niedziela, 9 lutego 2014

(Wataha Ognia) od Vince

Dopiero teraz mogłam w spokoju obserwować piękny krajobraz, rozciągający się u moich stóp. Zapach ognia otulał moją twarz, płomienie wydawały się nigdy nie gasnąć. Chciałam tu zostać już na zawsze… Nagle usłyszałam jakieś kroki. Odwróciłam się nieco za szybko.
- Kim jesteś i czego chcesz? – moje warknięcie stłumił ból.
Dostrzegłam młodą, drobną blondynkę. Była niższa ode mnie może o głowę, nie wyglądała na niebezpieczną.
-Nie bój się, nic złego ci nie zrobię – wyszeptała i podeszła bliżej -  Musi cię boleć, prawda?
- Skąd wiesz że jestem ranna? – spytałam, słabo maskując zdziwienie.
-Nos mi podpowiedział – uśmiechnęła się - Jeśli chcesz to mogę sprawić, że przestanie cię boleć, a nawet że całkowicie wszystko zniknie. Obiecuję, że nie będzie to ciebie bolało. Poczujesz tylko ciepło. To jak, chcesz pomocy?  - wyciągnęła w moją stronę rękę, w jej oczach widziałam nadzieję. Nie miałam powodów by jej nie ufać, ale również, wolałam nie ryzykować.
- Nie dzięki, poradzę sobie – próbowałam zachować kamienny wyraz twarzy –  Dalej nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czego chcesz?
Dziewczyna wydawała się nieco przybita.
-  Szukałam jakiegoś schronienia i znalazłam się tutaj – odparła – oczywiście jeśli nie życzysz sobie mojej obecności, mogę się oddalić – zrobiło mi się jej żal, byłyśmy w podobnej sytuacji. Dziewczyna już miała się wycofać, kiedy mruknęłam – Nie musisz nigdzie  iść, chociaż to nie mi o tym decydować…  A tak właściwie jeszcze się sobie nie przedstawiłyśmy, jestem Vince, a ty? -  wyglądała na uradowaną.
-Mici, jestem Mici – uśmiechnęła się podając mi rękę, wystarczyła chwila by odskoczyła jak oparzona – Co się dzieje?!  - wykrzyknęła przerażona, patrząc na moją dłoń – Twoja ręka… ona … płonie!
-Bardzo cie przepraszam,  jeszcze nie nauczyłam się nad tym panować. – schowałam rękę do kieszeni dżinsów. Mici trochę się uspokoiła.
-Nic się się stało – szepnęła hamując przerażenie – A tak właściwie wiesz, gdzie jesteśmy?
Już miałam jej odpowiedzieć, że nie mam pojęcia, gdy dał się słyszeć męski głos.
- Jesteście na terenach Watahy Ognia…
(?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz