Chłopak przemienił się i zwyczajnie mnie zostawił. Wyglądał na zezłoszczonego. Opisał Mac'a niezbyt pochlebnie, a to szkoda. Czy to możliwe, że się pomyliłam? Nawet jeśli, to trudno. Nie zastanawiając się długo przemieniłam się i ruszyłam z powrotem do swojego ,,domu''. Na miejscu nigdzie nie widziałam Vince, zupełnie jakby zapadła się pod ziemię. Ruszyła do swojej groty i poszłam spać. - Ciekawe jak długo będę mogła tu zostać? - Zapytałam się w nadziei, że odpowiedź przyjdzie do mnie sama. Tak się jednak nie stało. Miałam dziwny sen. Śniło mi się moje rodzinne miasto, i chłopak? Nie wiem skąd on się tam wziął. Byłam prawie pewna, że nigdy go nie widziałam. Uśmiechnął się do mnie, zaczął coś mówić, niestety nic nie usłyszałam. Ruszył w moją stronę, był naprawdę przystojny. Nagle usłyszałam: ,, W końcu możesz być szczęśliwa.'' - powiedział i pocałował mnie delikatnie w czoło. Obudziłam się. -Co to do cholery miało znaczyć? - Kompletnie nic z tego nie rozumiem. Czy to może coś znaczyć? Jeśli tak to; czy to może być prawda? W końcu miałam być szczęśliwa? Kim był ten chłopak i czemu on? Poczułam, że po policzku spływa mi łza. Szybko ją starałam, przecież to głupie płakać z takiego powodu. Wyszłam na zewnątrz żeby się przewietrzyć. - Głupota. - stwierdziłam i zaczęłam spacerować po terytorium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz