sobota, 1 lutego 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

-Powinieneś to wiedzieć, bezczelny kmiocie.- Dziewczynce gwałtownie zmienił się głos. Zakryła usta dłonią, rozszerzając oczy ze zdumienia, a  mnie przeszedł dreszcz.
-Jak mnie nazwałaś?-Nie mogłem powstrzymać warkotu, mimowolnie wydobywającego się z mojego gardła. Instynkt Alfy był o wiele silniejszy od poczucia troski wobec tej małej istoty.
-To-to nie ja, przysięgam.- Z jej jasnych oczu biło przerażenie, które prawie mnie przekonało.
-To w takim razie kto?!-syknąłem. Prawda jest taka, że nie umiem się nawet opanować przy dziecku...
-Nie wiem, nie znam tej kobiety...
-Często ci się to zdarza?-zapytałem, kiedy trochę ochłonąłem.
-Tak...Mój żywioł mówi sam za siebie.-wzruszyła ramionami, wykrzywiając usta w niechęci.
Zastanowiłem się chwilę. Pierwszy raz spotkałem osobę, mającą władzę na żywiołem Ducha.
-Słyszałem o Duchu, ale jeszcze nigdy nie miałem z nim do czynienia...Mówiłaś, że nie umiesz przemienić się wilka..Mogę wiedzieć dlaczego?
Wbiła wzrok w ziemię, wyraźnie posmutniała.
-Udało mi się przemienić jeden raz, ale nie mam pojęcia jak to zrobiłam. Nie potrafię tego powtórzyć. Nie wiem jak...
-Spokojnie, Mała. Spróbuję ci w tym jakoś pomóc, kiedy tylko się tutaj zadomowisz.- Uśmiechnąłem się.-Popracujemy też nad twoimi mocami, jeśli chcesz.
Ożywiła się trochę i podniosła głowę, żeby spojrzeć mi w oczy.
-Chcę. Nie mogę już dłużej niekontrolować swoich mocy...One mnie zbyt przytłaczają.-Powiedziała cicho.
Nie odezwałem się. Kiedy szliśmy przez moje tereny Sol z ciekawością oglądała krajobraz, wykrzywiając głowę na wszystkie strony, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze robię, przygarniając ją do siebie. Tu będzie bezpieczna. Pociągnąłem ją za sobą do jaskini i skinąłem głową na Devona, siedzącego gdzieś w kącie i grającego na fujarce. Skąd on wziął to cholerstwo?!
-Devon..to jest Sol. Od dziś będzie z nami mieszkać.- Devon uśmiechnął się do niej jednym ze swoich firmowych uśmiechów i ciężko podniósł się z ziemi.- Wybierz sobie jakąś grotę, Sol.-Zwróciłem się do dziewczynki.- Kiedy wrócę, pomogę ci się jakoś urządzić, a na razie zostawiam cię pod opieką Devona.-rzuciłem mu spojrzenie w stylu: " Jeśli spadnie jej włos z głowy, zabiję cię własnymi rękami " i ścisnąłem Sol za ramię.
-Jeszcze jedno...Lepiej będzie, jeśli przez jakiś czas zostaniesz tutaj. Przynajmniej dopóki nie nauczysz się przemieniać w dowolnym momencie.- Popatrzyła na mnie przenikliwie i skinęła głową.
-O ile kiedykolwiek się nauczę.
-Zaufaj mi. Już niedługo- posłałem jej pokrzepiający uśmiech i wyszedłem z jaskini, wyczuwając kolejnego intruza. Tym razem był mi to zbyt dobrze znany zapach...
"Macabre! Zbieraj dupę, bo mamy problem." Wysłałem myśl do Alfy Ognia. Polowanie na szpiega czas zacząć.

(Macabre?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz