Omiotłem spojrzeniem jej poharatane ciało. Musiała ostro walczyć z tym gnojem, który próbował ją..Nie potrafię nawet o tym myśleć, żeby nie zwrócić śniadania. Całą sukienkę miała w strzępach, ale szczególnie rzucający w oczy był spory kawał materiału zwisający bezwiednie z jej klatki piersiowej, ukazując koronkowy stanik. Delikatnie przykryłem ją swoją koszulą i odwróciłem wzrok. Nie mogłem na to patrzeć. Na to co było moją winą. Powinienem był być z nią. Nawet jeśli nie kocham jej tak, jakby tego chciała.
Jęknęła cicho. A więc jednak...Nawet w śnie nie miała spokoju.
Podjąłem szybką decyzję i najdelikatniej jak mogłem podniosłem ją na rękach. Nie obudziła się, więc postawiłem ostrożnie nogę na skale, chcąc wyjść z jaskini. Udało się bez problemu, a Bella nadal spała. Widocznie była wykończona...
Włączyłem swoją maksymalną szybkość i wciąż trzymając ją na rękach, pobiegłem do Jaskini Watahy Wody. Faith aktualnie jest daleko stąd, więc obejdzie się bez żadnych niezręcznych pytań. Ivalio raczej nie powinien mieć nic przeciwko.
Położyłem dziewczynę na moim łóżku i cicho okryłem satynową kołdrą. Przez jej uśpioną twarz przemknął cień ulgi, kiedy położyłem się obok i objąłem ją ramieniem.
Skoro nie obudziła się aż do teraz, nie powinienem jej zabierać czasu na regenerację. Podobno sen jest najlepszym lekiem na wszystkie rany. Mam tylko nadzieję, że tym razem też podziała..
(Bella?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz