Siedziałem cicho w grocie, trzymając za dłoń Nezumi’ego.
Czułem jego niepokój, troskę. Sam nie byłem pewny. To wszystko działo się za
szybko. Przecież dopiero wróciliśmy. Jaka wojna? Co się dzieje? Gdzie Faith?
Ice Alfą? Szok. Po prostu szok. Siedziałem cicho i słuchałem przemów. Nic nie
mówiłem. Niektórzy wyszli przed
jaskinię, a ja dalej siedziałem w środku. Nezi spojrzał na mnie ciemnymi
oczami.
– Ivo, zostań tu, proszę.
Wiedziałem, że jest przestraszony. Martwi się o MNIE.
Kiwnąłem głową.
– Zostanę.
Granatowowłosy chłopak wyszedł.
Sol. Nie czuję Sol. Co się dzieje? Gdzie moja siostra?
Panika. Brałem głębokie oddechy. Temperatura w grocie
gwałtownie spadała. Moja moc chciała mnie ochronić, odciąć od świata. Nezumi.
Sol. Niebezpieczeństwo. Rada.
Zacząłem się cofać, aż dotknąłem ściany groty. Rada tu jest.
Czego ode mnie znowu chcą? Czułem jak głód krwi próbuje przejąć nade mną
władzę. Zabijać. Poczuć krew. Zamrażać. Było to uczucie mocniejsze od strachu.
Mogło przejąć nade mną kontrolę. Wybiegłem na dwór tylnym wyjściem,
przemieniłem się w lawendowego wilka i pognałem przed siebie. Dookoła mnie
wirował śnieg. Oszraniałem drzewa i krzewy. Sople zaczęły zwisać z gałęzi. Nie
mogłem tego powstrzymać, choć tym samym zostawiałem wyraźny trop. Uniosłem pysk
i zawyłem ogłuszająco. Na niebie zebrały się ciemne chmury, zaczął prószyć
śnieg.
Już mnie nie znajdą.
Wbiegłem do kanionu. Wszędzie zimno, mimo lata. Sol. Muszę znaleźć Sol.
Zatrzymałem się w pół
kroku. Trwałem w bezruchu.
Sol. Moje myśli
rozeszły się po całej okolicy, niczym płatki śniegu niesione przez wiatr.
Stałem się naturą, a natura była mną. Czułem obecność ludzi. Tych z Arkadii i z
Watah. Sol. Dalsze poszukiwania.
Próbowałem się czegoś uchwycić. Przecież nie mogła tak nagle wyparować. Naszyjnik. Dałem Sol naszyjnik.
Otworzyłem oczy. Jeśli go nie zdjęła, to bez trudu powinienem ją zlokalizować.
Znowu pognałem do
przodu za tym nikłym sygnałem.
Naszyjnik. Jedyna
nadzieja. Znajdę ją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz