niedziela, 13 kwietnia 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

Siedziałem jak sparaliżowany jeszcze przez kilka minut, wpatrując się w znikającą w oddali sylwetkę Faith. Kurwa, co ja robię?! Jak mogłem do tego dopuścić? Jak mogłem ją zdradzić, do cholery?!
Kocham Sol, nie mogę temu zaprzeczyć, ale świadomość, że zrujnowałem wszystko co łączyło mnie z Faith była nie do zniesienia. Starałem się. Naprawdę się starałem, żeby nikogo nie zranić. A wszystko i trafił szlag. 
W tej sytuacji najlepiej byłoby po prostu się zamknąć i pozwolić Faith odejść... Ale zżerało mnie poczucie winy. Zasłużyłem na nie. Cholera, przecież sam tego chciałem, więc może wytłumaczy mi ktoś, dlaczego tak źle się teraz czuję?
Powinienem zająć się teraz Sol, ale nie mogłem tak po prostu do niej wrócić i się uśmiechać. Musiałem chwilę posiedzieć sam, żeby jakoś sobie to wszystko poukładać. Ostatnio przeszedłem kilkukrotny szok i nie miałem nawet czasu, żeby z niego ochłonąć. Najpierw uświadomiłem sobie co czuję do Sol, praktycznie wypowiedziałem wojnę Radzie, rzuciłem Mac'iem o ścianę i dowiedziałem się, że Faith odchodzi. Być może na zawsze. Nie wiem co bardziej mną wstrząsnęło...
Zamiast wrócić do Sol, nogi same poniosły mnie do domu od Ice'a. Pewnie nie miałem już do niego żadnego prawa, ale to było jedyne miejsce, gdzie mogłem mieć spokój. Usiadłem na kanapie i bez sensu wpatrywałem się w ścianę. Jak pierdolony zombie. Siedziałem takk przez kilka dobrych godzin, aż wreszcie zrozumiałem. Dla nikogo to nie było łatwe, ale każdy musiał pogodzić się z konsekwencjami swoich wyborów. Ja nie mogłem mieć ich obu i wybrałem Sol.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz