piątek, 16 maja 2014

(Wataha Powietrza) od Sol

Każdy szykował się jak umiał, niektórzy testowali swoje moce, inni dobierali broń lub sparowali się ,jeszcze inni uważali, że są gotowi i przyglądali się wydarzeniom przed jaskinią.
-Powinnaś się ukryć.
Zaskoczona odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził głos.
-Are...
-Po pierwsze: jesteś jednym z celów Rady, po drugie: zazwyczaj dopada Cię strach i paraliż, więc byłabyś ciężarem, po trzecie: co Ty wogóle możesz zrobić? Słyszałem, że uderzasz energią, ale ile razy zdołasz to zrobić? Zwiadowcy przed śmiercią przesyłali do Rady to czego się dowiedzieli.
Przyglądałam mu się i rozważałam...Czy mogę mu zaufać?
-Tym razem Ci zaufam, nie mam wyboru...Chodź.
Wyszliśmy przed jaskinie moim 'prywatnym' mało znanym wyjściem.
-Nie rozumiem Cię.
-Nie oczekuje po piesku Rady, by mnie rozumiał.
Zaśmiał się krótko.
-Czyli jednak mnie przejrzałaś...To po co gadka o zaufaniu?
-Ice się przyglądał, nie chciałam robić kłopotu. Sama się Tobą zajmę.
Roześmiał się. Poczułam, że wysyła komuś telepatyczny sygnał. To nie wróży nic dobrego, muszę się śpieszyć.
-No więc odpowiedz mi na trzecie z pytań? Co potrafisz?
-Przekonasz się- posłałam mu przelotny uśmiech.-Ostatnio trenowałam...Odkąd przy spotkaniu z Faith coś zauważyłam.
-Co takiego?
Po prawej był mały staw. Mały, ale wystarczy...Tylko jak go tam zapędzić?
 'Masz jeszcze cztery żywioły dziecino' szepnęła mi ta Stara Czarownica, za którą tak tęskniłam...
-Zbyt długo się zastanawiasz-szepnął pojawiając się za mną i uderzył w moje plecy podmuchem wiatru. Poleciałam na drzewo. Nie chciałam pozostawać mu dłużna, używając panowania nad żywiołem ziemi. Postawiłam za nim kamienną ścianę, jednak on tego nie spostrzegł i rozpaliwszy na dłoni iskrę, strzeliłam w niego kulą ognia. Swoją magią odbił mój atak...Szlag. Uderzyłam więc czystą energią. Wylądował tak, jak chciałam, na kamiennej płycie. Jego kończyny zostały przykute kamiennymi kajdanami do ściany.
-J-jak?-wyjąkał
-Duch to nie tylko dusza, duch to połączenie wszystkich żywiołów i dusza- wyszeptałam. Wodą ze stawu zmoczyłam go całego i zamroziłam tę wodę.
-Teraz już nie uciekniesz, zdrajco-wysyczałam mu do ucha.
-Chyba, że go uwolnię-za mną stała rudowłosa kobieta w kapturze. Poznałam w niej czarownicę. Miałam pojęcie o magii, jednak nie aż takie by odeprzeć jej zaklęcia...Poczułam się senna, zakręciło mi się w głowie, a po chwili opadłam na ziemię...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz