-Nieważne-westchnął, odsuwając mnie od ciała.- Myślę, że jak już przerobimy tego śmierdzącego trupa na popiół, będziesz tak łaskawa wyjaśnić mi jak to zrobiłaś, Kochana.
W milczeniu przyglądałam się płonącemu dręczycielowi, dla takiego bydlaka śmierć była wybawieniem.
Gdy ogień wygasł, a z trupa nic nie pozostało spojrzałam na Rena. 'Czy powinnam prosić o zgodę...?' zapytałam się samej siebie.
'Nie.' padła odpowiedź z środka. Uklękłam przed kupką pozostałości po mężczyźnie, dwoma palcami dotknęłam swych ust, oczu i wymawiając w duchu słowa pieśni, zwróciłam się do Bogini o życie pośmiertne godne, wcześniejszego dla tego łajdaka.
Czułam zdziwienie i lekkie poirytowanie Rena.
-Wybacz mi.- uśmiechnęłam się delikatnie, czułam się dziwnie słaba.
-Sol, Sol... Do jasne cholery, Sol! -słyszałam nawoływanie mojego imienia, świat wirował, a ja upadłam. Głos Rena wpierw dźwięczał mi w uszach, potem gdzieś w głowie. Przemawiał do mnie telepatycznie, zdołałam odesłać mu odpowiedź: przepraszam...
Wyczerpana przez używanie swoich umiejętności straciłam kontakt z tym światem...
(Ren..?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz