niedziela, 6 kwietnia 2014

(Wataha Wody) od Ivalio

-Och..- Zdrętwiałem momentalnie. Czemu mnie tuli? O co mu chodzi… przecież wczoraj. Byliśmy spici. Tak, podoba mi się, ale jestem taki… trochę.. przytłoczony tym wszystkim. Wiem, że nikogo tu nie ma. Tylko my. Ja i on. ON.
Uśmiechnął się i dalej mnie tulił, a ja stałem jak ten kołek i się nie ruszałem.
-Powiesz coś? – wyszeptał.
-Ech.. - mruknąłem głupio... Nie wiem czemu mnie tak pociągał. Chciałem go, ale równocześnie się tego bałem. Bałem się.. nie wiem czego. To taki irracjonalny strach. Nieuzasadniony.
 Bałem się opinii innych. Wszyscy byli hetero, a my tu tak nagle… homo…
-Hm? - spojrzał na mnie tymi intensywnie granatowymi oczami. Tak ciemnymi, że niemal czarnymi. Zatopiłem się w nich. Już nic nie powiedziałem tylko go pocałowałem.
Głęboko i mocno. Tak jak pragnąłem, a on mi odpowiedział. Oddał gorący pocałunek. Jego miękkie wargi dotykały moich.
Po kilku chwilach się odsunąłem..
-Dobra.. ech.. hm.. – Zająknąłem się. Nie wiedziałem co powiedzieć. Bałem się jak zostanie to odebrane. Tak się do niego przykleiłem, a on mi nie pozwolił. Odpowiedział, ale skąd mogę wiedzieć, czy się zbyt nie narzuciłem? Zmieniłem się błyskawicznie w lawendowo-niebieskiego wilka i wybiegłem z groty.
  Kątem oka wyłapałem zdruzgotanie na jego twarzy. Nie!! Znowu go zraniłem! Nie!!
  Biegałem po dworze i biegałem. Potrzebowałem wszystko z siebie wyrzucić. Nie wiem czego chcę. Nie wiem, czy będę potrafił to wszystko przetrwać! NIE WIEM! Nigdy nie byłem GEJEM! Nigdy! Przecież to jest takie NIENORMALNE!
  Śnieg ciął mocno powietrze. Zmieniłem pogodę. Była tak samo wzburzona jak ja. Zamrażałem pierwsze pąki na drzewach. Ja się tak BOJĘ!
                                                               * * *
W końcu wróciłem do groty... O zgrozo on tam był. Wpatrzyłem się w jego postać skuloną w rogu mojej groty. Stałem w przejściu. Nezi.
Siedział tam i nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Dlaczego go zraniłem? Patrzył się pusto w podłogę.
  Zrobiło mi się szkoda tego pięknego chłopaka. Usiadłem koło niego i objąłem go ramieniem, wtulając się w niego i otulając się tym cudnym zapachem ciepłej szarlotki. Pełni. Dzikiego wiatru. Gonitw przez las. Szaleństwa. Bezpieczeństwa. Niezwykle pociągająca mieszanka. Czemu aż tak bardzo odczuwałem jego bliskość?
  Uniósł wzrok i spojrzał na mnie. Delikatnie przygarnął mnie do siebie. Znalazłem się pośród tych opiekuńczych ramion.
-Proszę.... nie uciekaj więcej... - Głos mu się łamał.
- Już nie zamierzam.. – Przytuliłem go mocno. Nie chciałem. Za bardzo… go kochałem.
- Dziękuję.. – Mocno mnie przytulił i popłakał się.
- Ej.. proszę cię.. nie płacz.. Nezi... proszę... – Byłem zdziwiony.. czemu płakał?
 Martwiłem się.
- Proszę nie płacz.. – Lawendowe kwiaty znowu się otworzyły...
- Przepraszam.. to ze szczęścia.- Uśmiechnął się do mnie i otarł łzy z policzków.
- Ze szczęścia?- Powtórzyłem zaskoczony- Ale.. przecież zawszę cię tak ranię… jak to możliwe, że jesteś szczęśliwy?


( Jak to jest Nezi, Dlaczego odczuwasz szczęście?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz