wtorek, 20 maja 2014

Od Cain'a (Alfa wojowników Rady, ojciec Rena)

Patrzę na Rena, a przed oczami mam obraz jego matki. Te same czarne oczy i czarne, lekko kręcone włosy. Zawsze przypominał mi trochę Lilith. Niepokorna, niezdyscyplinowana, opryskliwa i dumna, ale piękna i mądra Lilith. Choć chyba nie wystarczająco, skoro dała się zabić, za złamanie zasad. Ren stanowi jej idealne podobieństwo. No, oczywiście oprócz przystojnych rysów, które jakimś cudem udało mu się odziedziczyć po mnie. Zawsze sprawiał problemy i gdybym to nie ja był jego ojcem, pewnie już dawno kazano by się go pozbyć. Nienawidzi mnie. Nienawiść bije od niego odkąd zabiłem jego matkę. I dobrze. Dzięki temu jest silny, ale skurwysyn na stanowczo za dużo sobie pozwala. Nie postawię go już do pionu. Nie udało mi się go też wychować według własnych reguł, ani reguł Rady. Nie chcę go zabijać. To mój jedyny prawowity potomek. Bękartów mi  nie brakuje, ale nigdy nie przyznam się do dziecka dziwki. Muszę utrzymać Rena przy życiu, ale jeszcze nie wiem jak. Alexius chyba ma inne plany.
Czekam  chwilę aż Rada pójdzie, po czym warczę coś do syna ostrzegawczo i podążam w ślad za resztą.
-Mamy tą małą, panie- Sylvia przynosi wieści Alexiusowi, który kiwa głową z aprobatą.
-Jak zwykle niezawodni - mówi.- Teraz znajdź mi jeszcze jej brata.
-Po czym go poznam?- pyta rudowłosa wiedźma. Jeden z lepszych okazów w kolekcji Rady.
-Wierzę, że sama znajdziesz jakiś sposób- Mruczy. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie wykorzystuje dziewczyny tylko w sposób magiczny. Z tego, co słyszałem, dobrze bawią się razem także nocami...
Dziewczyna kiwa głową i odchodzi. Jak zwykle zbyt pewna siebie...
-Cain, nie będziesz potrzebny przez najbliższe kilka godzin- zwraca się do mnie Alexius.- Nie będziemy podejmowali żadnych działań z udziałem twoich wojowników, dopóki nie wrócisz. Masz pobiegnąć do Arkadii i wydobyć z tej małej, to o czym rozmawialiśmy.
-Oczywiście- mówię, niezadowolony i odchodzę. Bez ukłonu. Alfa nikomu się nie kłania. Nawet swojemu panu.
***
Wchodzę do dworu. Kurwa, jak tu gorąco! Idę szybko, w kierunku pomieszczenia, z którego dobiegają głosy. Jestem już w progu, kiedy uderza we mnie obraz, który mam przed oczami. Na fotelu siedzi śliczna dziewczynka. No, dziewczyna. Jasne włosy spływają kaskadą po jej ramionach, zielone oczy jaśnieją wściekłością, a blada skóra mieni się lekko w świetle księżyca. Jest drobna. Jej nadgarstki są spętane magicznym węzłem, spod którego widać krew.Aaron podchodzi do mnie niecierpliwie.
-Cain- mówi.- Nie zabijaj jej. Reszta gówno mnie obchodzi. 
-Wiem, możesz zostawić nas samych- uśmiecham się leniwie, a oczy dziewczyny robią się wielkie.
-T-ty...-zaczyna.-Jesteś ojcem Rena...
-Zaczynam rozumieć, co mój syn w tobie widzi- ignoruję ją i nalewam sobie whisky.- Masz na imię Sol, prawda?- Nie odzywa się, więc mówię dalej.-Nie masz pojęcia jak bardzo mi przykro, że muszę cię skrzywdzić...Jeśli nie wydasz swoich przyjaciół oczywiście.
-Więc śmiało- warczy. Zadziorna i słodka jednocześnie. Lubię takie. Widocznie mamy podobny gust z Renem.
-Jeszcze nie teraz, najdroższa...-głaskam ją pieszczotliwie po policzku. Wzdryga się, co tylko podsyca moje rozbawienie. Pociągam łyk trunku i wiodę palcem wzdłuż jej szyi i obojczyka.-Wiesz...Ren zachował się bardzo nieodpowiednio. Długo zastanawiałem się nad tym, jaką karę mu wymierzyć. Baty nie wchodzą w grę. Nie rusza go to już odkąd skończył 6 lat...Zostaje jeszcze kilka innych możliwości, ale ostatecznie zdecydowałem się na coś, co naprawdę da mu do myślenia. 
-Jesteś zwykłym tyranem, Cain- syczy dziewczyna, próbując się odsunąć. Nie pozwalam jej. Bawi mnie jej opór. Uśmiecham się chytrze. 
-Przez grzeczność nie zaprzeczę. Ale nie martw się, aniołku. Dla ciebie mam zamiar zrobić wyjątek.
Sięgam do pierwszego guzika jej bluzki. Dziewczyna wstrzymuje oddech. Umyślnie powoli rozpinam kolejne guziki. Czuję jak rośnie we mnie podniecenie, kiedy spod materiału ukazuje się nagie ciało. Idealne. 
-Zostaw mnie!-dziewczyna ukazuje zęby i warczy ostrzegawczo, wierzgając na wszystkie strony. 
-Silenthio-Wypowiadam jedyne zaklęcie, jakie znam. Ruchy dziewczyny się spowalniają, a ona sama milknie. Przynajmniej kilka minut spokoju. W sam raz, jak dla mnie. Podnoszę ją i kładę na łóżku. Patrzy na mnie błagalnie, ale nie ruszają mnie jej słodkie minki. Ta suka poniesie karę za winy Rena.
Mniej delikatnie rozpinam jej spodenki i kładę dłoń na talii. 
-Ciii- syczę jej do ucha i zaczynam wędrować ustami po jej skórze. Wije się pode mną, ale nie ma szans. 
Wysyłam do Rena telepatyczną wiadomość : " Pozdrowię od ciebie Sol ".
Tak, to będzie dla niego największa kara. Coś, czego nigdy mi nie wybaczy. Coś, co da mu do myślenia. Coś, za co będę się smażył w piekle.  
Najgenialniejsza kara, jaką mogłem wymyślić dla tej dwójki. Sol i Ren będą cierpieć razem. Ciekawe tylko które bardziej?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz