sobota, 8 lutego 2014

(Wataha Wody) od Faith

Wstałam wcześniej niż zwykle. Przetarłam oczy dłonią i zwlekłam się z łóżka, żeby znaleźć coś, w co mogłabym się ubrać. Po całej mojej grocie walały się sterty ubrań, spod których nie było widać podłogi, co świadczyło tylko o moim bardzo niskim zainteresowaniu porządkiem. Zanurkowałam ręką w najbliższej stercie i złapałam w dłoń jasną spódnicę, oraz bawełnianą koszulkę. Ubrałam się i wyszłam na korytarz, z głuchym jazgotem zatrzaskując za sobą drzwi, które posiadałam ze względu na uprzejmość Ice'a. Właśnie. Ice. Ciekawe jak on się czuje po tych traumatycznych przeżyciach, zgotowanych mu przez Ivalio. Chłopak ewidentnie nie potrafił panować nad swoją mocą. Nie ukrywajmy...BARDZO potężną mocą. Jak do tej pory nie spotkałam nikogo, kto z taką łatwością potrafił stwarzać śnieg, a nawet zamrażać ludzi. Szkoda tylko, że musiałam zaobserwować to na swoim bracie...
Nieważne. Teraz moim celem, było pomóc Ivalio w opanowaniu jego mocy. Sama dobrze znałam ten ból. Nie zawsze miałam kontrolę nad swoimi mocami. Kiedy byłam mała, prześladowały mnie myśli innych, głosy w mojej głowie, które nie dawały mi spokoju w dzień, ani w nocy. Gdyby ktoś mi wtedy nie pomógł, prawdopodobnie byłabym dziś obłąkana.
Ruszyłam więc za zapachem basiora, który najwidoczniej zupełnie nie przejmował się tym, że kazałam mu rano przyjść na trening. Bynajmniej nie miałam zamiaru go do niczego zmuszać, ale jeśli chciał zostać w mojej watasze, musiał nauczyć się kontrolować.
Zapach był silniejszy w miejscu, gdzie ścianę pokrywała warstwa lodu. Cudownie! Wszystkie otwory w grocie zostały zakryte grubą warstwą lodu. Niestety, Ivo chyba nie zdawał sobie sprawy jaka jestem silna. Jednym kopniakiem rozbiłam taflę, pokrywającą wejście, a siedzący w kącie basior skulił się ze strachu.
-CO ty, do diabła robisz?- warknęłam, ciągnąc go z ziemi.
-J-ja tylko nie chciałem nikomu zrobić krzywdy...Znowu..-wyjąkał przestraszony. 
Mimowolnie się uśmiechnęłam, kiedy dotarło do mnie, że Ivalio boi się średniego wzrostu blondynki w spódnicy, nad którą góruje przynajmniej o głowę. Urocze...
-Właśnie dlatego chcę ci pomóc, Ivo. Wstawaj, dziś mamy pierwszą lekcję samoopanowania.-Prawie ciągnęłam go za sobą na zewnątrz, cały czas się uśmiechając. Po jakimś czasie chyba dotarło do niego, że nie mam zamiaru go zagryźć, ani zrzucić w przepaść, bo przestał się jąkać, a z jego oczu zniknęło przerażenie, pozostawiając po sobie ledwo dostrzegalny cień.
-Jak chcesz mi pomóc?-Zapytał, stając w miejscu pokrytym śniegiem. 
-Zaczniemy od tarczy.-Powiedziałam.-Twoim największym problemem jest brak samodyscypliny. Kiedy twoje emocje zaczynają cię przerastać, dajesz im upust w używaniu swojej mocy. Nauczę cię, jak utworzyć tarczę, która zatrzymuję magię przed wydostaniem się na zewnątrz, wtedy kiedy tego nie chcesz. Wystarczy tylko się skupić...

*

Na koniec dnia, Ivalio nie zamrażał już wszystkiego wokół, a ja przyglądałam się delikatnym płatkom śniegu, spadającym z nieba, tym razem nie za sprawą basiora.  
-Świetnie ci idzie. Jeśli będziesz dużo ćwiczył, niedługo będziesz całkowicie nad sobą panował.-poklepałam go po ramieniu, widząc jego delikatny uśmiech.
-Dzięki za wszystko.-Powiedział.
-To dopiero początek, Ivo. Narazie nie masz za co dziękować.-Stwierdziłam.- Jutro nauczę cię jak wyłączyć swoją tarczę, by użyć mocy. Jestem pewna, że kiedyś będziesz chciał kogoś lub coś zamrozić z premedytacją.Bądź tutaj rano o tej samej godzinie. Mam nadzieję, że nie będę musiała cię znów wyciągać siłą..-Zmierzyłam go rozbawionym spojrzeniem.
-Spokojnie. Będę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz