał bym sobie głowę jakiś kamień. Zresztą... Nie wmówisz mi, że ktoś taki jak ty ma ochotę o tym opowiadać.
Vince nie jest zbyt rozmowną osobą. Od razu wyszła z mojej groty bez słowa.
Uśmiechnąłem się do siebie.
"V...Kto by pomyślał"
Dużo słyszałem o zabójcy zwanym "V", ale wyobrażałem go sobie trochę...inaczej. Ale zastanawiała mnie jeszcze jedna rzecz - dziwna reakcja Vince na wspomnienie Rady. Nie spodziewałem się, że w ogóle jakoś na to zareaguje, nawet nie zamierzałem wzywać Rady na prawdę (musiałbym już naprawdę tęsknić za szwami w każdym możliwym miejscu), ale wyglądało na to, że Vince jednak coś z nimi łączyło. Nie pamiętałem jej z Arkadii. Z drugiej strony nigdy nie próbowałem poznać jej mieszkańców. Nienawidzę ich wszystkich od kiedy pamiętam. Jednak nie dopytywałem się jej o to. Jesteśmy tu żeby zapomnieć o tych jebanych skurwysynach i po dupę wyciągać takie sprawy na wierzch?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz