czwartek, 27 lutego 2014

(Wataha Wody) od Faith

Słońce przyświeciło mi w oczy, zmuszając je do otwarcia. Zamrugałam nerwowo i podniosłam się na łokciu, a mój wzrok padł na wciąż śpiącego Haox'a. Resztkami  woli  powstrzymałam się od pogłaskania go po policzku, kiedy jego twarz przybrała wyjątkowo uroczy wyraz i zamiast tego trąciłam go lekko w ramię.
-Hoax.-Syknęłam.-Musimy już iść.
Niechętnie przekręcił się na bok i otworzył oczy, mrużąc je przed słońcem.
-Już? Może poleżmy jeszcze kilka minut...
-Nie ma mowy.-Podniosłam się z ziemi.-Zawsze możesz tu zostać, jeśli coś ci nie odpowiada. Uniosłam brew.
-Niech ci będzie...-Mruknął i zaczął zbierać swoje rzeczy.-Masz jeszcze jakieś życzenia, Jaśnie Pani?
-Nie denerwuj się tak..Kiedy już tam dotrzemy będziesz mógł się wyspać.
-Ciekaw jestem, jak mi to zrekompensujesz?-Uśmiechnął się diabolicznie i pocałował mnie delikatnie w usta, sprawiając, że jak za każdym razem zapomniałam o czym wogóle mówiłam.
-Stop!-Odepchnęłam go.-Zbieraj się, chcę tam jeszcze dzisiaj dojść.
-Oczywiście, Jaśnie Pani.

*

-Witam w Arkadii.-Wysapałam, kiedy przed naszymi oczami ukazał się widok na względnie duże miasteczko otoczone najpiękniejszym widokiem górskim, jaki kiedykolwiek widziałam.
-Czujesz bariery magiczne? Są cholernie silne. Jak oni to robią, u diabła?-Hoax wyglądał na zaintrygowanego.
-Mają tutaj najbardziej uzdolnionych magów na świecie. To oni tworzą Radę.-Wyjaśniłam.
-Tą Radę, która każe ci wychodzić za mąż za tego...-Hoax uniósł brew, ale kiedy zobaczył wyraz mojej twarzy natychmiast odwrócił wzrok.-za Rena?
-Dokładnie tak.-Rzuciłam przez ramię, zakładając ręce na piersi. Wejście do miasta było strzeżone, więc aby dostać się do środka musieliśmy przejść przez kontrolę. Od dziecka mieszkałam w Arkadii, ale nigdy nie znalazłam innego wyjścia ani wejścia do miasta. To była konieczność przez którą nie mogliśmy zostać w ukryciu.
-Pamiętaj: należysz do mojej watahy, jesteś moim najlepszym łowcą i wybrałam cię na mojego towarzysza.
-Wiem, wiem.-Hoax skinął głową i podążył za mną do bramy.
-Witam w mieście, Panienko.-Strażnik pochylił głowę.-Kim jest twój towarzysz?-Wskazał na Hoax'a.
-Jest członkiem mojej watahy, Marcusie. Jest tutaj mile widziany.-Skłamałam.
-Wobec tego witam w Arkadii.-Ukłonił się lekko i zwrócił się spowrotem do mnie.-Czy mam poinformować rodziców Panienki o odwiedzinach?
-Nie, dziękuję Marcusie. Chcę zrobić im niespodziankę. -Złapałam Hoax'a za rękę i pociągnęłam za sobą.-Pozdrów Milenne.-dodałam i ze sztucznym uśmiechem opuściłam strażnicę. To było zbyt łatwe.
-Widzę, że dobrze się znacie?-Zaczął Hoax.
-Tutaj wszyscy się znają. Za kilka minut wieść o moim przybyciu do miasta rozejdzie się po wszystkich domach. Nie mamy za wiele czasu na węszenie więc musimy się pospieszyć.
-I co potem?-Spojrzał mi głęboko w oczy.
-Potem odwiedzimy moich rodziców.-Widząc jego skrzywioną minę poklepałam go po ramieniu.- Przykro mi, ale bez tego się nie obejdzie...

(Hoax? Nap. coś o tych zwiadach i czego się dowiedzieliśmy, a ja napiszę o mamusi <333)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz