sobota, 19 kwietnia 2014

(Wataha Wody) od Faith

-Fai?-Mac wyglądał na zdezorientowanego.
-Nie podejrzewałabym, że musisz się upewniać..-Zmrużyłam oczy z przekąsem.
-Sory, nie spodziewałem się ciebie...tutaj.-Uniósł brew i oprał się obojętnie o drzewo, przy okazji bacznie mnie obserwując.
-Wiem, że twoim zdaniem powinnam teraz zaszyć się gdzieś w kącie i rozpaczać nad tym, że Ren mnie nie kocha, ale muszę cię rozczarować. Nie jestem już małą dziewczynką...-wydęłam wargi i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Zapomniałem, że czytasz w myślach, diablico.-Uśmiechnął się łobuzersko.-Przyznaję, że jestem trochę...zdziwiony. Ja bym już dawno mu przypierdolił.
-Domyślam się -zaśmiałam się.- Ja nie mam na tyle silnej pięści...
-Mógłbym cię wyręczyć. Myślę, że nie zaszkodziłoby, gdyby ktoś mu wkońcu zniszczył tą jego śliczną buźkę. Może wtedy coś dotarłoby do tego zakutego łba, bo ostatnio ostro mnie wkurwia.
-Daj spokój, Mac. Jesteś dobrym przyjacielem, ale sama dam sobie radę...westchnęłam.-Właściwie miałam do ciebie iść, ale skoro już się spotkaliśmy, to chciałam z tobą pogadać.
-Jasne, wal.-wzruszył ramionami.
-Postanowiłam, że wyjeżdżam.
-Co, kurwa?! Gdzie?!-wyglądał na zdezorientowanego.
-Do Nowego Jorku. Mam w tym pewien cel, ale to długa historia, nie mam czasu, żeby się nad tym rozwodzić. Ice wszystko wie, powiedziałam mu, żeby przekazał wam najważniejsze informacje. I teraz on jest Alfą, więc to on podejmuje decyzje, nie ja.
-Czekaj, chyba nie masz zamiaru zostawiać mnie tutaj samego z wkurwiającym Renem?!
-Mam.
-Daj spokój, nie musisz odchodzić, Fai. Ren się ogarnie. Kiedyś.
-Ale odchodzę. Poza tym w ten sposób mogę wam pomóc w sprawie Rady. Niedługo wszystkiego się dowiesz, będę was ciągle informować...To najlepsze wyjście. A Ren mnie już nie obchodzi.-To akurat było ohydne, perfidne kłamstwo. Bo obchodził mnie nawet bardziej niż myślałam.
-A więc to jest ten twój cały plan?-Skrzywił się, prześwietlając mnie prawie na wylot czerwonym spojrzeniem. Wywróciłam oczami, ale żadne z nas się nie odezwało.
-Czyli to jest ten moment pożegnania?-Uśmiechnął się figlarnie i podszedł bliżej.-Widzimy się niedługo, diablico.
-Pewnie, psycholu.-pocałowałam go w policzek.-Dbaj o Hebi i postaraj się nie pozabijać z Hoaxem.-poklepałam go po ramieniu.-I nie ukrywaj przed nią tego wszystkiego. Ona i tak się dowie.
-Wyłaź z mojej głowy!-wrzasnął i zmarszczył brwi.-Dobra, obiecuję, że postaram się być grzeczny..Zadowolona?
-Bardzo.-posłałam mu buziaka.-Pewnie oszalałam, ale chyba będę za tobą tęsknić... Trzymaj się, Mac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz