Szedłem spokojnie korytarzami, znalazłem
odpowiednią grotę. Była niewielka, ciemna… idealna dla mnie. Wszedłem do niej i
ułożyłem się w kącie. Ech znowu nie miałem co robić, znowu myślałem o Ivalio,
znowu byłem całkiem sam. Miałem ochotę stamtąd wyjść ale.. i tak bym nikogo nie
zastał. Każdego prawie się bałem, tylko jego nie. Co w nim takiego było? I
czemu do cholery aż tak mi się podoba? Uderzyłem pięścią o ziemię, oczywiście
ręka zaczęła krwawić. Ech… wszystko zepsuję.. nie umiem nawet spokojnie
siedzieć. W ścianie była malutka szparka przez którą wlatywało światło.
Jedyne
światło… tyle mi wystarcza. Uśmiechałem się sam do siebie…. Wszystkie smutki
nagle zniknęły.. dlaczego? I… dlaczego to światło mi się z nim kojarzyło… z
Ivalio. Dawało ono malutkie światełko w ciemnej grocie… Dla mnie Ivalio
był tym światełkiem moim sercu.. rozmawiałem z nim zaledwie kilkadziesiąt minut
ale naprawdę go polubiłem. Tęskniłem za nim.
Ech.. nie
wytrzymałem tam długo i wyszedłem.. znowu błądziłem po naszym terytorium. Ale
tym razem już ‘legalnie’. Są jednak jakieś pozytywy… Przez kilka godzin
chodziłem po terenie i oglądałem każde zakamarki, będąc znudzony.. wszystkim. W
pewnej chwili ujrzałem jakąś postać. To był mężczyzna…. Tylko tyle mogłem
zauważyć. Podszedłem trochę bliżej, ale bałem się chociaż przywitać. Usiadłem
na jednej ze skał i wpatrywałem się w tego kogoś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz