Byłam zrozpaczona. Zrobiłabym dla tego chłopaka naprawdę wszystko, kochałam go całym sercem, całą swoją duszą. Tylko jemu oddałam swoje ciało. Tylko jemu. Ta dziewczyna, która siedziała teraz obok mnie, miała w sobie coś intrygującego. Od chwili kiedy pojawiła się w mojej grocie, robiąc ogromną dziurę w suficie i wpuszczając ze sobą płatki śniegu, poczułam, że wszystkie te złe emocje, którymi byłam przepełniona odlatują.
- (…) Czemu płakałaś? – usłyszałam od Sol. Nie byłam pewna czy powiedzieć jej prawdę. Kątem oka widziałam, że spoglądała na mój nadgarstek. Byłam pewna, że wiedziała skąd mam te ślady. W jej oczach zobaczyłam zaniepokojenie. Możliwe, że zastanawiała się, czy nie są one świeże. Pomyślałam, że może będzie dla mnie lepiej jeżeli z kimś porozmawiam. Chociaż nienawidziłam mówić o swoich problemach, ponieważ wolałam zachować je dla siebie. Miałabym potem wyrzuty sumienia, że obciążyłam kogoś swoimi głupimi problemami. Dziewczyna spojrzała na mnie litościwie. Wiedziałam, że wie o tym, że moja psychika wisi na włosku.
- Czasem Ci na kimś cholernie zależy, ale on nie jest w stanie tego nawet zauważyć. – miałam ogromną nadzieję, że Sol zrozumie, co miałam na myśli. Tak bardzo chciałabym, żeby to co mówił Ice okazało się prawdą.
- Och, kochanie..- dziewczyna posłała do mnie blady uśmiech. Zobaczyłam w jej oczach własną postać i mieszankę różnych emocji. Emocji, które kłębiły się teraz we mnie. Ja naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. Żeby Ice miał przeze mnie wyrzuty sumienia, żeby musiał dokonywać jakiegokolwiek wyboru. Nie chciałam go zranić. On był dla mnie wszystkim, był, jest i będzie całym moim życiem. Nikogo nie kochałam bardziej. Czułam się fatalnie. Raniłam wszystkich wokół, ponieważ myślałam tylko o sobie. Ostatnimi czasy myślałam tylko o tym, żeby Ice mnie pokochał. Kompletnie zapomniałam o tym, że on też ma swoje życie, swoje obowiązki, swoje prawa i swoje uczucia. I zapomniałam oczywiście o tym, że ta urocza, mała dziewczynka wciąż siedzi obok mnie. – Co się stało? – zapytała słodkim głosem, obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w nią, jak w poduszkę i znów zaczęłam płakać. – Wypłacz się skarbie, to powinno Ci pomóc. – Sol przez cały ten czas głaskała mnie po włosach. To bardzo mnie uspokajało. Dawało mi poczucie, że ktoś jednak przy mnie jest i chociaż nie był to Ice, cieszyłam się, bo komukolwiek zależało na tym, abym się uśmiechnęła i była szczęśliwa. Odsunęłam się od dziewczyny i zobaczyłam, że przeze mnie ma teraz mokry rękaw swojej zakurzonej sukienki.
- Przepraszam..- wydukałam chlipiąc. Sol popatrzyła na mnie, a potem na rękaw i zaśmiała się głośno. Zdziwiło mnie jej zachowanie, ale po chwili zrozumiałam, że jej jest to obojętne. Przecież sama chciała, żebym płakała na jej ramieniu.
- Może pójdziemy na spacer? – zapytała z nutą troski w głosie. – Świeże powietrze dobrze Ci zrobi. – dziewczyna wstała z łóżka i pociągnęła mnie za rękę. Zaśmiałam się cicho. Popatrzyłam na dziurę w suficie i uznałam, że tego „świeżego powietrza” mam pod dostatkiem, jednak nie chciałam jej robić przykrości. Spacerowałyśmy po terenach Watahy Burzy, ponieważ bałam się, że przypadkowo mogłabym pognać do Watahy Wody. Dziewczyna cały czas zagadywała mnie choćby byle czym, żebym tylko znów nie popadła w histerię.
- Nie masz żadnych obowiązków? – zapytałam, gdy zobaczyłam, że słońce chowa się już za horyzontem.
- Mogę zostać z Tobą ile tylko mi się podoba. – posłałam jej szeroki uśmiech. Cieszyłam się, że jest teraz ze mną. W końcu mogłam zapomnieć o tym wszystkim. Wiedziałam, że to kiedyś wróci, ale liczyło się tu i teraz.
( Sol ;*)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz