piątek, 11 kwietnia 2014

(Wataha Ziemi) od Nivry

Stałam i patrzyłam szeroko otwartymi oczami na rozgrywającą się właśnie scenę. Co to ma być? Gdzie ja wogóle jestem? Faith stała przede mną i patrzyła na Rena w niemym zamyśleniu, Macabre jak zwykle złośliwie wszystko kwitował, Ren stał obok Sol i patrzył na nią... tak jakoś inaczej niż zwykle. Wydawało mi się, że Sol jest zupełnie tak jak ja zdezorientowana tym wszystkim. Po prostu przemiłe rodzinne spotkanko. I po co ja tu wogóle przychodziłam?... Ukradkiem ziewnęłam. Byłam wykończona i miałam już tego wszystkiego dość. Miałam nadzieję, że za chwilę towarzystwo się rozejdzie i wreszcie będę mogła się zdrzemnąć. Ale zaraz... O czym to oni mówią? Na chwilę wyłączyłam się z rozmowy i teraz kompletnie nie miałam pojęcia o czym gadają.
- Skup się Nivra - upomniałam w myśli siebie samą.
Otworzyłam szerzej oczy, bo bałam się, że za chwilę zasnę.
- Istnieje także możliwość ugody. - Usłyszałam cichy, nieśmiały głos Sol. - Tak, chcą zaproponować rozwiązanie, prawie bez przelewu krwi.
Cóż... Zaczyna robić się ciekawie. Choć pewnie będą chcieli dostać coś w zamian.- Przemknęło mi przez myśl.
A Sol uśmiechnęła się słodko i dodała prawie dziecinnym głosikiem:
- Puszczą wszystko w niepamięć. Za ofiarę... Za mnie...
- Co?! - To co pomyślałam wydarło mi się z ust.
Ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Wybuchła burza. Spokojny głos Fai mieszał się z wrzaskiem Macabre'a i Rena.
- Musimy się zastanowić nad ofiarą. - Stwierdził Macabre.
"Och, czy on naprawdę nie ma serca? Czy nie widzi smutku tej niewinnej "niedawno jeszcze dziewczynki" - Czułam, że za chwilę z tej bezradności wybiegnę z jaskini i zrobię jakieś szaleństwo.
-Nie będzie żadnej ofiary.- Wrzasnął Ren.-Ona jest w mojej watasze i to ja decyduję. Chcą wojny to będą ją mieli. Sukinsyny zapłacą za to co odpierdalali przez te wszystkie lata.
Po chwili na naszych oczach złapał Sol gwałtownie za rękę i razem z nią wyszedł z jaskini.
Popatrzyłam na innych. Mieli tak samo zdumione miny jak ja. A więc to prawda. Rena z Sol łączy coś więcej niż przyjaźń. Ukradkiem spojrzałam na Fai. "Jaka ona jest silna' - przemknęło mi przez myśl.
Sprawiała wrażenie, jakby wogóle ją to nie obeszło, wzrok miała zimny, a wyraz twarzy tak obojętny, że nawet doskonałe oko nie byłoby w stanie wykryć w jej zachowaniu czegoś podejrzanego. Tylko policzki płonęły jej czerwienią.
Sama nie wiem, czemu zostałam w jaskini. Pewnie dlatego, że wszyscy zostali. A ja akurat teraz nie chciałam być sama.  
Razem z Faith nie odezwałyśmy się nawet słowem, a jedyną rozmowę prowadzili teraz Macabre i Hebi. Wszyscy ukradkiem zerkali na Alfę Wody, która z uporem wpatrywała się teraz w podłogę i wyglądała na całkowicie obojętną. 
-I co teraz?- Odezwałam się.
Nikt nie odpowiedział, bo w tym momencie do jaskini wszedł zamaszystym krokiem Ice. "Teraz dopiero się zacznie" - pomyślałam, patrząc na wysokiego, jasnowłosego chłopaka. 

(Ice?)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz