piątek, 21 lutego 2014

(Wataha Powietrza) od Sol

Siedziałam cały czas przed tą jedną grotą, oni z niej wyszli.
W różnym czasie, w różne miejsca.
Każdy w swoją stronę.
Postanowiłam sprawdzić co u Belli.
Stanęłam nad dziurą po moim 'wejściu smoka'.
Nachyliłam się tak,by nie spaść i by mnie nie zobaczyła.
Zobaczyłam, że śpi, wtulona w chłopaka, który wcześniej był u Rena.
Chyba miała koszmar, zabrałam to więc z jej głowy i schowałam głęboko w sercu, razem z żalem, smutkiem i jej ranami...
Poszłam na spacer w góry...
Pogładziłam sukienkę, która miała na swoim koncie o wiele za dużo przejść...
Nagle wszystko we mnie wezbrało i zaczęłam płakać.
Straciłam nad sobą panowanie, zobaczyłam, że zbliża się do mnie jakiś mężczyzna.
Wieśniak, około 40 lat. Chciał rzucić się na mnie z nożem, po tym uznałam, że to na pewno nie wilk. My nie potrzebujemy broni.
Poczułam na nim zapach Belli. A więc to on.
Spojrzałam mu w oczy.
-Masz cierpieć draniu...
Prawie krzyczałam, łzy przestały płynąć.
Kości mężczyzny zaczęły wykręcać się w najbardziej nienaturalne kierunku, łamały się, płynęła krew, krzyczał, jęczał.
A ja spokojnie się temu przyglądałam.
Gdy ciało przestało wić się z bólu mrugnęłam.
Ukucnęłam obok niego, z buta wyciągnęłam nożyk, a z sakiewki małe pudełeczko.
Zeskrobałam nieco zaschniętej krwi i schowałam...
Przyglądałam się zwłokom i myślałam co z nimi zrobić, co zrobić z sobą...
Siedziałam tam tylko...

(Znajdzie mnie ktoś? ;.: )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz