Coś się kroiło. Jestem pewien, że nie tylko ja to wyczuwałem, bo Fai od jakiegoś czasu wyglądała na rozdrażnioną i jeszcze bardziej czujną niż zwykle. Jednak żadne złe wieści od innych Alf nie nadchodziły...Może to i dobrze...Może faktycznie nic złego się nie dzieje...Może tylko przesadzam...
Tego dnia poszedłem do lasu po drewno na rozpałkę i deski na drzwi do pozostałych, zamieszkanych grot. Od jakiegoś czasu, stopniowo rozbudowywałem nasze mieszkanie, dodając elementy z drewna, drzwi, a nawet schody. Wszystkiego nauczyłem się od ojca, a kiedy tu przybyliśmy te umiejętności okazały się bardziej przydatne niż myślałem. Minusem był niestety nawał pracy, który musiałem wykonywać każdego dnia. Do Faith przyszedł Ren. Więc może jednak stało się coś złego? Udawałem, że nic nie podejrzewam i celowo narobiłem trochę wstydu siostrze, a potem zostawiłem ich samych...Powinni być teraz sami. Wkońcu mają niedługo zostać parą Alfa, niezależnie czy tego chcą czy nie. W każdym razie Ren na pewno chce.
Było już ciemno, a ja dopiero kończyłem pracę nad balkonem, kiedy ich zobaczyłem. Hebi, piękna jak zwykle, szła u boku Macabre, który wyglądał jakby go coś bolało. Hebi zerknęła w jego stronę, a jej spojrzenie niesamowicie zmiękło...Coś przewróciło mi się w żołądku. Wtedy zrozumiałem. Ci dwoje...Przepraszam, ale nie przejdzie mi to przez gardło.
Rzuciłem swoje narzędzia w kąt i odgarnąłem spocone włosy z czoła. Na dworze było przynajmniej minus dziesięć stopni, ale i tak było mi za gorąco, więc nie miałem na sobie koszulki. Nie przejąłem się tym zanadto i ruszyłem pewnie w kierunku przybyszy. Miałem głupią nadzieję, że się mylę i, że tych dwoje nic nie łączy, ale kiedy podszedłem wystarczająco blisko, miałem już pewność. Serce rozpadło mi się na miliony kawałków, a na mojej twarzy wystąpił grymas.
-Co wy tutaj robicie?-Za wszelką cenę nie chciałem dać po sobie poznać, że najchętniej dałbym Macabre w mordę. Sam siebie nie poznaję...
-Przyszliśmy do Faith, Smarku- odezwał się Macabre.
-Wydaje mi się, że jest chwilowo zajęta, Starcze.-Powiedziałem z naciskiem, lustrując Hebi wzrokiem. Wciąż nie mogłem w to uwierzyć...
-Nie obchodzi mnie to-Stwierdził Mac i zrobił najdziwniejszą rzecz w życiu. Wziął Hebi za rękę i wyminął mnie z całkowicie obojętnym wyrazem twarzy. Opadła mi szczęka. Musiałem mieć minę zbitego psiaka, bo Hebi uśmiechnęła się przepraszająco, najwidoczniej sama zaskoczona nagłym atakiem czułości Macabre. Przez chwilę nie wiedziałem, co zrobić. Stałem tak kilka minut i gapiłem się w miejsce, gdzie zniknęła ta dwójka. Ładnie razem wyglądali..., ale nie mogłem na to patrzeć. Sam nie wiedziałem, kiedy zaczęło mi tak bardzo zależeć na tej wilczycy. Jeśli chce być z tym osłem, nie będę jej przeszkadzał.
"Kiedyś będziesz żałować, że mnie nie posłuchałaś, Hebi" przekazałem jej telepatycznie.
***
Bella płakała w moich ramionach, a ja za bardzo nie wiedziałem, co robić, więc objąłem ją tylko i przytuliłem mocno do siebie. Płakała przeze mnie, a ja nie umiałem jej pocieszyć. Czułem się jak ostatni pacan kiedy odnalazłem jej usta i przycisnąłem do nich swoje wargi. Dziś chciałem dać jej to, czego potrzebowała.
-Kocham cię.- Poczułem w ustach gorzki smak kłamstwa, ale nie chciałem się wycofać.
-Wiem, że n-nie.-wychlipała w moją pierś. Nie chciałem, żeby miała jakieś wątpliwości. Pocałowałem ją w szyję i powiodłem ustami po jej obojczykach. Spojrzała na mnie zdumiona, ale włożyła dłonie pod moją koszulę i ściągnęła mi ją przez głowę. Zrobiłem to samo z jej ubraniem i zacząłem sunąć palcami po jej udzie. Jęknęła cicho, ale zamknąłem jej usta pocałunkiem. Czułem jej łzy na policzkach.
-Ciiii-szepnąłem waderze do ucha.-Od teraz wszystko będzie inaczej. Obiecuję.
***
Leżałem na boku, obejmując Bellę nagim ramieniem, a ona bawiła się moim włosami.
-Nie musisz kłamać, Ice.-Powiedziała. Zamrugałem kilka razy. Dopiero teraz dotarło do mnie co zrobiłem. Spałem z nią, bo straciłem nadzieję, kiedy zobaczyłem Hebi z Macabre. Nie byłem już tą samą osobą...Kiedyś nigdy bym nikogo nie wykorzystał..Nie kłamałbym...Po policzku spłynęła mi łza, którą szybko ukryłem przed Bellą.
-Wiem, że tego nie lubisz, ale...Przepraszam.-Ubrałem się i po prostu wyszedłem. Nawet na nią nie spojrzałem. Nie miałem prawa. Nawet jeśli ona nie ma mi za złe tego co zrobiłem, to ja nigdy sobie nie wybaczę. Jest dla mnie zbyt ważna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz