* * *
Przechodziłem między drzewami. Było tak miło. Dookoła mnie śnieg wirował. Ale jako tako nad tym panowałem. Było.. dobrze.. Uśmiechałem się lekko do siebie nie myśląc o swoich problemach.
Zaszedłem na tereny Watahy Powietrza.
Oczarowany widokami chodziłem po skałach. Cały czas się rozglądałem dookoła siebie. Czułem się jak.. szczeniak. Taki szczęśliwy.. chwilowo. I odprężony.
Szelest.
Wystraszony odwróciłem się. Wilk... czarny.. i skrzydła..
Serce mi podskoczyło w piersi. Biło jak oszalałe. Nie wiem czy... ze strachu.. czy... czegoś głębszego...
- Kim jesteś? - jego głos.. Czułem jak się rozpływam. Och.
- Ivalio z Watahy Wody .- Mój głos był taki spokojny. A ja czułem się rozdzierany wewnętrznie.
- A ja Nezumi... Wataha Powietrza. - Stałem jak kołek w miejscu, przyglądając się chłopakowi. Te szare oczy i ciemno-granatowe włosy... O odcień ciemniejsze od moich. Ta figura. Spojrzenie. Wilcza postać. Zapach. Coś jakby ... ciepły jabłecznik. Taki słodki. Odurzający.
- Co tu robisz? - jego pytanie wyrwało mnie z zamyślenia.
- Zwiedzam. - jedno słowo. Czułem się tak dziwnie. A ON mnie hipnotyzował. Ołć. Chyba mi się strasznie spodobał.
- Chcesz. To mógłbym ci coś pokazać. - powiedział to takim lekkim tonem. A ten uśmiech który wykwitł mu na twarzy.
Rozpływałem się powoli.
- J-ja – głos mi się zdradziecko załamał- nie chciałbym robić problemu. Mogę sam. - cały czas się na niego gapiłem. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Wpatrzony w jego usta, patrzyłem jak się poruszają.
( Nezumi? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz