czwartek, 29 maja 2014

(Wataha Powietrza) od Darendera

-Zagrasz o swoje życie?
Stoję nieruchomo i wpatruję się w posadzkę... Sylvia dała się złapać. Nie wierzę, że się naraziła...
-Are?- Ren warczy, oczekując odpowiedzi, a ja śmieję się krótko.
-Odpowiedź jest chyba prosta- uśmiecham się do wszystkich. Chyba wzbudzam tu za dużą sensacje. Lista osób, które chciałyby mi poderżnąć gardło drastycznie się wydłuża.
-Zawiążcie mu oczy- syczy ciemnowłosa. Gdy ruszamy, odpowiadają jej zdziwione spojrzenia zgromadzonych. -Nie może znać położenia wiedźmy, żeby nie przesłać go posiłkom. Najlepiej byłoby pilnować jego połączeń telepatycznych.
-Mówisz to teraz, gdy jedna z dwóch telepatek zdolna do tego jest w niewoli, a druga wyjechała - parsknął Alfa mojej watahy. Ciemnowłosa spuściła wzrok, ale podeszła i zawiązała mi oczy czarną chustą. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.
Oczy przyzwyczajone do ciemności uderzył blask śniegu. Śnieg w środku lata?!
Po chwili dostrzegam Sylvię... Skuta lodem wydaje się milsza.
-Mam ją rozmrozić?-Powiedział jakiś białowłosy chłopak...zaraz, czy to nie Ivo? Teraz bardziej przypomina starszego brata Sol.
Na myśl o niej przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz. Cholera, teraz będzie musiała zastąpić tę nieudolną wiedźmę.
-To nie będzie konieczne- wtrącam. - Moglibyście?- Palcami wskazuje, żeby się odsunęli.
Wykonałem kilka ruchów, by zobaczyli jak działa moja magia i wycelowałem powietrznym ostrzem w bryłę lodu. Odwróciłem się przodem do Ivo, Rena i Ciemnowłosej, którzy do tej pory stali za mną.
-Chyba jednak wzięło Cię sumienie - Ren już chciał pozbawić mnie głowy.
Uniosłem palec wskazujący, tak by się wstrzymał, a połowa bryły wraz z połową ciała Sylvii zsunęła się na ziemię. Po chwili lód stopniał i z przeciętej wiedźmy obficie wytoczyła się krew.
-Czy to Ci wystarczy?-podszedłem do Rena, tak, że dzieliło nas zaledwie pół kroku i patrzyłem w jego czarne ponure oczy.


(Ren, wasza wysokość?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz