środa, 12 marca 2014

(Wataha Powietrza) od Devona

Po niezbyt miłej rozmowie z Renem i ucieczce Sol postanowiłem się trochę rozluźnić i w końcu wyleźć gdzieś poza tereny swojej watahy i trochę...hmm..Poznać innych ludzi? Taa. Nie ukrywam, że większe nadzieje pokładałem raczej w tutejszej płci pięknej, bo już decydowanie za długo nie mogłem się z nikim zabawić (Mówiąc "z nikim" mam na myśli dziewczynę oczywiście). Przeciągnąłem się leniwie. Może nie chodziło mi koniecznie o kontakt fizyczny, a raczej o rozmowę i zabicie czasu z kimś...fajnym?
Od jakiegoś czasu nie miałem nawet z kim pogadać, bo Nezumi był jakoś dziwnie milczący, Sol też się gdzieś szlajała, a Ren prawie rwał wszystko na strzępy z jakiegoś nieznanego mi powodu. Podejrzewam, że chodziło o dziewczynę. I to o tą jasnowłosą, przez którą kiedyś omal nie wycisnął mi flaków przez gardło. W sumie po Renie można było się spodziewać wszystkiego. Właściwie i tak mam szczęście, że jeszcze żyję.
Tak więc w tak uroczym nastroju zacząłem się przechadzać po Niemych Górach, słuchając tego wnerwiającego śpiewu ptaków i obserwując budzącą się do życia przyrodę.
Dotarłem pod wodospad pod który ostatnio całkiem często przychodziłem, żeby pogapić się na szumiącą wodę. Boże, jakie to melodramatyczne...Życie, które teraz prowadzę w ogóle nie przypomina tego sprzed kilku tygodni, kiedy jeszcze kurczowo trzymałem się tego kim jestem tak naprawdę. Pieprzonym inkubem.
Skrzywiłem się. Cholera, prawie zepsułem sobie dzień tym całym wspominaniem, kiedy wyczułem czyjś zapach gdzieś niedaleko. No, nareszcie coś ciekawego. Ruszyłem śladem zapachu i dotarłem do wejścia jaskini. W środku zobaczyłem długowłosą blondynkę stojącą w samym środku i zaciskającą w skupieniu oczy. Na moją twarz wypłynął głupi uśmieszek i schyliłem się, żeby leniwie zapukać w ścianę. Dziewczyna odwróciła się przestraszona i zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem.
-Kim jesteś i co tutaj robisz?!-Warknęła.
Uniosłem ręce w geście kapitulacji, a uśmiech nie spływał z moich ust.
-Spokojnie, Mała. Chciałem się tylko przywitać.-Podałem jej rękę.-Jestem Devon. Dowiem się z kim mam przyjemność?
-Katniss. Jesteś na MOIM terenie, Cwaniaczku.-Jej zielone oczy zwęziły się w małe szparki, ale w kącikach jej ust czaił się uśmiech. Uścisnęła moją dłoń i cofnęła się jak oparzona.
-Nie wiedziałem, że tu mieszkasz. Często tu przychodziłem, ale nigdy cię nie widziałem.-Zignorowałem ją i przewracając oczami, wszedłem nieproszony do środka. Zagwizdałem cicho.-Ładnie tu. tak..czysto.
-Dzięki. Jestem tutaj od niedawna.-Mruknęła, nie spuszczając ze mnie wzroku.-Skoro już się rozglądnąłeś, możesz już iść.
Udałem smutną minę i założyłem ramiona na piersi.
-Wyganiasz mnie?
-Tak.
-No popatrz, a ja myślałem, że moglibyśmy razem całkiem fajnie się pobawić.-Zerknąłem na łóżko, rozbawiony jak cholera.
-Żartujesz?!
-Niekoniecznie. Dzisiaj nie dam już rady z tobą dłużej zostać, bo mam coś do zrobienia, ale może jutro...
-Zapomnij.
-Jeszcze zobaczymy.-Puściłem do niej oczko i wyszedłem z jaskini swobodnym krokiem. Coś czuję, że jeszcze się spotkamy. A jak na razie coś mi się wydaje, że Ice prosił mnie o pomoc przy jakiejś robocie. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz