-Obudziłem cię-stwierdziłem, całując ją w usta. Uśmiechnęła się figlarnie.
-Nigdy nie śpię głęboko. Poza tym nie mam nic przeciwko takiemu budzeniu.-powiodła palcem po linii mojego podbródka, cały czas patrząc na mnie przenikliwymi zielonymi oczami.
-Mogę cię tak budzić codziennie, kochanie.-Cmoknąłem ją w czoło. Podniosłem się na łokciach i z żalem podniosłem się z łóżka.
-Co robisz?-Sol oparła się na ramieniu i obserwowała mnie spod wpół przymkniętych powiek.
-Ubieram się-rzuciłem, przekopując się przez stertę pościeli.-Gdzie są te cholerne spodnie?!-warknąłem.
-Gdzie chcesz iść?
-Muszę pogadać z Macabre i zrobić obchód. Wrócę jak najszybciej się da, ale to wszystko może potrwać..
-Nie szkodzi-wzruszyła ramionami i naciągnęła na siebie chyba moją koszulkę.-Ale co ja mam robić w tym czasie? Ren, nie mogę tak bezczynnie siedzieć...-posłała mi pełne żalu spojrzenie.
Westchnąłem cicho i usiadłem obok niej na łóżku.
-Możesz jakoś powęszyć w umyśle tego nowego? Nie jestem pewien czy możemy mu ufać...
-Oczywiście-uśmiechnęła się.- Potem może pójdę do Ivalio...Dawno się nie widzieliśmy.
Miałem już się sprzeciwić, ale w ostatniej chwili powstrzymałem się od jakiejś ciętej riposty. Ma prawo do spotkania z bratem. Nie mogę jej wiecznie trzymać w złotej klatce.
-Niech będzie...Tylko bądź ostrożna i w razie czego nie wahaj się wezwać pomoc. I nie zapominaj o tym, że masz bardzo silne moce, więc to raczej Rada powinna się bać ciebie.
-Wcześniej...-zaczęła.
-Zmieniłem zdanie.-Przerwałem jej.-Dalej się o ciebie boję, ale myślę, że dasz sobie jakoś radę. Ufam ci, Sol.-pocałowałem ją szybko i podniosłem się żeby wyjść.-Ale mimo wszystko nie szwędaj się sama po Niemych Górach i powiedz bratu, żeby cię odprowadził.-Dorzuciłem jeszcze.
-Postaram się-uśmiechnęła się niewinnie.-Kocham cię.
-Ja ciebie też. Nawet bardzo.
(Mac?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz