Rada była blisko.
Namierzyłam Rena, wysłałam mu telepatycznie sygnał, by mnie odnalazł.
W postaci wilka biegłam jak szalona w jego kierunku,a gdy wreszcie go ujrzałam moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, oboje zmieniliśmy postać i padliśmy sobie w ramiona.
Czułam jego niepokój, coś było nie tak...Był wściekły i wyprowadzony z równowagi.
-Ren...Zbliżają się, to nie są tylko zwiadowcy...
-Wiem Sol...Musimy wrócić do jaskini, wszyscy już tam są...
Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
-Nie bój się, nie pozwolę im Cię skrzywdzić-powiedział, mierząc mnie poważnym spojrzeniem obsydianowych oczu.
*
Alfy Watah Powietrza i Ognia-Ren i Macabre...Wyszli Radzie na spotkanie, a ja i Bella sparaliżowane strachem polegałyśmy na ramionach Ice'a...Inni w ciszy oczekiwali,w końcu nie wytrzymałam.
-Ren i Macabre poszli negocjować z Radą, która prawdopodobnie nie da im dojść do słowa, a my mamy siedzieć bezczynnie na dupie w tej zapyziałej norze?!
Odsunęłam się od Ice'a i Belli, oczy wszystkich były skierowane na mnie.
-Prawda, mamy Alfy, przewodzą nami, mamy stanowiska, ale w przeciwieństwie do Arkadyjczyków-tworzymy jedność. Jesteśmy sobie równi, każdy z Was jest dla mnie bratem, dopiero w Niemych Górach dowiedziałam się co to znaczy mieć rodzinę i być jej częścią. Czy Wy tego nie czujecie? Nie jestem wojownikiem. Nie odbieram życia, jednak postawię na szali własne za każdego z Was, za każdą Watahę. Nie zamierzam czekać tu na śmierć, jeśli mam umrzeć to w walce. Nie pozwolę by dwóch członków mojej rodziny straciło zdrowie lub życie, by trafili do niewoli lub by którykolwiek z Arkadyjczyków położył łapy, na którymkolwiek z Was, jasne?!
Mój głos odbijał się echem po jaskiniach. Na początku nie wierzyłam, że to należy do mnie.
-Idę z Tobą-obok mnie wyrósł Are.
Wśród zgromadzonych podniosła się wrzawa.
-Rozpętałaś rewolucję, teraz nie ma odwrotu. Podoba mi się-dodał z nonszalanckim uśmieszkiem.
-I tak doszłoby do konfrontacji...-westchnął Ice.
-Rozgrzałaś ich do walki, obyś przyniosła nam szczęście, bez niego nie mamy szans...-Wyszeptała do mnie Bella i posłała uśmiech.
Zaczęło się planowanie, dość czasu już straciliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz