czwartek, 6 lutego 2014

(Wataha Wody) od Ivalio

- Odmroź go, albo własnoręcznie cię zabiję. - głos dziewczyny mnie przerażał. Starałem się patrzeć wszędzie, tylko nie na nią. Cała jaskinia była w moim śniegu i ten chłopak.. bryła lodu.. To mnie najbardziej przerażało. Zamieniłem basiora w bryłę lodu.
-Nie panuje nad swoją mocą. Przykro mi... - Czy ja na prawdę to powiedziałem? Przyznałem się do braku umiejętności. Ale, co ja mogłem zrobić? Przecież moja moc mnie nie słucha..
-Chcesz mi powiedzieć, że mój brat już na zawsze pozostanie rzeźbą lodową?!- Jej głos. Ta groźba w oczach. Wiedziałem, że czeka mnie śmierć. Ale co ja na to poradzę? Taka była prawda. Nie umiałem odmrażać czegokolwiek. Nawet wody. Trząsłem się cały. W tym momencie sam zapragnąłem być kawałkiem lodu. Przez mój strach w pomieszczeniu zrobiło się chłodniej. Widziałem obłoczki pary wydobywające się z ust tej dziewczyny i wilczycy, która weszła do groty i stała koło lodowej rzeźby...
-Nie wiem...Nie umiem go odmrozić. Przepraszam...Pójdę już.- Podniosłem się z łóżka z niemym jękiem bólu. Co ja mam tu robić? Oni mnie zabiją! Ruszyłem w kierunku wyjścia, a przynajmniej miejsca, w którym wyczuwałem śnieg. Jednak nie dane było mi tam dotrzeć.
-Że co?! Oszalałeś?! NIE POZWOLĘ CI NA TO.-Zagrodziła mi drogę. Samą siłą woli powstrzymałem się od zamrożenia jej. Ja tego nie chciałem. Ale ona o tym nie wiedziała. Tak na mnie krzyczała. Jak mogła żądać by w takim stresie zdziałać coś pozytywnego? Przecież ja nie chciałem. Była wściekła, a to mnie bolało.. Czułem jak temperatura opada... nie... ja nie chce nikomu zrobić jeszcze większej krzywdy. Wzruszyłem ramionami i spuściłem głowę. Może jeśli nie będę na nią patrzył to się uspokoję? Może da mi wyjść.. może mnie zostawi.. na pastwę losu.. gdzie umrę. Choć i tak zginę po tym co tu zrobiłem. Ona mnie zagryzie. A jak nie ona, to ktoś z jej stada..
-Posłuchaj...Mam dla ciebie propozycje...-Zaczęła, biorąc głęboki oddech.- Rozumiem, że nie opanowałeś do końca swoich mocy, dlatego pozwolę ci tutaj zostać jeśli tylko naprawisz to, co zrobiłeś. W watasze przyda mi się ktoś, kto włada lodem...Tylko błagam...Cofnij to.-jęknęła. Ona mnie prosiła. Byłem zaskoczony, ale .. no właśnie to "ale"...
-Chciałbym, ale nie wiem jak to zrobić.- byłem smutny. Mogła mnie przyjąć do stada.. ale ja nie potrafiłem zrobić tego o co mnie prosiła. Nie umiałem.. ona mnie zagryzie... To pewne.
-Daję ci trzy dni. Jeśli szybko czegoś nie wymyślisz, postaram się żebyś cierpiał bardziej niż kiedykolwiek, Ivalio.- Skąd wie jak mam na imię? Będę cierpiał.. żeby ona wiedziała jak bardzo już cierpię... wystarczy że mówi i już czuje jak moje serce rozpada się na kawałki... Nie ... czemu jej słowa dają mi nadzieje? Przecież ja ją już dawno straciłem. Byłem Wygnańcem.. A oni nie powinni mi nawet pomagać... Bo moje stado.. Jeśli ono mnie tu znajdzie to już nie żyje.. Przecież łowcy ruszyli moim śladem.. na pewno wiedzą gdzie jestem.. i jeszcze jedna sprawa...
-Skąd, do diabła wiesz jak mam na...
-Masz zbyt otwarty umysł. Uważaj, żeby nie wpuścić do niego niewłaściwej osoby.- Przerwała mi i uśmiechnęła się niewinnie. " Mam nadzieję, że następnym razem będziemy rozmawiać jako przyjaciele, bo uwierz, że nie chciałbyś mieć we mnie wroga" odebrałem od niej myśl. Nie chce mieć jej za wroga.. ale też nie chce by komuś przeze mnie stała się krzywda... Za dużo osób zraniłem. A co jak mi się uda? Spojrzałem w stronę wilczycy, stojącej przy zamarzniętym chłopaku. Dobra .. spokojnie. Powoli ruszyłem w jego kierunku. Niepokoiło mnie tylko jedno. Co, jak basior się na mnie rzuci? No ale.. przecież i tak umrę. Przypomniałem sobie jedyną miłą myśl. Zorzę polarną. Zdawałem sobie sprawę, jak zimno jest w pomieszczeniu. Stanąłem przed zamrożonym chłopakiem. Skupiłem się na tym miłym wrażeniu. Zorza.. Moja kochana Zorza polarna. Moja moc wezbrała we mnie. Przestałem myśleć o wściekłej wilczycy za mną.
Nie dam rady. Do wspomnień wkradła się alfa z mojego byłego stada. Jego wykrzywiona wściekłością twarz. Wystraszyłem się i cofnąłem szybko od chłopaka. Ciężko oddychałem.. nie... nie dam rady.. czułem jak szybko bije moje serce.
-Mam trzy dni? - spytałem cicho. Potrzebny mi czas.
- Tak, trzy. - głos wilczycy był napięty. Zupełnie jakby w każdej chwili chciała mi rozerwać gardło. Wiedziałem że może to zrobić. Nie chciałem o tym myśleć – Trzy i ani godziny dłużej. Jeśli mój brat dalej będzie zamrożony będziesz umierał... Powoli.. w męczarniach.. -jej głos znowu przeszedł w groźny warkot. Spiąłem się cały niemal nie zamrażając tej drugiej wilczycy. Znowu musiałem się powstrzymywać. To było takie trudne.
- J-ja r-rozumiem -głos mi się łamał. Niemal się popłakałem. Czemu ona musi mówić wszystko
takim głosem. Zupełnie jakbym słyszał moją alfę moment przed wygnaniem. Znowu zacząłem się trząść.- D-daj mi te trzy dni.. j-ja.. s-spróbuje.. - nie mogłem przestać się jąkać. Po prostu nie mogłem.
- Ivalio. Dasz radę. -zaskoczyła mnie. Jej głos zmiękł, spojrzałem w jej kierunku. Te złote oczy. Teraz takie ... łagodne. Powoli się uspokajałem. - Daje ci trzy dni. Nie zmarnuj tego czasu. - znowu głos miała tak strasznie twardy. Patrzyłem jak przez chwile patrzy na zlodowaciałego chłopaka za mną z niepokojem, zmieszanym z czułością. Wyszła z pomieszczenia razem z tą drugą wilczycą. Zostałem sam.

* * *

Jesteś jej bratem?” Spytałem chłopaka,a raczej stwierdziłem fakt. Od kilku godzin zaczynałem w ten sposób rozmowę. W sumie nie wiem czemu.
Byłem tak spięty, że przeze mnie jaskinia, w której spędziłem ostatni dzień wyglądała jak po przejściu jakiejś śnieżycy. Wszędzie lodowe stalaktyty, stalagmity i stalagnaty. Małe zamarznięte jeziorka. Lodowe kwiaty, śnieżne górki. Ściany skute lodem, niczym jakieś lustra. Całe pomieszczenie wyglądało jak sala tronowa królowej śniegu. Piękna i niebezpieczna zarazem.
Znowu wziąłem głęboki wdech, starając się uspokoić. Chłopak nie odpowiadał. Może nie mógł. Może nie chciał. Nie wiedziałem. Ale został mi jeden dzień. Tylko tyle po moich godzinnych medytacjach. Po prostu nie mogłem się skupić, a chłopak mi nie pomagał. Czułem że najchętniej by mnie zagryzł. To tylko pogarszało całą sytuacje. I jeszcze ta wilczyca, jego siostra. Zaglądała tu w momentach, w których już prawie byłem spokojny i niszczyła wszystko, co udało mi się uzyskać. Nie wytykałem jej tego. Nie wiem czemu tego nie zrobiłem. Chyba zwyczajnie bałem się jej to powiedzieć. Nie wiem. To wszystko mnie przerastało.
Nie wiem ile razy tu płakałem przed tym chłopakiem. Ile razy mu mówiłem ''Czekaj, za chwile.. chyba się uda...'' ale się nie udawało. Tak na prawdę tylko ten chłopak wiedział jak bardzo chciałem mu pomóc. W chwilach bezsilności mówiłem mu o wszystkim. O moich odczuciach. Strachach. I o tym że mi się nie uda. Ale próbowałem dalej, zakuwając sale w grubsze warstwy lodu.
No w sumie. To mówiłem tej lodowej rzeźbie o wszystkim. Tak jak wczoraj.

* * *

''Ja wiem... że ... jestem debilem. W końcu nie umiem nad sobą zapanować. I w dodatku zraniłem Ciebie. Ja nie umiem nad sobą panować ''– powtórzyłem . Byłem zły na siebie.. za tę bezsilność- ''Ja kiedyś tak zabiłem swoją siostrę.'' - popłakałem się przy tym wyznaniu. - ''Moje stado zawsze mnie odrzucało. Za najmniejsze przewinienie gryzło. Nie dawali jedzenia. Odciągali od szczeniaków. Od wszystkich. Przez kilka ostatnich lat siedziałem sam w jaskini, pilnowany przez własne stado, które nie chciało mi pomóc. Wiesz... z moją siostrą i tamtą sytuacją, to było tak, że... chciałem ją w ten sposób ochronić. Atakowało nas wtedy inne stado... i prawie mnie i ją dopadło. By chronić siostrzyczkę zamknąłem ją w szklanej kuli. W tamtych czasach nie władałem jeszcze śniegiem. I ... wilki mnie zaatakowały. I przebudziła się ta moc. Wiem, że ... chyba przeze mnie umarła.. bo ją tam zamknąłem ... i .. potem zemdlałem.. to było straszne.. gdy się przebudziłem..a ona leżała tam w środku martwa..ja.. znienawidziłem się ''-nie wiem czemu mu o tym mówiłem. Nie wiedziałem nawet czy słucha. Ale musiałem to z siebie wyrzucić – ''Potem chcieli mi odebrać jej ciało... moje stado.. a ja nie chciałem się z nią rozstawać.. chciałem wtedy umrzeć.. i niechcący zamroziłem jednego z basiorów.. i wylądowałem w tamtym miejscu... Moim więzieniu... Sam na sam.. znęcali się nade mną... obwiniali o wszystko.. '' - ryczałem przed tym chłopakiem. Było mi głupio. Tak się mu wyżalałem. Może.. znowu się za bardzo narzucałem? -''Ja.. wybacz.. nie powinienem.. nic mówić.. ja..''. - i zamilkłem.. nie mogłem nic z siebie wydusić, szarpany spazmami płaczu . Przynajmniej przez pierwsze godziny tak trwałem. Okazało się jednak, że przy tym chłopaku ja po prostu nie potrafiłem być cicho.

* * *

''Ja.. jesteś jej bratem.. ja.. wiem że ona ma prawo mnie za to zabić... ma prawo.. ja.. nie wiem czy dam rade cię rozmrozić... nigdy nie dawałem... nikt mi nie ufał.. ale.. ja spróbuje.. dam rade.. muszę dać.. chyba pierwszy raz ktoś zostawił mnie samego – zaśmiałem się sam do siebie upiornie, wspominając dawne piekło- zawsze obok był milczący wilk.. w każdej chwili gotowy się na mnie rzucić. Nie wiesz jak to jest. Nikogo nie widziałem przez ostatnie trzy lata. No oprócz tych niemych strażników..Ale żadnych wilków w moim wieku... to jak jakieś przekleństwo. Wiem, że i tak i tak mnie zabijecie. Bo .. jestem zagrożeniem. Kto chce wilka, który nie potrafi się opanować? No nikt... Nikt o mnie nie dba.. i się mną nie interesuje..''.- tak mówiłem do niego godzinami. Pomagało mi to.. nie wiem czemu.
I w dodatku ten lód. To musi być okropne. Musisz strasznie się tam czuć. Przepraszam cię. Ale sam widzisz.. chyba.. bo nie wiem czy coś czujesz.”. - wtedy wokół padał śnieg – ”Ja.. chyba za dużo gadam. Jestem niczym.. Nawet moje stado ma mnie za Wygnańca. Jak mi się uda cię uratować.. mam nadzieje, że się na mnie nie rzucisz... wielką nadzieje... bo widzisz.. wszystko mnie przeraża. Chyba jestem największym tchórzem na tym świecie. Od najmłodszych lat szkolili mnie na wojownika. I zwiadowce. A potem ten lód zepsuł wszystko i zwyczajnie zacząłem się bać świata. I jego mieszkańców. Gdy rzuca się na ciebie ktoś kogo uważałeś za przyjaciela bardzo trudno jest się nie załamać. Ja się załamałem ” - po tym wyznaniu starałem się medytować. Uspokoić się.
Doszedłem już do momentu, w którym mogłem zdjąć to coś "Już.. jestem gotowy.." wysłałem myśl do chłopaka i wtedy weszła ta wilczyca.. wszystko się skończyło i rozprysło jak bańka mydlana. Myślę, że ten wilk to poczuł. Bo nie dało się tego nie poczuć. Wilczyca chwile tam postała i poszła. Byłem w szoku. Byłem tak blisko i ....

* * *

Teraz znowu siedziałem koło zamarzniętego chłopaka. ” Ja.. zaraz spróbuje jeszcze raz..”ostrzegłem go. Nikt nie odpowiedział. Ale wiedziałem, że on słucha. To mnie uspokajało. Bardzo uspokajało. Odetchnąłem głęboko. Siedziałem przed nim po turecku i głęboko oddychałem. Zatopiłem we wspomnieniu tego cudownego zjawiska atmosferycznego – Zorzy polarnej. Uchyliłem powieki. Wokół nas tańczyły światła. Było pięknie. Uspokojony i pewny siebie wstałem. Teraz jaskinia wyglądała jeszcze piękniej. Taka łagodna i pięknie oświetlona. Niczym jakaś świątynia. Kolejny cud tego świata.
Już.....”moja myśl pomknęła do chłopaka. Otoczyła go zorza. Nie wiem czy coś się stało. Ale światła tańczyły wokół lodowej rzeźby, którą przeze mnie stał się chłopak, i przeszła przez nią. Lód się roztopił. Zorza przytrzymywała basiora w powietrzu, napełniając go siłą. Światło go otoczyło i rozpłynęło się w powietrzu.
I teraz wystraszyłem się nie na żarty. Zamarłem w bezruchu. I co z tego, że to z niego zdjąłem? Czy on.... czy on mnie zabije?

( Ice? Faith? Z naciskiem na Ice'a )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz