niedziela, 6 kwietnia 2014

(Wataha Burzy) do Hebi

Plusem całej sytuacji było to, że na chwilę obecną zapomniałam o wszystkich problemach jakie mnie dotyczyły poza jednym: KOGO OPIERDZIELIĆ NAJPIERW. Na swoje nieszczęście Mac stał zdecydowanie bliżej. Szarpnęłam go za ramię i pociągnęłam za sobą do najbliższego pokoju. Gdyby nie był w szoku pewnie nie udałoby mi się go nawet ruszyć. Rzuciłam jeszcze wściekłe spojrzenie krwawiącemu Hoax'owi i zatrzasnęłam drzwi.
Stanęłam z rękami założonymi na piersiach i milczałam uporczywie wpatrując się w czarnowłosego chłopaka. Dobrze wiedziałam, że prędzej spali się żywcem niż okaże skruchę, mimo to ja też nie zamierzałam odpuścić. - No? - zapytałam w końcu przerywając milczenie - Co to miało być?
- O co ci chodzi , m a m o ?
- Przestań! - cała sytuacja irytowała mnie coraz bardziej - Zachowujecie się jak dzieci, rozumiem, że możecie za sobą nie przepadać - cóż za odkrycie...- ale to to już lekka przesada, nie uważasz?
Mac wywrócił szkarłatnymi oczami. Naprawdę dużo czasu minęło odkąd mnie tak wkurzył. Dla Hoax'a to norma, w końcu jesteśmy rodzeństwem, musimy się kłócić żeby równowaga wszechświata nie została zachwiana, ale to było coś innego. Nienawidziłam złościć się na Mac'a i pewnie dlatego byłam wkurwiona jeszcze bardziej.
Macabre wyczuł moją wściekłość. Widziałam to i parę innych rzeczy w jego oczach. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. No i dobrze. Cokolwiek by powiedział tylko bardziej by mnie zezłościł. Odwróciłam głowę i wbiłam wzrok w ścianę. W pomieszczeniu aż czuło się tę napiętą atmosferę. Żadne z nas nie chciało nic powiedzieć. Wróć. Oboje chcieliśmy, ale żadne nie mogło znaleźć słów.
Wtedy Mac zrobił chyba najmądrzejszą rzecz jaką mógł zrobić w tej sytuacji - po prostu mnie przytulił. Byłam tak zaskoczona tą reakcją, że nawet go nie odepchnęłam. Z jednej strony była to najbanalniejsza, najbardziej oklepana i żałosna rzecz na jaką mógł zdobyć się mężczyzna w ramach przeprosin lub kapitulacji, z drugiej - to było szczere. No i przecież go kocham, prawda?
Odwzajemniłam uścisk. Nadal byłam zła, ale teraz na siebie. Było mi głupio, że taka głupota wyprowadziła mnie z równowagi.
- Już dobrze? - upewnił się Macabre.
- Zapomnijmy po prostu...- wyszeptałam.
*
Jednym skokiem pokonałam schody prowadzące na górę i nieoświetlony korytarz. W ciemności odnalazłam drzwi. Wyciągnęłam rękę żeby nacisnąć klamkę, ale Macabre złapał ją w połowie drogi. Spojrzałam na niego. W ciemności ledwo co było widać, ale zauważyłam, że gestem nakazuje mi być cicho. Odprowadził mnie dalej i dopiero tam zaczęliśmy rozmawiać szeptem.
- Czemu to zrobiłeś? - zapytałam.
- Sypialnia pewnie zajęta... - wytłumaczył - Tam będzie lepiej.
Podążyłam wzrokiem za palcem Mac'a, który jak się okazało wskazywał drzwi łazienki...
(Mac, ciąg dalszy?)
przypominamy o możliwości dodawania obrazków :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz