środa, 19 lutego 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

Pewnie przeleżałbym cały dzień rozciągnięty na łóżku, z rękami założonymi za głowę i gapiłbym się w sufit, zastanawiając się nad tym, co u diabła  robi teraz Fai, gdyby nie radar w mojej głowie. Ktoś naruszył moje bariery magiczne. Ktoś kto nie należał do mojej watahy i komu na pewno nie udzieliłem pozwolenia na szwędanie się po moim terytorium. Podbudowany perspektywą wyżycia się na kimś, z mgnieniu oka znalazłem się niedaleko intruza.
Zawrzała we mnie wściekłość, na widok białej wilczycy niewielkich rozmiarów, bezczelnie polującej na MOIM terenie. Nic nie poradzę na to, że mój instynkt Alfy jest o wiele silniejszy od uprzejmości i zasad dobrego wychowania, którymi...no powiedzmy, że mój "tatuś" raczej mnie nie karmił za młodu.
Na wspomnienie ojca powstrzymałem obrzydzenie. Moment, w którym mogłem się od niego uwolnić notuję jako najlepszy w moim życiu. Można powiedzieć, że brak mi szacunku, ale każdy żywiłby na moim miejscu dokładnie takie same uczucia w stosunku do człowieka, podwalającego się do każdej kobiety, pijącego litry alkoholu i nie znającego żadnej, absolutnie żadnej litości nawet dla swojego stada. Jedyne czego się od niego nauczyłem to walka. Nic więcej.
Nie zamierzałem dłużej patrzeć jak wadera z obcego stada narusza moje terytorium i skoczyłem do przodu, powalając ją na plecy. Całym ciężarem swojego wilczego ciała oparłem się na jej brzuchu i spojrzałem jej groźnie w oczy. Z mojego gardła wyrwało mi się warknięcie.
-Czego tu szukasz?!- Użyłem telepatii.
-Właściwie to niczego.-Z jej oczu biła wesołość zupełnie nie pasująca do sytuacji. Przycisnąłem ją mocniej do ziemi i pochyliłem się tak, żeby zbliżyć zęby do jej gardła.
-Polowałaś tu! - Warczałem, czując jej drżenie.
-Możliwe.
-Radziłbym współpracować, Mała.- Lekko wbiłem zęby w jej szyję.- Nie jestem w nastroju do żartów.
Jęknęła cicho z bólu. Nie wiem, co mi odbiło, ale chyba zrobiło mi się jej żal. Tylko na moment.
Poluźniłem uścisk szczęki i odnalazłem jej wzrok.- Następnym razem mogę już nie być taki miły.- Wysłałem do niej myśl i ku własnemu zaskoczeniu, puściłem waderę. Odszedłem kilka kroków dalej  i zmieniłem postać. Nie chcę być taki jak ojciec. Gdybym zrobił jej krzywdę, sam bym sobie zaprzeczył. Zapatrzyłem przed siebie, na suche gałęzie oplatające małe oczko wodne i poczułem na szyi czyjś palący wzrok.
-Co tutaj jeszcze robisz- zacisnąłem zęby i skrzyżowałem ramiona, ale nie odwróciłem się. Ta dziewczyna musi być albo odważna, albo naiwna.

(Mici?)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz