Przez grubą warstwę lodu widziałem smugi poruszających się ludzi. Widziałem srebrne włosy Faith, od których odbijało się światło, tworząc na ścianach rozmaite błyski. Widziałem stojącą blisko Nivrę...Widziałem tego chłopaka...przez którego byłem teraz bryłą lodu. Czułem jego moc, zataczającą kręgi po grocie, tworzącą śnieg i lód, ale nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem powiedzieć im wszystkim, że wszystko ze mną w porządku, pomimo, że tak bardzo chciałem. Jego moc otaczała mnie niczym kokon i nie wpuszczała nikogo do środka. Wiedziałem, że Faith próbowała się za mną skontaktować, ale nie miała z tym najmniejszych szans. Jedyne, co udało się zrobić mojej wszechpotężnej telepatycznie siostrze, to przekazanie mi odrobiny swojego ciepła i nadziei, że stamtąd kiedykolwiek wyjdę. Wiedziałem, że celowo kręci się cały czas blisko mnie, próbując użyc swoich mocy, jednak na próżno. Nie mogłem nic powiedzieć, więc poprostu czekałem. Czekałem i słuchałem tego, co mówił do mnie chłopak. Nigdy nie spotkałem kogoś tak przepełnionego bólem, wyrzutami sumienia i poczuciem beznadziei...Chciałem mu pomóc, pomimo tego, co mi zrobił. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mogę już na zawsze zostać tylko milczącym, lodowym słupem, który nie może się uśmiechnąć. Faith cierpiała najbardziej. Męczyły ją wyrzuty sumienia i niepewność, czy kiedykolwiek jeszcze będzie mogła ze mną porozmawiać, a ja znałem ją na tyle dobrze, że nie zdziwiłbym się gdyby sama próbowała znajsc jakiś sposób. Tymczasem nic się nie działo. Ivalio rozpaczliwie próbował mnie uwolnic, ale za każdym razem wszystko kończyło się klęską. Bał się samego siebie i zamiast wziąć się w garśc cały czas mazał się nad tym "jaki to nie jest beznadziejny". Byłem załamany, a to co mi mówił jeszcze bardziej mnie dołowało. Miał zdecydowanie cięższe życie niż ktokolwiek w naszym wieku. Pozbawiony zaufania, akceptacji, wiecznie bity, poniżany... Jego życie było jedną wielką katastrofą, a teraz jeszcze wkurzył moją siostrę. Myślał, że chce go zagryźć, ale nie wiedział, że jest zdolna do czegoś o wiele gorszego...Czasami umysł, nad którym doskonale potrafiła przejmować kontrolę, mógł być źródłem większego bólu, niż możemy sobie wyobrazić. W jednym się nie mylił. Faith na prawdę sprawi, że będzie cierpieć. Znałem swoją siostrę i wiedziałem, że za wszelką cenę chce uniknąć tego, co mu obiecała, ale wszystko zależało od niego... Słuchałem więc i powoli traciłem nadzieję, że będę mógł mu kiedyś odpowiedzieć, aż wkońcu to zrobił. Lód stopniał, a mnie otoczyła niezwykła moc, podobna do zorzy polarnej, lśniąca tysiącami kolorów. Czułem, że pomaga mi wrócić. Czułem, że moje ciało stopniowo odżywa, staje się ciepłe i zdrowe...Udało mu się. Wylądowałem ciężko na ziemi, cały ociekając wodą, a chłopak gwałtownie cofnął się pod ścianę. Oczy miał szeroko otwarte ze strachu.
-Myślałem już, że na zawsze zostanę rzeźbą lodową- Wysapałem, odgarniając mokre włosy z czoła.
W tej samej chwili do groty wbiegła Faith i otoczyła mnie ciasno ramionami.
-Ice! Nic ci nie jest?!-Objęła dłońmi moją twarz.
-Nie. Myślę, że Ivalio uwolnił mnie w samą porę...-Uśmiechnąłem się. Chłopak wyglądał jakby był czymś zdezorientowany.-Dzięki - Powiedziałem.
-C-co?!- Jęknął.- N-nie zabijesz m-mnie?
-A dlaczego miałbym?-Uniosłem brew.-Myślałem raczej, że moglibyśmy zostać przyjaciółmi. O ile nigdy więcej nie zamrozisz mnie, ani nikogo, kto tu mieszka.- Tym razem byłem poważny.
-Właśnie...-odezwała się Faith, nie spuszczając ze mnie oka.-Witam w Watasze Wody, Ivalio.
Ivalio omal się nie rozpłakał, a jego ręce zaczęły się niebezpiecznie trząść.
-D-dziękuję-wydukał, przez łzy.
-Pomogę ci opanować swoje moce.-powiedziała Alfa.-Musisz tylko przestać się mazać.
Basior pospiesznie otarł łzy z policzków i spróbował się uśmiechnąć.
-Nie zapytasz nawet jak udało mi się go odmrozić?
-To nie ma znaczenia. Wiem, że sam nie znasz odpowiedzi na to pytanie. Jutro o świcie mamy pierwszą lekcję.-To Faith był suchy, ale w kąciku jej ust czaił się uśmiech. Pomogła mi wstać.-Wybierz sobie miejsce, w którym chcesz spać- Rzuciła i wyprowadziła mnie na korytarz.
-A ty...-zwróciła się do mnie, tym razem nie ukrywając uśmiechu.-Marsz do gorących źródełek!
Parsknął śmiechem.
-Tak jest, Alfo. Postaraj się tylko być miła dla tego nowego...Sporo przeszedł...
-Wiem.-Powiedziała.-Czytam w myślach, pamiętasz? No...Może trochę przesadziłam, ze straszeniem go moim morderczym głosem...Ale nadrobię to niedługo.
-Fakt.-stwierdziłem i zrobiłem krok na przód.-Trzymam cię za słowo.
-Ice?-Odwróciłem się do niej.
-Mhm?
-Cieszę się, że jesteś...
-Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz