piątek, 14 lutego 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

Niezmordowanie szukałem intruza, ale nigdzie nie znalazłem jednej oznaki obecności kogoś nieproszonego na terenie Niemych Gór. Może Nivra się pomyliła? A może szpieg nie nocował tutaj...Może ukrył się gdzieś, gdzie nie narusza naszych magicznych granic? A może to tylko jakiś nowy przybłęda, któremu zachciało się straszyć samotną dziewczynę? Jedno było pewne- Jeśli był tu ktoś z Rady, już go tutaj nie ma.
Chciałem zawiesić swoje poszukiwania głównie dlatego, że chciałem się wkońcu jakkolwiek by to nie zabrzmiało :WYSPAĆ. 
Zmęczenie powoli zaczynało mnie dobijać, a to doskonale usypiało też moją czujność, więc dalsze polowanie nie miało dziś żadnego sensu.
Chciałem już wracać do swojej jaskini, kiedy zobaczyłem małą istotkę z jasnymi włosami, biegnącą w moją stronę. Nie trudno było rozpoznać dziewczynkę...Zmieniłem się więc w człowieka, żeby nie wzbudzać w niej niepotrzebnego strachu, albo żalu, że nie może zrobić tego samego.
-Witaj. - rzekła beztrosko.
-Gdzie Devon?- Rozglądnąłem się, ale nigdzie nie widziałem chłopaka. No bez jaj. Kazałem mu jej pilnować! Kurwa, czy upilnowanie 12 letniej dziewczynki jest na prawdę takie trudne?!
-Został w jaskiniach Watahy Powietrza.
-Ukręcę mu łeb... Miał Cię pilnować. -Warknąłem zdenerwowany. Devon ma przerąbane.
-Sama wyszłam. Chciał mnie zatrzymać, ale mu na to nie pozwoliłam.-Powiedziała stanowczo i spojrzała mi głęboko w oczy. To dziwne, ale nagle całkiem przestałem się wściekać...Najwyraźniej używała na mnie swojej mocy, która nie pozwalała mi się przeciwstawić. No pięknie. Zdominowany przez dziecko.
-Dobrze... -powiedziałem powoli, chociaż chciałem powiedzieć całkiem co innego-Nie powinnaś sama opuszczać jaskiń.-Dodałem, łapiąc ją z rękę.
-Przepraszam. -wbiła wzrok w ziemię, ale nie zrobiło mi się jej żal.
-Nieważne...-Przez chwilę miałem mętlik w głowie, a gdy zdołałem dojść do siebie, wykorzystałem moment i zaskoczyłem ją.- Zabraniam ci używać na mnie swoich mocy, Sol. Nigdy więcej tego nie rób.
Wyglądała na przestraszoną, ale kiwnęła głową potulnie. 
-Jest już bardzo późno. Chodź, zaniosę cię do domu- wziąłem ją na plecy i ludzkim tempem ruszyłem na tereny Powietrza. Mała nie odzywała się przez całą drogę, a kiedy postawiłem ją na ziemi, tylko kiwnęła głową, powiedziała "Dobranoc" i zniknęła gdzieś w korytarzach. Devon i tak się nie wywinie, bo jutro odbędę sobie z nim bardzo niemiłą pogawędkę na temat tej małej, unikatowej istotki. Na dziś koniec. 
Przynajmniej miałem taką nadzieję dopóki nie usłyszałem wołania.
-J..jest tu ktoś? - Głos był słaby, ale należał do mężczyzny.
-Mhm. – mruknąłem i zbliżyłem się do niego w postaci wilka. 
-Cz...czy to ty jesteś alfą? – Chłopakowi łamał się głos, więc zamieniłem postać, żeby dodatkowo go nie stresować.
.-Tak. A ty kim jesteś?- Spytałem, unosząc brew.
- Etto… -cicho zaczął- Jestem Nezumi. Chciałem dołączyć do watahy… błąkałem się po tym terenie od kilku dni, ale nikogo nie znalazłem – Facet błądził po ziemi wzrokiem, najwyraźniej bojąc się na mnie spojrzeć. Jego strach przede mną zaczynał mnie już wkurzać. I to jak cicho mówił...Ledwo go słyszałem.
-Proszę, proszę...Pytanie tylko czy się nadajesz?- Postanowiłem chwilę z niego pożartować, ale chyba nie załapał, bo wyglądał jakby chciał uciec.- Nieważne, zapomnij.-westchnąłem.- Wybierz sobie jakąś grotę. Witam w Watasze Powietrza...Nezumi?- Posłałem mu krótki uśmiech i walnąłem się na moje łóżko.
-Dzięki- Wyrzucił i powoli ruszył w głąb korytarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz