-Po prostu... powiedzmy: mały zamach na moje życie-wyrzuciłam z siebie i uśmiechnęłam się. Każdy patrzał na mnie zamurowany, Ren w dodatku zdenerwowany.
-Miałam sporo czasu,więc odbyłam parę podróży. Wasi rodzice... Zwłaszcza mama, jest lekko... przyćmiona, martwi się, ale stara się nie dać tego po sobie poznać. Rada nie nadzoruje ich jakoś szczególnie. Alexius, jeśli dobrze zapamiętałam, nie wykrył mojej obecności w Arkadii, przez parę godzin śledziłam jego i paru innych członków Rady. Nie odbyli żadnego posiedzenia, ale rzeczywiście mają zamiar egzekwować łamanie zasad w czasie odwiedzin na zaślubinach- to słowo ugrzęzło mi w gardle. Chwilę zastanawiałam się czy mówić im wszystko... Po minach Alf uznałam, że ta ostatnia wiadomość może przypaść im do gustu.
-Istenieje także możliwość ugody. Tak, chcą zaproponować rozwiązanie, prawie bez przelewu krwi.
Każdy z wyczekiwaniem patrzył na mnie, czułam ich zniecierpliwienie i strach. Podniosłam głowę i przemówiłam poważnie i radośnie się uśmiechnęłam.
-Puszczą wszystko w niepamięć. Za ofiarę.
Wszyscy obecni nadal milczeli.
-Za mnie...
Sol to prawdziwa Mary Sue, brakuje mi tylko letkiego makijażu i schodzenia na śniadanie ;-;
OdpowiedzUsuńTa, być może ;3 W każdym razie moja.
OdpowiedzUsuńOoooo <3
OdpowiedzUsuń