-Wszystko okey?-W drzwiach mojej sypialni pojawiła się rozczochrana czupryna Hoax'a.
-Nie. Nic nie jest okey, Hoax. Alexius domyśla się, że coś jest nie tak. Wszystko spartoczyłam. Nie powinnam tu przychodzić.-Wcisnęłam twarz w poduszkę, kiedy usłyszałam ciche westchnięcie. Poczułam, że materac na moim łóżku ugina się pod czyimś ciężarem i zerknęłam na zatroskaną twarz basiora.
-To nie twoja wina, Fai. Dlaczego zawsze się o wszystko obwiniasz, do cholery?
-Proszę, nie próbuj mnie pocieszać. I ty i ja znamy prawdę. Jestem beznadziejna. Ciągle kłamię, ranię wszystkich wokół, nie mam nawet czasu żeby pogadać z bratem....No i jeszcze ty...
-Co?-Uniósł pytająco brew.
-Nie powinnam nic do ciebie czuć. Nie powinnam tu z tobą być.-Pokręciłam głową, chowając twarz w dłoniach.
-Ej, akurat to w ogóle mi nie przeszkadza.-Uśmiechnął się figlarnie.-Możesz mnie wykorzystywać do woli.
-Daj spokój, Hoax.-Też się uśmiecham i żartobliwie trącam jego ramię.-Nie mogę tak dłużej.
Jego twarz w sekundę posmutniała.
-I tak złamałaś już prawie wszystkie zasady. Jedna więcej nie zrobi różnicy.
-Nie chodzi o zasady.-Odwróciłam wzrok.
-Chodzi o niego.-Stwierdził twardo Hoax.-Mam rację, tak?-Złapał mnie za podbródek, żeby zmusić mnie do patrzenia sobie w oczy.
-Nie tylko.-Odpowiedziałam sucho.-Ale tak. Chodzi też o Rena. Nie chcę go ranić, nie rozumiesz?
-Nie.
-No to się nie dogadamy.-Powiedziałam pod nosem i odwróciłam się do niego plecami.
-Dobra no...Już się nie dąsaj, Królewno.-Wymruczał, pochylając się nade mną.-Próbuję zrozumieć, ale nie bardzo mi to wychodzi...Możemy o tym nie gadać? Chociaż dzisiaj?
Kamień spadł mi z serca.
-Jasne.-Spróbowałam się uśmiechnąć, ale nie bardzo mi wyszło.-Jutro wracamy. Każdy dzień tutaj działa na naszą niekorzyść.
-Domyśliłem się. O tym też wolałbym nie rozmawiać...
-To o czym chcesz gadać. Hoax?-Zapytałam, odwracając ku niemu głowę. W jego złotych oczach widoczne było rozbawienie.
-A kto powiedział, że w ogóle chcę gadać? Wolałbym to.-Kiedy to mówi, pochyla się żeby złączyć swoje wargi z moimi ustami, a ja nie robię nic żeby go powstrzymać, choć dosłownie kilka minut temu mówiłam coś całkiem innego. Obejmuję go ramionami i wplątuje palce w jego niesforne włosy. Pogłębia pocałunek i przyciska się mocniej do mnie, tak, że teraz zapadam się głębiej w materacu.
-Czekaj..-Dyszę, odrywając na moment moje usta.-Nie mogę...
-Ja też nie mogę wiele rzeczy, a jakoś je robię, Fai...Bo chcę-Z powrotem mnie całuje.
-To co innego.-Odpycham go lekko i siadam na krawędzi łóżka.- Bo ja nie jestem pewna czy chcę.
-Albo tak ci się tylko wydaje, Fai. Nie jestem chamem.-Głaszcze mnie po policzku.-Słodkich snów, Królewno.-Całuje mnie lekko w usta i znika w korytarzu, a potem w pokoju Ice'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz