Miałem już dość tych durni. Mój ojciec myśli, że będzie mnie kontrolował bo jest w Radzie, pff. Jeszcze czego. Według wskazówek zaraz dojadę do tego zadupia, do którego postanowili mnie wysłać...
Widzę pierwszy dom. Wciskam hamulce, zostawiam maszynę na trawniku, rzucam okiem na to zielone kawasaki... Jako wilk go nie potrzebuję, jednak motoryzacja to mój konik.
Pukam do drzwi, po chwili same się otwierają.
Wchodzę do środka, widzę wtuloną w siebie parę. Siedzą na kanapie zajęci sobą.
-Puk, puk- rozwiewam ich złudzenie samotności.
Dziewczyna spokojnie odrywa się od całowania chłopaka, choć wciąż siedzi mu na kolanach, wydaje się chłodna..
-Jeszcze raz zaparkujesz na trawniku, a ucierpi na tym twoja maszyna...
Spokój w jej głosie mnie przeraża. Chłopak znając swoje obowiązki, spogląda na nią przepraszająco, ona się uśmiecha, a on zwraca się do mnie. Dziewczyna patrzy na mnie nieodgadnionym spojrzeniem zielonych oczu... Odrywam od niej wzrok, gdy chłopak pokazuję ręką, że mam podejść.
-Kim jesteś, do cholery jesteś?
-Darender, syn członka Rady, przyjaciela Twego ojca, paniczu Rennier. Ojciec wychowywał mnie w cieniu, jednak wiele słyszałem o wyjątkowym dzieciach Arkadii.
-On chce być w Twojej Watasze, Ren...- wtrąca dziewczyna, tak samo chłodno jak wcześniej. Chłopak unosi brew, mierząc mnie ciemnym spojrzeniem.
-Mów mi Are- kłaniam się.
-Sol...-Ren spojrzał badawczo na dziewczynę, którą nazwał Sol. Przez chwilę milczą, patrząc sobie w oczy.
-Rozumiem... -Alfa Watahy wzdycha, Sol wstaje.
Gestem ręki Ren pokazuje, że mam iść za nim, przechodzimy do sąsiedniego pokoju.
-Widzę, że nie przypadłem jej do gustu... Nie wygląda wrogo...
-Śmierdzisz jak Glenn, a ona po małej konfrontacji stara się być twarda, nieczuła na wspomnienia, które wywołuje ten... Zapach.-Ren wzrusza ramionami, a mięśnie jego żuchwy się napinają.
-Glenn zaginął...- nie rozumiem.
-Chcesz dołączyć do mojej watahy, ta?
-Władam żywiołem powietrza, więc tak by należało.
-Ciągnie się za Tobą smród Glenna, Twojego ojca, całej Rady, jeśli okażesz się być szpiegiem nie spotka Cię łaska, a ja zabiję cię własnoręcznie.-powiedział z lodowatym spokojem, zaciskając zęby.- Jeśli nim nie jesteś to możesz się tu przydać.
-Ojciec wyrzekł się mnie, bo mu się sprzeciwiłem, bo wystąpiłem przeciwko Radzie. Nie miał jednak odwagi mnie zabić, a w Arkadii przysparzałem mu zbyt wielu problemów, więc wysłał mnie tutaj. Nie zdradzę.
Każdy z nas mówi pewnie, twardo, stanowczo.
Ren podaje mi rękę. Mocny uścisk, ale pełen rezerwy.
-Witaj w Watasze Powietrza Are, masz na razie okres próbny, więc uważaj na Sol i ten jej trawnik.-Mówi, patrząc na mnie z rezerwą.-Wydaje mi się, że znajdziesz naszą jaskinię.
Wraca do Sol z obojętnym wyrazem twarzy.
Cooo tu tak pusto? :c
OdpowiedzUsuń