sobota, 12 kwietnia 2014

(Wataha Wody) od Ice'a

Pochłonąłem już chyba całą górę kanapek, kiedy zdałem sobie sprawę, że Bella gapi się na mnie z rozbawieniem.
-Nie wiedziałam, że potrafisz zjeść na raz tyle kanapek.
-Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz.-Puściłem do niej oczko i podniosłem się, żeby włożyć brudny talerz do zlewu.
-Robi się ciekawie...-uśmiechnęła się.-Na przykład?
-Na przykład, że umiem całkiem nieźle gotować.
-Żartujesz?
-Nie, mama mnie nauczyła. Faith ma do tego dwie lewe ręce.-Wzruszyłem ramionami.
-Masz dla mnie jeszcze jakieś ciekawe fakty?-Zaśmiała się, mrugając z zaciekawieniem.
-Całkiem możliwe.-Wytarłem ręce o ręcznik i podszedłem do kanapy.-Od blondynek wolę brunetki-poruszyłem znacząco brwiami.-Lubię dużo spać, ale to już wiesz...Umiem dobrze tańczyć i jestem niezły w sporcie.
-Naprawdę? W czym konkretnie?-zainteresowała się.
-Świetnie idzie mi jazda konno.-Powiedziałem obojętnie.-Ale już od dawna nie dosiadałem konia.
-Ale chciałbyś?
-Pewnie, że tak. Może kiedyś...Na razie nie mam za wielu okazji, żeby pojeździć.
-Szkoda.-zamyśliła się.-Chciałabym to zobaczyć.
-Kiedyś na pewno ci się uda, ale teraz powinniśmy już iść...Odprowadzę cię do twojej watahy.-Podałem jej rękę, z przepraszającym uśmiechem.
-Jasne.-pocałowała mnie w usta i z lekkim ociąganiem podążyła za mną do drzwi.

*

Odprowadziłem Bellę do jaskini i całkiem niespiesznie wróciłem do swojej. Cholera, zdałem sobie właśnie sprawę, że ostatnio wracam tylko po to, żeby się wyspać. O ile oczywiście nie śpię u Belli. A powinienem porozmawiać z siostrą. Dużo ostatnio przeszła, a ja nie miałem nawet chwili, żeby z nią posiedzieć.
Kiedy wszedłem do środka zaskoczony stwierdziłem, że podczas mojej nieobecności Alfy urządziły sobie małą naradę. Faith przekazała mi telepatycznie wszystko, co zaszło kiedy mnie nie było, a we mnie zaczął się gotować gniew. Gniew na Rena. Nie wiem, co ostatnio strzeliło mu do głowy, ale nie zachowywał się normalnie. Ranił przy okazji Faith, a na to nie miałem zamiaru mu pozwalać. Siostra chyba całkiem nieźle się trzymała po tych rewelacjach, a przynajmniej sprawiała takie wrażenie. Nie chciałem zostawiać jej samej, a wyszło jak zwykle. Tylko, że tym razem zostałem z Hebi sam w grocie, znowu dopadnięty jakimś głupim uczuciem, którego wciąż nie umiem zweryfikować.
(Hebi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz